9

21 5 5
                                    

- Też lubię ten stolik. – blondynka przyszła niedługo później i zajęła miejsce naprzeciw mnie, zawieszając torebkę na oparciu krzesła – Nikt nie patrzy ci w talerz.

- Ciebie też to denerwuje? – spytałam, dalej chcąc stwarzać pozory, że wszystko u mnie w porządku.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo. – uśmiechnęła się, opierając podbródek na grzbiecie dłoni. Gdy tylko jej głowa zmieniła ustawienie, grzywka natychmiast zaczęła zasłaniać jej oczy – Boże, już z nią nie wytrzymam! – prychnęła niczym kotka, co wyglądało dość zabawnie. Zaczęłam przypatrywać się jej intensywnie, próbując skupić myśli na swoim spojrzeniu zamiast na zabawnej reakcji dziewczyny – Tylko czekam jak mi odrośnie, ścięcie jej było bardzo złą decyzją. – dalej narzekała pod nosem, aż w końcu zauważyła, jak jej się przypatruję. – Coś się stało? - posłała mi zaskoczone spojrzenie – Jestem brudna, tusz mi się rozmazał? – momentalnie sięgnęła po torebkę, szukając w niej lusterka.

- Nie, tylko... - podrapałam się po karku, lekko onieśmielona i zawstydzona tą sytuacją. Gdy tylko zdałam sobie sprawę, co właśnie zrobiłam, zmroziło mnie.

Pamiętam kto zawsze tak robił w takiej sytuacji.

Wbiłam sobie paznokcie w kark, dosłownie w kręgosłup. Na tyle mocno, że aż bolało. Czułam łzy pod powiekami; natychmiast je otarłam, czując nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej.

- Dobra, tusz na swoim miejscu. – powiedziała, chowając lusterko spowrotem do torebki. Ne pewno musiała widzieć moją reakcję, chyba nawet ślepy by ją zauważył, ale z jakiegoś powodu tego nie skomentowała. Byłam jej za to wdzięczna – Kupiłam inny niż zwykłam kupować i testuję, czy przypadkiem nie jest gorszy. Na razie zdaje egzamin. – uśmiechnęła się promiennie, patrząc na mnie tymi wesołymi oczami. Za to w moich ponownie zaświeciły łzy. Jej spojrzenie, jej troska, jej szanowanie moich granic... Melanie patrzy na mnie jak na człowieka, nie jak na laleczkę z wystawy; rzadko kiedy byłam tak traktowana, nie przywykłam do ludzi, którzy szanują moje uczucia i akceptują mnie taką, jaka jestem.

On tak robił...

Czułam, że jestem jej coś winna za taką bezinteresowność wobec mnie. Może dla niej takie coś jest normalnie, jednak w moim świecie na akceptację trzeba było sobie zasłużyć.

- Melanie... - zaczęłam, po czym musiałam odchrząknąć – Muszę... Chciałabym ci coś powiedzieć. Wytłumaczyć. – Boże, czemu ten głos musi mi się tak łamać?! Opanuj go. Wbiłam paznokcie w dłoń, przez burzę emocji w moim umyśle, którą próbowałam opanować. Zauważyłam to dopiero gdy poczułam ból spowodowany wyraźnymi już wgnieceniami w dłoni. Zbyt często to robię ostatnimi czasy – Chcę ci wytłumaczyć to, dlaczego zachowuję się tak, a nie inaczej. Wytrzymałaś przy mnie cały tydzień i mimo wszystko sądzę, że zasługujesz na jakiekolwiek wyjaśnienie.

- Nie muszę go mieć. – położyła swoją rękę na stole tuż obok mojej, jednak jej nie dotknęła, jednocześnie patrząc mi w oczy – Nie musisz mówić o tym na głos, jeżeli jest to dla ciebie niekomfortowe lub sprawia ci przykrość.

- Ale chcę! – podniosłam głos, wbijając wzrok w stół. Nie mogłam zdobyć się na kontakt wzrokowy.
Blondynka widocznie nie spodziewała się takiej reakcji; usiadła prosto na krześle, nieco się ode mnie odsuwając, jednak nie spuszczając ze mnie wzroku.

- W takim razie opowiadaj. – powiedziała cicho, spuszczając wzrok.

- Dobrze. – poczułam, jak ręce zaczynają mi drżeć. Naprawdę nie wiem, dlaczego się w to pakuję, mówię o tym na głos skoro wiem, że będę się po tym czuć jeszcze gorzej, ale chcę żeby wiedziała i zrozumiała to na odpowiedniej płaszczyźnie. Bym nie była w tym wszystkim sama - Nie będę wdawać się w szczegóły, bo to za świeże, powiem ogólnie. – wypuściłam przeciągle powietrze, czując na sobie baczne, zatroskane spojrzenie blondynki – Dwa tygodnie temu bliska mi osoba... Chłopak bliski memu sercu... - nie mogłam zlepić sensownego zdania, nerwy mi na to nie pozwalały. Czułam, jak z mojego oka wydostaje się łza i spływa po policzku. Potem następna. I jeszcze następna – Zginął w pożarze, próbując ratować cudze życie. – wybuchłam płaczem, całe szczęście zatykając usta ręką, powstrzymując skowyt. Teraz śmierć Daniela Lewisa stała się nie jedynie myślą wysysającą ze mnie życie, a bolesnym faktem.

Years Without YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz