Rozdział VIII

619 30 16
                                    

Leżałam w swojej sypialni, opatulona ciepłym kocem, pijąc przy okazji zieloną herbatę. Mia chodziła w kółko po całym pokoju. Była zła, chociaż nie. Mia Hunter była wkurwiona. Próbowałam unikać jej wzroku, ale z marnym powodzeniem.

- I co ja mam teraz z tobą zrobić? – Opadła na łóżko tuż obok mnie.

- Nie bądź zła na mnie

- Dixie kurwa – Spojrzała na mnie, marszcząc brwi. – Ile mam ci wymienić wad Aftona? 20? 30?

- On nie jest złym człowiekiem – Stwierdziłam bardzo stanowczo a Mia podniosła się do pozycji siedzącej. – Spędziłam z nim ostatnie kilka dni i..

- I nie dość że się z nim całowałaś – Przerwała mi w środku zdania. – To jeszcze masz o nim mokry sen – Czułam, że na nowo staje się cała czerwona. – Ja się o ciebie Dixie martwię – Położyła dłonie na moich rozpalonych policzkach. – Jesteś za dobrą dziewczyną i posiadasz za dobre serce

- Może powinnam spędzać z nim mniej czasu – Stwierdziłam i wtuliłam się w Mie.

- Podoba mi się twoje myślenie

- Nie potrafię go zrozumieć – Spojrzałam na nią a łzy napłynęły mi do oczu. – On jest taki zimny i trzyma wszystkich na dystans, ale pokazał mi że jest też troskliwy i pełen uczuć

- I to ci się w nim podoba?

- Chyba tak – Na mojej twarzy pojawił się grymas a Mia od razu mnie do siebie przytuliła.

- A może ma rozdwojenie jaźni? – Zaśmiała się a ja zaraz po niej. – Albo jest Dwubiegunowy?

- Czasem mam takie wrażenie – Mia potrafiła dodać mi otuchy jak nikt inny. Za to ją uwielbiam. Za bycie sobą. – Kocham cię Mia

- Ja ciebie też ślicznotko – Położyła dłoń na moim policzku. – Pamiętaj że to tylko mężczyzna i nie możesz płakać przez niego – Spojrzała na zegar wiszący za mną. – Będę lecieć – Przytuliła mnie ostatni raz za nim wyszła. – Widzimy się jutro w pracy

- Do jutro Mia

***

W pizzerii ponownie był straszny tłok. Dochodziła już trzynasta a po Williamie nie było nawet śladu. Może coś mu się stało?

Nie Dixie, wyrzuć go z tej jebanej głowy, pomyślałam i wróciłam do swojej pracy. Starałam się dogodzić klientom i im kaprysom. Starałam się uprzejmie odpowiadać i być miła, mimo tego że przeszywały mnie od rana dreszcze i bolała głowa. W pewnym momencie usłyszałam odgłosy jakby bójki przed restauracją. Jack, który serwował jedzenie zaraz obok mnie, spojrzał na mnie a ja na niego.

- Nie będziesz się odzywać tak do mojej córki! – Głos krzyczącego Williama słyszałam wyraźnie w pizzerii, pomimo grającej muzyki oraz gawędzących ludzi. Na mojej twarzy pojawiło się zdezorientowanie. Nie skupiałam się na kliencie ani trochę. Mój wzrok utkwił w tym co się dzieję zza oknem.

- Słucha mnie pani w ogóle?! – Poirytowany ojciec jednego z dzieci machał mi dłonią przed oczami.

- Oczywiś.. – Przerwałam kiedy dostrzegłam jak William dostaję prosto w twarz od gościa restauracji. – Przepraszam na moment – Ruszyłam w stronę parkingu przed pizzerią a zaraz za mną był Jack.

Przed nami był William, który bił się z dwa razy większym mężczyzną od siebie. Koszula Aftona była we krwi, tak samo jak jego twarz. Jack z trudem odciągnął Williama od mężczyzny a ja podeszłam do zapłakanej Elizabeth.

- Afton kurwa – Jack złapał Williama za ramiona i odciągnął. Wzrok Williama dalej tkwił w mężczyźnie, który powoli wstawał z ziemi. – Ochłoń stary – Wzięłam Elizabeth na ręce i podeszłam do nich. – Może ty mu przemówisz do tego pustego łba – Jack wziął ode mnie Elizabeth i odszedł trochę dalej.

I Always comeback | William Afton x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz