Rozdział III

688 27 35
                                    

Obudził mnie rano dźwięk budzika. Myślałam, że jest to mój budzik. Leniwie, z jeszcze zamkniętymi oczami, starałam się go zlokalizować. Poczułam jak materac, na którym leżałam ugiął się lekko pod czyimś ciężarem. Niefortunnie położyłam dłoń na czyjejś. Otworzyłam zaspane oczy a przede mną siedział William, którego wzrok wbił się w moją dłoń. Wziął szybko dłoń i przerzucił wzrok na mnie.

- Nie chciałem cię obudzić – Wstał i usiadł na fotelu bliżej okna. Wyjął z kieszeni paczkę papierosów.

- Porwałeś mnie? – Okryłam się bardziej kołdrą, czując że jestem w samej bieliźnie. – I na dodatek rozebrałeś – Prychnęłam i zmarszczyłam brwi, odwracając od niego wzrok. – Zbok

- Po pierwsze to pozwoliłem ci spać u mnie w domu, w mojej sypialni i moim łóżku – Odpalił papierosa, zaciągając się nim. Po pokoju unosił się teraz nieprzyjemny zapach, który mnie drażnił. – Nie wiedziałem gdzie masz klucze do swojego mieszkania, chciałem być gościnny – Zmierzył mnie wzrokiem a na jego twarzy pojawił się dobrze mi znany uśmiech. – Co do rozebrania po prostu ci pomogłem odpiąć guziki od koszuli

- Czekaj – Byłam na tyle zaspana, że ledwo pamiętałam cokolwiek z tamtej nocy. – Czy my..

- Nie – Zmarszczył brwi i ponownie wypuścił dym z ust. – Nie zgwałciłem cię, spałem w salonie – Pokręcił głową, gasząc przy tym papierosa o popielniczkę. – Człowiek chce dobrze a i tak sobie wymyślą że je zgwałciłeś, porwałeś i chuj wie co jeszcze

- Nie na co dzień budzę się u nowo poznanego mężczyzny w domu – Sięgnęłam po bluzę Afton'a i ubrałam ją na siebie.

- Nie przyzwyczajaj się do tej bluzy – Wstał i podszedł bliżej mnie. – Chcesz coś na śniadanie?

- Właściwie będę już szła, jest już późno a mamy pracę – Próbowałam unikać jego chłodnego wzroku, który mnie przytłaczał.

- Mamy dziś wolne – Patrzył się cały czas na mnie. Jego wzrok wbijał się we mnie a przez moje ciało przeszły ciarki kiedy usiadł tuż obok. Dostrzegłam zdjęcie na szafce nocnej tuż obok mnie, zdjęcie Williama i jego rodziny. Żony i trójki małych dzieci.

- Twoja żona na pewno jest już zła – Wstałam szybko, ale William złapał mnie za nadgarstek.

- Moja żona nie żyje od 7 lat – Postawił zdjęcie przodem do ściany tak abym nie zwracała na nie uwagi i puścił moją dłoń. – Nie wspominaj już o niej, działa mi to na nerwy

- Przepraszam – Ponownie usiadłam na łóżku, kładąc dłoń na jego barku. Spiął się kiedy wykonałam ten ruch, wygląda na to że nie jest przyzwyczajony do dotyku. – Nie wiedziałam

- Skąd mogłaś wiedzieć – Wziął głęboki wdech i wstał. – Chcesz coś na to śnia..

- Tato – Do sypialni weszła blond włosa dziewczynka. Spojrzała na mnie i trochę się wycofała. W dłoni trzymała szczotkę do włosów oraz dwie różowe gumki.

- Przedstaw się ładnie - William wziął ją na ręce i uśmiechnął się. Dziewczynka schowała twarz w szyje Williama, mocniej go przytulając. – Elizabeth, nie bój się – Rozczulił mnie widok obecnego Williama, zawsze był chłodny i sarkastyczny, teraz wyglądał na szczęśliwego jakby zdjął maskę obojętności.

- Zrobisz mi warkoczyki? – Spojrzała na Williama błagającym wzrokiem. – Proszę, tato

- Wiesz o tym że nie umiem – Na twarzy Aftona pojawił się grymas niezadowolenia.

- Ja ci mogę zrobić – Wstałam i uśmiechnęłam się do niej a ona spojrzała na Williama zaskoczona.

William postawił ją z powrotem na podłogę a Elizabeth dalej kurczowo się go trzymała.

I Always comeback | William Afton x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz