Kolejny dzień w pracy był wyjątkowo spokojny. Przez małą ilość gości w końcu miałam chwilę, aby po prostu odpocząć i poukładać swoje myśli. Po wczorajszym wieczorze czułam się dziwnie źle. William znowu ukrywał przede mną to co robi. Znowu wymyślał wymówkę na poczekaniu. Znowu nie jest ze mną szczery. A może po prostu za dużo myślę? Moje przemyślenia przerwał Noah, wchodzący na zaplecze. Przyglądał mi się przez chwilę. Długą chwilę.
- Chcesz coś konkretnego? – Oparłam twarz na swoich dłoniach i spojrzałam na niego.
- Pogadać – Na ego twarzy pojawił się typowy dla niego szczery uśmiech, którym mnie zaraził. – Mało gadamy a chciałbym cię trochę bardziej poznać – Usiadł naprzeciw mnie i oparł twarz w dokładnie taki sam sposób jak ja. – Masz ładny uśmiech
- A ty za dużo gadasz
- To moja jedyna wada – Zaśmiał się a swoje spojrzenie utkwił w moich oczach. – Organizuję dziś wieczorem imprezę i chciałem cię zaprosić – Otworzyłam usta, aby odmówić, ale Noah przerwał mi szybo. – Jack i Mia już się zadeklarowali że będą, więc ty też musisz być – W tym momencie przypomniały mi się słowa Williama że mam z nim nie gadać.
- Przyjdę z przyjemnością – Uśmiechnęłam się a on to odwzajemnił.
- Nie sądziłem że się zgodzisz
- Ja też nie, ale chyba potrzebuje się trochę rozerwać – Spojrzałam w stronę sceny, gdzie znajdowały się animatroniki, a moje oczy się rozszerzyły kiedy zobaczyłam krew. Krew wypływającą z oczu Bonnie'ego. – Co jest kurwa? – Wyszłam szybko z zaplecza a Noah od razu za mną. W moje nozdrza uderzył smród. Zapach zgniłego mięsa, od którego robiło mi się niedobrze. Noah położył dłonie na moich barkach i spojrzał zmartwiony prosto w moje jasne oczy.
- Dixie? Wszystko w porządku?
- Czujesz to? – Zmarszczyłam nos i odsunęłam się od niego. – Ten smród?
- Czuje – Obejrzał się za siebie a ja zauważyłam Henry'ego.
- Henry! – Podbiegłam do niego a obok mnie pojawił się Jack i Mia.
- Dixie? – Henry spojrzał na mnie. Jego oczy były przekrwione i zmęczone a sam on przybity. – Wracajcie do domu – Powstrzymywał się od płaczu. Starał się nie okazywać emocji.
- Ale co się stało? – Mia rozglądała się dookoła siebie. Słyszałam tylko paniczne płacze dzieci na widok krwi wylewającej się z oczu ich ulubionego robota. Goście wychodzili w panice jeden po drugim.
- Pizzeria zostaje zamknięta – W dłoni trzymał ogłoszenia w sprawie zaginięć. Zaginięć piątki dzieci właśnie w „Freddy Fazbear Pizza" oraz jedno morderstwo. Charlotte Emily została zamordowana tej nocy pod pizzerią. – Moja córka.. – Przerwał a po jego policzku spłynęły łzy. – Nie żyję
Na twarzy każdego z nas pojawiło się współczucie. Henry od zawsze powtarzał że jego córka to jego największy skarb. Skarb, za którego oddałby życie. Stracił ją na zawsze. Z jego oczu zaczęły lecieć strumienie łez kiedy Mia przytuliła go mocniej. Piątka zaginionych dzieci, pewnie już martwych i morderstwo córki właściciela. To nie mógł być przypadek.
***
Chodziłam w kółko po salonie wstrząśnięta całą sytuacją kiedy Williama niezbyt to obchodziło. Stanęłam naprzeciw niego i skrzyżowałam nasze spojrzenia, zakładając ręce na piersi. Jego niebieskie tęczówki znowu przeszyte były chłodem a kącik jego ust poszedł ku górze.
- To tylko seria nieszczęśliwych wypadków – Przyciągnął mnie do siebie a ja wylądowałam na jego kolanach. – Nie zamartwiaj się tak bo to niezdrowe
CZYTASZ
I Always comeback | William Afton x reader
FanfictionWiliama Aftona mieszkańcy Hurricane na zawsze zapamiętają jako psychopatę oraz mordercę, który bez wahania zabił niewinne istoty. Dixie Henderson poznając Williama nigdy by nie pomyśla, że przyczyniłby się do takiej zbrodni. Jednak czy udałoby jej s...