12

18 4 12
                                    

Starsi ludzie często kładą się spać dość wcześnie; mam nadzieję, że moja wizyta w sprawie mieszkania nie będzie dla tego mężczyzny problemem. Dochodziła siódma, a ja stałem przed drzwiami na ostatnim piętrze w kamienicy Eddy'ego. Wejście aż tutaj było dla mnie niemałym wyczynem, ale normalnie nie sprawiłoby mi większego problemu, wszystko przez ten pieprzony upadek w kamienicy i nawdychanie się czadu. Musiałem przystawać co piętro, by unormować nieco świszczący oddech i by kłucie w żebrach ustało. Stałem przed tymi nieszczęsnymi drzwiami, ciężko oddychając. Na samą myśl o tym, że jeżeli uda mi się zdobyć to mieszkanie, to będę musiał pokonywać tą trasę kilka razy dziennie, miałem ochotę odpuścić i spać pod mostem.
Nerwowo przenosiłem swój ciężar z nogi na nogę, w końcu przecież czego ja oczekuję? Cały czas wszystko mi się wali, dlaczego to miałoby mi się udać? Przecież na dziś i tak wyczerpałem swój limit sukcesów, nie licz na nic wielkiego Daniel.

- Kto tam? – zza drzwi dało się słyszeć przytłumiony męski głos.

- Dobry wieczór, ja w sprawie mieszkania; doszły mnie słuchy, że chce je pan wynająć. – powiedziałem z twarzą przy drzwiach, by lokator słyszał mnie wyraźnie.

- Zapraszam. – usłyszałem szczęk otwieranych drzwi i już po chwili stałem z mężczyzną twarzą w twarz.
Eddy mówił, że jest koło sześćdziesiątki, jak dla mnie wyglądał jeszcze starzej. Twarz poorana zmarszczkami i plamami starczymi, z wyraźnie odcinającymi się od reszty przyjaznymi, brązowymi oczami. Typowy starszy pan z okularami w pulowerze i z przerzedzonymi, białymi włosami. Brakowało mu chyba tylko laski albo balkonika. Nie wyglądał mi na kogoś, kto ma jechać do Afryki w celu pomagania tamtejszym ludziom, przecież on musi ledwo dawać sobie radę z wejściem na to ostatnie piętro – Jak masz na imię, chłopcze?

- Daniel.

- Jestem Joseph, dla znajomych Joe. – uścisnął moją rękę, uśmiechając się do mnie.

- To na mnie znajomi zwykli mówić Daniel, nikt nie używa skrótów, a i ja bardzo lubię swoje imię.

- Dobrze, Danielu. Chcesz napić się herbaty?

- Nie chcę robić problemu... - niepewnie wszedłem do hallu, skanując wnętrze wzrokiem. Na pierwszy rzut oka widać, że małe mieszkanie, meble pamiętają chyba jeszcze czasy wojny, ale mimo wszystko było tu przytulnie.

- Och, nalegam. – uśmiechnął się do mnie życzliwie, idąc krok w krok za mną.

- W takim razie niech będzie. – odwzajemniłem uśmiech, siadając na krześle przy stole w pokoju dziennym. Chociaż musiała to być również sypialnia, o czym świadczyła zaścielona wersalka. Biedny człowiek, śpi jedynie na połowie tak niewygodnego mebla, może to konkurować chyba tylko z ławką na dworcu. Dobrze wiem, o czym mówię.

Gdy tak czekałem, aż właściciel mieszkania ponownie zawita do pomieszczenia i będę mógł z nim poruszyć temat mieszkania, rozejrzałem się dokładniej po pokoju. Ściany oklejone tapetą w wyblakłym odcieniu żółtego z jakimiś wzorkami, których nie byłem w stanie zidentyfikować jako racjonalny kształt, choć podejrzewam, że były to malutkie bukieciki. Listwy przy podłodze i suficie miały ciemnobrązowy kolor, jednak wyraźnie było na nich widać upływ czasu. Z sufitu zwisała zakurzona lampa z plastikowym abażurem identycznym jak klinkiety wiszące nad łóżkiem i w korytarzyku. Naprzeciwko wejścia do pokoju dziennego znajdywała się mała kuchnia, w której starszy pan właśnie nalewał herbatę do dzbanka. Ne lewo od kuchni znajdowały się białe drzwi, domyśliłem się, że prowadzą one do łazienki. Całe mieszkanie wydawało się jakby zatrzymać w czasie pięćdziesiąt lat temu; jedynie telewizor stojący na półce w meblościance świadczył o tym, że żyjemy w latach dziewięćdziesiątych, grubo po wojnie. Nie jest to mieszkanie, w którym chciałbym spędzać dnie i zapraszać tu kogokolwiek, ale lepsze coś takiego niż mieszkanie pod mostem. Ten facet pewnie doskonale zdaje sobie sprawę z warunków, jakie tu panują i nie będzie żądał wygórowanej ceny za wynajem, a właśnie na tym najbardziej mi zależy. Przecież zawsze mogę się zaszyć trzy piętra niżej, u Eddy'ego. Jestem pewien, że nie będzie miał nic przeciwko wizytom nowego sąsiada z góry.

Years Without YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz