Termin opuszczenia przeze mnie hotelu zbliżał się wielkimi krokami, a ja nie miałam siły szukać nowego. Przez nagromadzony w moim życiu stres jadłam coraz więcej i na skutek tego miałam jeszcze większe wyrzuty sumienia, bo tycie wcale nie jest mi teraz potrzebne, ale nie jestem w stanie powstrzymać zajadania stresu, w którym teraz żyję. Będę samotna, bezdomna i gruba, wręcz nie mogę się doczekać...
Nawet się nie obejrzałam, a nadeszła sobota i szykowałam się na urodziny Melanie. Ubrana w luźne czarne cygaretki w białą kratę i równie ciemny sweterek dokonywałam ostatnich poprawek przed lustrem. Makijaż w porządku, (mam nadzieję, że nowo nabyta, wodoodporna masakra zda egzamin w razie czego), wcale nie wyglądam jakbym prawie nie spała w nocy przez zżerający mnie stres, jednak coś w moim gładkim koku na karku mi nie pasowało. Po dłuższej chwili wpatrywania się w swoje mizerne odbicie stwierdziłam, że ta fryzura przy moim ubiorze jest zbyt poważna jak na urodziny koleżanki. Rozpuściłam włosy na krótką chwilę, po czym spięłam je w wysokiego kucyka na czubku głowy. Od razu lepiej.
***
- Całkiem tu przytulnie... - usadowiłam się wygodniej w brunatnym fotelu stojącym w kącie kawiarni, do której zaprosiła mnie blondynka. Chyba zapamiętała incydent sprzed tygodnia i dlatego ponownie zajęłyśmy najbardziej odludne miejsce, gdzie nie byłyśmy na widoku nikogo.
- Uwielbiam to miejsce. – uśmiechnęła się do mnie szeroko – Jeszcze raz dziękuję za okulary. Zawsze chciałam mieć coś markowego, od projektanta, ale szkoda było mi wydawać tyle pieniędzy.
- Miałam do wyboru jeszcze czerwone, ale pasowałyby do niewielu rzeczy. – wzruszyłam ramionami, niby to beznamiętnie. Doskonale pamiętam, jak zleciały mi z włosów i od razu rzuciłam się w stronę schodów by je znaleźć.
A on mi je podał...
- W dodatku tamte były nieco obite na dole.
Ciekawe przez czyj twardy łeb
- Więc wybrałam te. – uśmiechnęłam się sztucznie, wbijając paznokcie we wnętrze dłoni.
- Są piękne, naprawdę. – spojrzała na mnie z wdzięcznością w swoich czekoladowobrązowych oczach.
- Drobiazg. – patrzyłam, jak blondynka ubiera je sobie na nos.
- Jak wyglądam? – spojrzała na mnie.
- Pięknie. – mój uśmiech stracił nieco ze swojej sztuczności. Naprawdę było jej w nich do twarzy, lepiej niż mi. Zresztą, teraz we wszystkim wyglądam okropnie, więc to bez różnicy – Gdzie ty wynalazłaś takie fajne miejsce? – próbowałam podtrzymać rozmowę, ale w taki sposób żeby to blondynka mówiła, a ja bez wyrzutów sumienia będę mogła wtedy siedzieć cicho.
- Jakoś rok temu Dionne odkryła to miejsce i zabrała nas tutaj. – powiedziała, upijając łyk swojej kawy.
- Wybacz że pytam, bo powinnam to wiedzieć, ale kim jest Dionne? – uśmiechnęłam się ze skruchą.
Wstydź się Elizabeth, powinnaś znać swoich kolegów z klasy po tym miesiącu, a ty rozmawiałaś tylko z Melanie, którą jako jedyną rozróżniasz z tej nieprzebranej masy licealistów.
- Dionne to moja kumpela z ekipy. Ta z czarnymi warkoczykami.
- Rzeczywiście. – przygryzłam wargę, rumieniąc się z zażenowania swoją własną osobą – Może powiedz mi lepiej o wszystkich swoich „kumplach z ekipy" żebym na przyszłość chociaż ich rozróżniała. – wymusiłam uśmiech na twarzy; czułam się jak idiotka.
- No dobra. – uśmiechnęła się beztrosko, odkładając kubek na stolik – Tak w najbliższej paczce jest nas szóstka, ale tych ludzi łącznie jest więcej, zależy na którym przedmiocie siedzimy.
CZYTASZ
Years Without You
RomanceKontynuacja What is Happiness Wydarzenia minionych wakacji drastycznie wywróciły świat Ellie do góry nogami. Czy zdoła wrócić do normalności i czy wreszcie odnajdzie szczęście, które może wcale nie jest tak daleko?