Rozdział XVI

573 25 18
                                    

Kolejny dzień w pracy był wyjątkowo spokojny. Przez małą ilość gości w końcu miałam chwilę, aby po prostu odpocząć i poukładać swoje myśli. Po wczorajszym wieczorze czułam się dziwnie źle. William znowu ukrywał przede mną to co robi. Znowu wymyślał wymówkę na poczekaniu. Znowu nie jest ze mną szczery. A może po prostu za dużo myślę? Moje przemyślenia przerwał Noah, wchodzący na zaplecze. Przyglądał mi się przez chwilę. Długą chwilę.

- Chcesz coś konkretnego? – Oparłam twarz na swoich dłoniach i spojrzałam na niego.

- Pogadać – Na ego twarzy pojawił się typowy dla niego szczery uśmiech, którym mnie zaraził. – Mało gadamy a chciałbym cię trochę bardziej poznać – Usiadł naprzeciw mnie i oparł twarz w dokładnie taki sam sposób jak ja. – Masz ładny uśmiech

- A ty za dużo gadasz

- To moja jedyna wada – Zaśmiał się a swoje spojrzenie utkwił w moich oczach. – Organizuję dziś wieczorem imprezę i chciałem cię zaprosić – Otworzyłam usta, aby odmówić, ale Noah przerwał mi szybo. – Jack i Mia już się zadeklarowali że będą, więc ty też musisz być – W tym momencie przypomniały mi się słowa Williama że mam z nim nie gadać.

- Przyjdę z przyjemnością – Uśmiechnęłam się a on to odwzajemnił.

- Nie sądziłem że się zgodzisz

- Ja też nie, ale chyba potrzebuje się trochę rozerwać – Spojrzałam w stronę sceny, gdzie znajdowały się animatroniki, a moje oczy się rozszerzyły kiedy zobaczyłam krew. Krew wypływającą z oczu Bonnie'ego. – Co jest kurwa? – Wyszłam szybko z zaplecza a Noah od razu za mną. W moje nozdrza uderzył smród. Zapach zgniłego mięsa, od którego robiło mi się niedobrze. Noah położył dłonie na moich barkach i spojrzał zmartwiony prosto w moje jasne oczy.

- Dixie? Wszystko w porządku?

- Czujesz to? – Zmarszczyłam nos i odsunęłam się od niego. – Ten smród?

- Czuje – Obejrzał się za siebie a ja zauważyłam Henry'ego.

- Henry! – Podbiegłam do niego a obok mnie pojawił się Jack i Mia.

- Dixie? – Henry spojrzał na mnie. Jego oczy były przekrwione i zmęczone a sam on przybity. – Wracajcie do domu – Powstrzymywał się od płaczu. Starał się nie okazywać emocji.

- Ale co się stało? – Mia rozglądała się dookoła siebie. Słyszałam tylko paniczne płacze dzieci na widok krwi wylewającej się z oczu ich ulubionego robota. Goście wychodzili w panice jeden po drugim.

- Pizzeria zostaje zamknięta – W dłoni trzymał ogłoszenia w sprawie zaginięć. Zaginięć piątki dzieci właśnie w „Freddy Fazbear Pizza" oraz jedno morderstwo. Charlotte Emily została zamordowana tej nocy pod pizzerią. – Moja córka.. – Przerwał a po jego policzku spłynęły łzy. – Nie żyję

Na twarzy każdego z nas pojawiło się współczucie. Henry od zawsze powtarzał że jego córka to jego największy skarb. Skarb, za którego oddałby życie. Stracił ją na zawsze. Z jego oczu zaczęły lecieć strumienie łez kiedy Mia przytuliła go mocniej. Piątka zaginionych dzieci, pewnie już martwych i morderstwo córki właściciela. To nie mógł być przypadek.

***

Chodziłam w kółko po salonie wstrząśnięta całą sytuacją kiedy Williama niezbyt to obchodziło. Stanęłam naprzeciw niego i skrzyżowałam nasze spojrzenia, zakładając ręce na piersi. Jego niebieskie tęczówki znowu przeszyte były chłodem a kącik jego ust poszedł ku górze.

- To tylko seria nieszczęśliwych wypadków – Przyciągnął mnie do siebie a ja wylądowałam na jego kolanach. – Nie zamartwiaj się tak bo to niezdrowe

I Always comeback | William Afton x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz