45

11 1 8
                                    

Byłam w takim stanie, że przez dłuższą chwilę kręciłam się rozgorączkowana po szkole, nie mogąc znaleźć wyjścia, jednak plątanina korytarzy w końcu doprowadziła mnie do celu. Skłamałam stojącemu przy drzwiach głównych facetowi, który robił za ochronę, że idę zapalić, żeby móc wydostać się z budynku. Chciałam stamtąd wyjść i nigdy nie wracać, już nigdy nie musieć widzieć tych ludzi na oczy, a pewnej ciemnookiej blondynki w szczególności.

Stojąca odpowiednio daleko od wejścia do szkoły betonowa donica wbrew pozorom okazała się być idealnym miejscem do ukrycia się przed wszystkimi. Usiadłam na jej brzegu, patrząc się tępo w chodnik, a w uszach cały czas dudniło mi ostatnie pytanie Melanie zadane głosem, który nadal przyprawiał mnie o ucisk w klatce piersiowej. Wiedziałam, że nawet jeśli nie była trzeźwa, dokładnie to miała na myśli. Przez te wszystkie miesiące raniłam ją, nie mając o tym pojęcia. Dlaczego nic mi nie powiedziała? Może wtedy nie czułabym się teraz jak ostatnia idiotka i najgorsza osoba na świecie. Niby byłyśmy przyjaciółkami, a ona związała się z najbardziej toksycznym chłopakiem w tej szkole tylko dlatego, żeby ode mnie uciec. Naprawdę aż tak cierpiała przeze mnie, że było to tego warte? Przecież nigdy w życiu nie chciałam być źródłem jej zmartwień, co ze mną nie tak?! Dlaczego jestem taka?! Ona była dla mnie taka dobra, pomogła mi przejść przez najgorszy etap mojego życia, ale to było dla niej za dużo.

I widzisz jak się skończyło? To wszystko twoja wina

Ale przecież nikt nie kazał jej żyć moimi problemami...

No właśnie, przecież nie tylko ja byłam tutaj winna. Nawet jeśli już podzieliłam się z nią tym wszystkim, to jest to wyłącznie moja sprawa, a to, że ona sama przejmowała się nimi bardziej, niż powinna, to już jej kłopot. Zanim się do niej wprowadziłam, doskonale wiedziała, że mam ze sobą dość spory bagaż problemów, w takim razie dlaczego pozwoliła mi u siebie zamieszkać i otwierać się z nimi przed nią? Musiała się liczyć z ryzykiem, że może to źle na nią wpłynąć, ale widocznie się tym nie przejęła i teraz chce wpędzić mnie w poczucie winy, jakbym nie miała go w sobie wystarczająco dużo. Skoro tak bardzo ją unieszczęśliwiałam, mogła mi pozwolić utopić się w tej pieprzonej wannie, byłoby lepiej. Ona miałaby swoje spokojne życie beze mnie, a ja byłabym po drugiej stronie z ludźmi, którym faktycznie na mnie zależało. Naprawdę żałuję, że to nie ja zginęłam w pożarze kamienicy, Daniel miał przed sobą życie warte przeżycia, a ja co? Dla każdego jestem chodzącym problemem, bez którego świat byłby o wiele piękniejszy. Nie mam przecież nikogo, komu naprawdę by na mnie zależało...

Chcę zniknąć, muszę zniknąć

A już na pewno z jej życia

Po tym, co się wydarzyło w łazience, nie byłabym w stanie spojrzeć jej w oczy, o wspólnym mieszkaniu już nawet nie wspominając. Muszę się stamtąd wynieść jak najszybciej. Tylko jak?

I gdzie? Pod most?

Nie, nie, ja nie chcę wylądować na ulicy. Nie mam pracy, nie mam pieniędzy, nawet nie skończyłam szkoły. Nie chcę tułać się po najtańszych hotelach, nie chcę skończyć bez stałego dachu nad głową.

Gdzie ja pójdę?

Mój ledwie unormowany oddech znów przyspieszył, tak samo jak kołatanie w piersiach. Siedziałam na donicy, nie będąc w stanie się poruszyć, jedynie niekontrolowanie drżąc z nerwów, które mną zawładnęły.

Nie mam gdzie się podziać...

Co się ze mną stanie? Jak ja się utrzymam? Cholera, mam dopiero osiemnaście lat, tego wszystkiego jest za dużo, o wiele za dużo...

Nie mam nikogo, kto mógłby mi pomóc...

Nikogo...

Córka miliardera i arystokratki zgnije w rynsztoku bez grosza przy duszy, co za wstyd...

Years Without YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz