- Williamie Afton! – Krzyki Jacka tuż nad uchem obudziły mnie. Udawałam że śpię dalej. Jack raczej nie wygląda na osobę, która krzyczy bez powodu.
- No i po co się tak unosisz? – Poczułam jak William wstaje z łóżka. – Nikomu nic się nie stało
- Po pierwsze stało się, ponieważ ten mężczyzna jest przez ciebie w szpitalu. Po drugie zawiozłeś dzieci do mojej matki nawet mi o tym nie mówiąc. Po trzecie..
- Skończ już Jack, zaraz ją obudzisz
- Nie wnikam w waszą pojebaną relację – Usłyszałam jak Jack wypuszcza głęboko powietrze z ust. – Ale ona nie zasługuję na ciebie, dobrze o tym wiesz William – Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi od Williama. – Zaszło coś między wami?
- Nie – William z powrotem położył się obok mnie.
- Kiedy jej powiesz?
- Nie teraz
Usłyszałam już tylko zamykanie drzwi a w pokoju nastała cisza. William potrząsnął mną lekko abym się obudziła. Przetarłam oczy i spojrzałam na niego.
- Jak się czujesz? – Odgarnął moje włosy za ucho i uśmiechnął się lekko.
- Lepiej – Wstałam do pozycji siedzącej. – To co się stało między nami wczoraj..
- Jeśli nie chcesz nie musimy o tym gadać – Jego spojrzenie nie było już zimne i chłodne a pełne troski i zrozumienia.
- Byłam pijana
- Wiem – Wstał z łóżka i podał mi rękę. – Nie chciałem robić nic wbrew tobie – Przyciągnął mnie blisko siebie.
- Aha William i.. – Jack wszedł do pokoju bez pukania. Przerwał kiedy nas zobaczył a na jego twarzy pojawił się grymas. – Jesteście obrzydliwi
- Kto jest obrzydliwy? – Do pokoju wbiegła Elizabeth a za nią Evan. Przytuliły się mocno do Williama, powalając go na ziemie.
- Mam nadzieję że byliście grzeczni – William podniósł się razem z nimi.
- Stary te dzieci to małe potwory – Jack stał oparty o ścianę a tuż obok niego najstarszy syn Williama. – Michael rzucił we mnie jajkiem – Roześmiałam się kiedy to usłyszałam.
- Nie dałeś mi oglądać telewizji – Michael wzruszył ramionami a na jego twarzy pojawił się nonszalancki uśmiech taki sam jak u Williama.
- Muszę dziś załatwić parę spraw – William postawił Elizabeth i Evana na podłogę i spojrzał na mnie. – Mogłabyś się nimi zając? Jeden dzień
- Tak proszę! – Elizabeth zaczęła błagać mnie na kolanach. – Pani Dixie jest super
- Chyba nie mam wyboru – Wzięłam ją na ręce a ona oplotła mnie wokół szyi. – Kto by odmówił takiej piękniej dziewczynce
- Macie zachowywać się grzecznie – William zwrócił się w stronę chłopaków. Zmarszczył brwi kiedy jego wzrok powędrował w stronę Michaela. – Przede wszystkim ty. Nie chcę słyszeć że oglądasz telewizje do późna albo gnębisz brata – Michael na słowa Williama przewrócił oczami.
- To on się zachowuję jak cipa – Michael roześmiał się kiedy zobaczył że jego młodszy brat przytula się do nogi Williama.
- Słownictwo Michael – Podszedł bliżej swojego syna. – Nie będę dwa razy powtarzać zasad jakich masz się trzymać – Spojrzał w stronę Jack'a. – Jedziesz ze mną?
- Zostanę z Dixie –Rudy chłopak rozejrzał się dookoła siebie. – Przyda jej się dodatkowa para rąk
William wypuścił ciężko powietrze z ust i podszedł bliżej swoich dzieci. Pożegnał się z nimi i wyszedł, dając mi i Jack'owi wolną rękę.
CZYTASZ
I Always comeback | William Afton x reader
FanfictionWiliama Aftona mieszkańcy Hurricane na zawsze zapamiętają jako psychopatę oraz mordercę, który bez wahania zabił niewinne istoty. Dixie Henderson poznając Williama nigdy by nie pomyśla, że przyczyniłby się do takiej zbrodni. Jednak czy udałoby jej s...