Od ostatnich wydarzeń minęły dwa dni a ja z Williamem nie widziałam się od tego momentu. Było mi tak cholernie przykro, ale wiedziałam że nie mogę go zmusić do pozostania ze sobą. Dekorowałam właśnie z Mią i Jack'iem salę w pizzerii na urodziny najmłodszego syna Williama, Evana. Nie umiałam się skupić na niczym. Czułam się wykorzystana a zarazem było mi tak głupio że moje ostatnie słowa w jego stronę to „kocham cię". Stałam na drabinie i wieszałam balony na filarach. Usłyszałam otwieranie się drzwi wejściowych, ale byłam zbyt zajęta by sprawdzić kto zjawił się w pizzerii. Do momentu aż nie usłyszałam czyjegoś głosu tuż pode mną.
- Przepraszam bardzo – Odwróciłam się a mój wzrok utkwił w młodym chłopaku, który z uśmiechem mi się przyglądał. Na sobie miał polo z logiem pizzerii i czarne jeansy. Jego piegowata twarz pasowała do blond loków na głowię. Zeszłam z drabiny a moja noga ześlizgnęła się na jednym z schodków, przez co spadłam z drabiny prosto na niego. – Nic pani nie jest?
- Nie chyba nie – Odsunęłam się od niego trochę. Szybko go wyminęłam i związałam swoje jasne włosy w kucyka. – A ty do kogo?
- Pan Afton poprosił mnie abym pomógł przy oświetleniu – Stanął dumnie obok mnie a uśmiech nie znikał mu z twarzy.
- Pan Afton cię prosił? – Prychnęłam i w końcu na niego spojrzałam. – Zatem przekaż panu Aftonowi że nie potrzebujemy pomocy – Przewróciłam oczami i znowu go zwinnie wyminęłam. Zaczęłam nakrywać stoły i kłaść na nich przekąski.
- Ostrzegał że może być pani niemiła – Znowu pojawił się obok mnie a jego obecność zaczęła mnie irytować. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Po prostu zrób to co masz zrobić i nie łaź mi pod nogami – Uśmiechnęłam się sztucznie i wróciłam do swojej pracy. – Nawet się nie przedstawiłeś
- Noah Owens – Wyciągnął dłoń w moją stronę a ja zmarszczyłam brwi. – A pani to Dixie Henderson, mam rację? Miło panią poznać
- Weź się już do tej pracy – Odeszłam od niego i kierowałam się w stronę Mii i Jack'a, którzy znajdowali się w kuchni.
***
Po kuchni unosił się piękny zapach ciasta marchewkowego, który otulał przyjemnie moje nozdrza. Jack siedział na blacie i z uwagą przyglądał się Mii, która wyjęła owe ciasto z piekarnika.
- O Dixie! – Mia podbiegła do mnie wyraźnie czymś podekscytowana. – Widziałaś tego Technika?
- Tego samego, którego przysłał Afton? – Przewróciłam oczami i usiadłam na blacie obok Jack'a.
- Jest na maksa przystojny – Przyglądała mu się zza szyby. – Myślicie że jest wolny?
- Od dwudziestu minut o nim gada – Jack założył na nos ciemne okulary przeciwsłoneczne i oparł się o szafkę. – Obudź mnie jak przestanie tyle pierdolić – Dostał w głowę mokrą ścięrą od Mii na co się zaśmiałam. – Pojebało cię?
- Mógłbyś mnie słuchać a nie udawać że słuchasz – Mia podeszła do mnie i oparła łokcie o blat. – A jak u ciebie wyglądają sprawy miłosne?
- W końcu gadasz z sensem Hunter – Jack zdjął okulary a na jego twarzy pojawił się dobrze mi znany u niego uśmiech. – Opowiadaj Dixie
- No ja i William.. – Zdanie przerwało mi otwieranie się drzwi wejściowych a zarazem William kłócący się z Henry'm.
- O wilku mowa – Jack zbliżył się do szyby, aby lepiej widzieć przebieg kłótni a ja i Mia zrobiłyśmy dokładnie to samo.
- Powiedziałem ci że mają być roboty bez ludzi w środku – William stanął przed Henrym i odpalił papierosa.
CZYTASZ
I Always comeback | William Afton x reader
FanfictionWiliama Aftona mieszkańcy Hurricane na zawsze zapamiętają jako psychopatę oraz mordercę, który bez wahania zabił niewinne istoty. Dixie Henderson poznając Williama nigdy by nie pomyśla, że przyczyniłby się do takiej zbrodni. Jednak czy udałoby jej s...