39

14 1 37
                                    

Wszechświat chyba sprzymierzył się przeciwko mnie i temu spotkaniu, bo od samego początku nic nie szło po mojej myśli: wstałam za późno, włosy za nic nie chciały mi się ułożyć, a na dodatek bluzka i spódniczka, które wybrałam sobie na dzisiaj, nie pasowały do siebie tak dobrze, jak w mojej głowie. Zirytowana do granic możliwości szybko przebrałam się w pierwsze, co mi się nawinęło, czyli długą, czarną sukienkę na szerokich ramiączkach, spięłam włosy w koka na karku, narzuciłam na ramiona jeansową kurtkę, chwyciłam torebkę i wybiegłam z mieszkania, licząc na to że się nie spóźnię. Na szczęście mieszkamy blisko centrum, więc kilkanaście minut szybkiego marszu później znalazłam się pod ratuszem. Od razu zauważyłam Marco siedzącego na schodach, wpatrzonego w książkę.

- Hej. – podeszłam do niego.

- O, już jesteś Ellie. - spojrzał na mnie i uroczo się uśmiechnął. Odwzajemniłam to, czując się nieco nie na miejscu. Minęło sporo czasu od ostatniego razu, gdy zostałam gdzieś zaproszona. Chłopak wstał ze schodów i pocałował mnie w policzek na powitanie - Miło cię znów widzieć.

Zamurowało mnie. Pierwsza randka i on już mnie całuje na powitanie? To kwestia kultury czy może... serio mu się podobałam?! Starałam się oddychać spokojnie, jednak po tej fali emocji, która mnie uderzyła, było to ciężkie. Fakt, nie był to nasz pierwszy i na pewno nie najbardziej namiętny pocałunek, ale wtedy było to pod wpływem chwili, a przede wszystkim alkoholu, więc ten sposób powitania mimo wszystko nieco mnie zaskoczył.

- Ciebie też. - nerwowo wbiłam paznokcie we wnętrze dłoni, próbując zignorować to, jak niespokojnie kołatało mi serce - Co czytałeś? - spytałam nieco zachrypłym głosem, wbijając wzrok w trzymaną przez niego książkę. Miałam nadzieję, że to pytanie odwróci jego uwagę od mojej osoby i tej żałosnej reakcji.

- A, nic takiego. Książkę na studia. - podniósł ją, bym mogła zobaczyć okładkę, jednak ledwie zdążyłam przeczytać tytuł, on od razu schował ją do torby.

- Co studiujesz? - spytałam, chcąc kontynuować naszą rozmowę na neutralnym gruncie, nie tylko dlatego, że nadal nie ochłonęłam po tym nietypowym powitaniu. Jeżeli rzeczywiście chciałam, by wynikło z tego coś więcej, musiałam go lepiej poznać, bo na obecną chwilę wiedziałam tylko jak ma na imię i skąd pochodzi. Mało imponująca wiedza, tym bardziej że nie wyglądał mi na wygadanego typa, który ułatwiłby mi to zadanie.

- Amerykanistykę. - widząc, że pomału zaczęłam schodzić po schodach, zrównał swój krok z moim, poprawiając brązową torbę na ramieniu.

- Podoba ci się ten kierunek? - przymrużyłam delikatnie oczy. Wyglądał mi na humanistę, ale mimo wszystko wyobrażałam go sobie jako studenta czegoś powiązanego z antykiem, skoro sam wyglądem przypominał perfekcyjną grecką rzeźbę... No cóż, po tym kierunku przynajmniej ma większe szanse na znalezienie sensownej pracy.

- Bardzo. - uśmiechnął się szeroko - Aż przykro mi się robi na myśl, że to już ostatni semestr i będę musiał wracać do siebie. U was jest tak pięknie... - westchnął, stając na chodniku tuż obok mnie i patrząc w górę na szczyty stojących nieopodal wieżowców.

- Pod jakim względem?

- Pod każdym. - spojrzał mi w oczy, na co przez moje ciało przeszedł przyjemnie elektryzujący dreszcz. Nerwowo zacisnęłam dłoń na pasku torebki, obdarzając Marco delikatnym uśmiechem - Bucaramanga to przy Filadelfii zapyziała dziura.

- Trawa zawsze jest bardziej zielona po drugiej stronie płotu. - mruknęłam, próbując przetrawić w myślach nazwę miasta, którą przed chwilą powiedział.

- Proszę? - nachylił się w moją stronę, na co moje serce zaczęło niespokojnie kołatać. Mimowolnie wbiłam paznokcie w pasek torebki, starając się nie pokazywać po sobie jakiejkolwiek reakcji - Jaka trawa i jaki płot? To jakieś angielski idiom czy coś? Wybacz, nie jestem jeszcze w nich zbytnio obeznany...

Years Without YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz