Rozdział XVII

487 26 15
                                    

Obudziłam się koło południa z okropnym bólem głowy i uczuciem suchości w gardle. Przetarłam zaspane oczy a przede mną stał William. Czułam jego zimne spojrzenie przeszywające każdy skrawek mojej twarzy. Stał dumnie wyprostowany z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Odwróciłam wzrok aby nie widzieć tego martwego spojrzenia. Nie patrzy się diabłu prosto w oczy.

- Zdajesz sobie sprawę z tego co wczoraj zrobiłaś? – Jego głos był poważny i opanowany. Nie odezwałam się słowem. Czułam ścisk w gardle przez co nie byłam w stanie nic z siebie wydusić. Usiadł na łóżku tuż obok, aby po chwili złapać za mój podróbek i odwrócić twarz abym na niego spojrzała. – Patrz na mnie jak do ciebie mówię. Wiesz co czułem kiedy wróciłem do domu a ciebie nie było? – Podniósł na mnie lekko głos a ja spuściłam wzrok.

- Ty też znikasz w ciągu nocy – Szepnęłam a William gwałtownie wstał z łóżka.

- Okłamałaś mnie

- Ty też mnie okłamujesz! Na każdym kroku! – Krzyczałam a z moich oczu lały się łzy. William roześmiał się a jego ręce opadły wzdłuż ciała.

- Tyle że to ty przytulałaś się z jakimś kutasem – Jego kącik ust poszedł ku górze a ja schowałam twarz w dłonie. – Ale to ja zawsze jestem tym złym, tak?! – Krzyczał na mnie a ja zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Przede mną nie stał William, którego kochałam. Przede mną stał znowu William Afton, który nic nie czuję.

- Tym złym? – Spojrzałam na niego z łzami w oczach. Przerażona jego zachowaniem nie mogłam powstrzymać płaczu. – Nigdy nie byłeś dla mnie kimś złym, mimo tego jak teraz się zachowujesz. Przez ten cały pieprzony czas cię wspierałam i byłam przy tobie, a ty?! Ty nawet nie umiesz się mnie spytać jak się czuję – Z moich oczu ciągle leciały łzy a William stał jak wryty a jego spojrzenie błądziło po całej mojej twarzy. Wstałam energicznie z łóżka, wciąż patrząc na Williama. Zaczęłam pakować najważniejsze rzeczy do torebki a William ani drgnął.

- Gdzie idziesz? – Złapał mnie za nadgarstek kiedy miałam już wychodzić.

- Zostaw mnie w spokoju William – Wyrwałam się z jego uścisku i otarłam łzy. – Po prostu mnie zostaw – Tym razem to ja zostawiłam go samego z jego myślami.

***

Leżałam w swoim domu wgapiona w sufit i bijąca się z myślami. Od czasu do czasu po moim policzku spływały pojedyncze łzy. Moje myśli przerwał dzwonek do drzwi. Z niechęcią wstałam i podeszłam do nich a kiedy je otworzyłam przede mną stał Michael.

- Nie przeszkadzam? – Uniósł wzrok na mnie a ja wpuściłam go do środka.

- Coś się stało?

- Słyszałem twoją kłótnię z tatą i..

- Przepraszam że musiałeś tego słuchać – Usiadłam na kanapie a Michael dalej stał przede mną.

- To nie twoja wina – Usiadł obok i starał się mnie pocieszyć. – Przyjechałem tu żeby się pożegnać

Na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie a Michael odwrócił ode mnie wzrok. Z profilu tak bardzo przypominał Williama. Idealne rysy twarzy, idealnie prosty nos i niebieskie oczy. W oczach Michaela w porównaniu do jego ojca byłam w stanie dostrzec każdą emocje, mimo tego że próbował je ukryć.

- Pożegnać? Niby dlaczego? – Uniosłam brew ku górze a Michael wziął głęboki wdech.

- Powiedziałem prawdę ojcu – Po jego policzku spłynęła łza, którą w ułamek sekundy otarł. – Prawdę o wypadku Evana. To nie jest wina ani robotów ani Henry'ego

- Michael? – Położyłam dłoń na jego barku a on w końcu na mnie spojrzał. Jego oczy były pełne łez i bólu jaki mu towarzyszył. – Co się tam stało?

- To była moja wina. To miał być głupi żart – Po jego policzkach znowu spłynęły pojedyncze łzy. – Wsadziłem razem z kolegami głowę swojego brata do tego pieprzonego robota – Przytulił się do mnie mocno a ja delikatnie go objęłam. – Gdybym tylko wiedział że tak to się skończy

- Skąd mogłeś wiedzieć – Położyłam dłonie na jego policzkach i otarłam jego łzy.

- Jestem okropnym człowiekiem

- To że popełniłeś jeden zły błąd nie czyni cię złym człowiekiem – Odgarnęłam mu włosy z czoło. – Jak zareagował William?

- Jutro wyjeżdżam do poprawczaka – Pociągnął nosem i spojrzał prosto w moje oczy. – Tata wyrzekł się mnie – Nie był w stanie nic więcej powiedzieć przez płacz. Jest tylko dzieckiem a ja nie mogłam wpłynąć na postanowienia Williama. Choćbym chciała nie mogłam zmienić tej decyzji. Michael nie oderwał się ode mnie nawet na moment. Słyszałam przy uchu jego cichy szloch a moja bluza była mokra od jego łez. – Jutro jest dzień mamy – Pociągnął nosem i oderwał się ode mnie. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech kiedy z kieszeni wyjął laurkę. – Wszystkiego najlepszego z okazji dnia mamy – Podał mi ją do ręki a ja przyjrzałam się jej z dokładnością. Laurka przedstawiała mnie, Williama, Elizabeth, Michaela oraz Evana, jako rodzinę. Szczęśliwą rodzinę. Michael bardzo ładnie rysował a sama laurka przypominała bardziej obraz niż laurkę namalowaną przez dziecko. Po moim policzku spłynęła łza z wzruszenia się.

- Dziękuję Michael – Przytuliłam go a na mojej twarzy pojawił się w końcu szczery uśmiech. – Jest piękna

- Cieszę się że ci się podoba – Wstał i spojrzał na mnie ostatni razem. – Do zobaczenia mamo – Uśmiechnął się szczerze i wyszedł z mieszkania a mój wzrok dalej tkwił w prezencie od niego.

- Do zobaczenia synku

Nie wiedziałam czy go jeszcze zobaczę czy może było to nasze ostatnie pożegnanie. Wiedziałam że syn Williama się nie podda. W końcu należał do Aftonów. Położyłam się wygodnie na kanapie a przez moją głowę przewijało się miliony myśli. Nie wiedziałam co będzie teraz ze mną i Williamem. Nie wiedziałam co będzie teraz z pracą. Przede wszystkim nie wiedziałam co będzie teraz ze mną. Co ze sobą zrobię skoro całą siebie oddałam jemu. Nie miałam ochoty go widzieć, na pewno przez jakiś czas. Jedyne na co miałam ochotę to odpoczynek. Zasłużony odpoczynek i ucieczkę od myśli. Od tych wszystkich tragedii, które mnie spotkały i tak bardzo się na mnie odbiły. Od kłamstw Williama i ciągłego ukrywania czegoś przede mną. Czyż to nie jest zabawne jak dużo jesteśmy w stanie poświęcić dla drugiej osoby? Poświęciłam mu całą siebie a teraz czułam się jak przedmiot. Przedmiot, który należał tylko do niego. Nie mylę się?

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Trochę krótki, ale następny będzie dłuższy. W ogóle mega mnie ciekawi czy chcielibyście rozdział z perspektywy Willa? 

I Always comeback | William Afton x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz