Dla Sydney2469
●●●●●●●●●●●●
- Niemcy co ty sobie wyobrażasz? - stanęłam przed moim narzeczonym, w sumie to nie przed nim tylko masą papierów, przez które nawet nie było go widać.
- Co się znowu stało? - zapytał, ale jego wzrok nawet na chwile nie zatrzymał się na mnie.
- Przez dwie godziny czekałam na ciebie z florystką, żeby wybrać te pieprzone kwiaty, a ty nie raczyłeś się zjawić - miałam ochotę tupnąć nogą, jak małe dziecko, żeby pokazać, jak bardzo wściekła byłam w tamtym momencie.
- Nie przesadzaj. Wybieranie kwiatów należy raczej tylko do twoich obowiązków, mi to bez różnicy, jaki kolor będą miały - przewrucił kolejną kartkę w teczce.
- A nasz ślub to w ogóle cię jeszcze obchodzi? Bez różnicy gdzie, bez różnicy jakie kwiaty, może jeszcze nie ma różnicy czy będę tam ja, czy jakaś obca kobieta!? - dopiero na mnie spojrzał, poprawił okulary na nosie i westchnął teatralnie.
- Dobrze przepraszam, możemy wrócić do tej rozmowy, kiedy skończę? - patrzyłam na niego przez chwile, obróciłam się na pięcie i wyszłam z jego nory, którą niektórzy nazwaliby gabinetem.
●2 dni później●
- Dzięki Rzesza, że mnie odebrałeś, mam wrażenie, że cały świat ostatnio się na mnie uwzioł - wracałam od rodziców pociągiem i oczywiście znając moje szczęście, na tory spadło drzewo. Pociąg był opóźniony, o godzinę co za tym idzie, spóźniłam się na ostatni autobus.
- Nie ma sprawy, co tak właściwie się stało, że mój syn nie był łaskaw po ciebie przyjechać? - Niemcy był podobny do ojca, ale tylko z wyglądu. Oboje byli bardzo wysocy, a z twarzy no praktycznie kropka w kropkę, jedynie u Rzeszy zarysowywało się doświadczenie życiowe w postaci niewielkiej zmarszczki na czole. Z charakteru to kompletnie różne osoby.
- Ostatnio mamy słaby okres, nie w sumie nie słaby, beznadziejny - zaczełam bawić się palcami, zawsze tak robie, kiedy się denerwuje.
- Co znowu nawywijał? - był jednocześnie skupiony na drodze, jak i na tym, co mówię, już dawno nikt tak po prostu mnie nie słuchał.
- Może to ja wszystko wyolbrzymiam, może to stres związany ze wszystkim, co ostatnio robie, ale on mnie ignoruje. Tak jak by to, że wyjdziemy za siebie i spędzimy ze sobą resztę życia, było takie oczywiste. Poprosiłam go, żeby wybrał ze mną kwiaty, a on nie przyszedł, czekałam jak głupia z florystką, licząc na to, że zaraz się zjawi - cholera rozdrapałam skórkę.
- Boże on nie wie jakie szczęście ma, że jesteś obok i go znosisz - staneliąmy na światłach więc mógł na mnie spojrzeć i od razu zauważył mój zakrwawiony palec. Sięgnął do schowka i podał mi plasterki - Jeśli będziesz potrzebować pomocy, to daj mi znać dobrze?
Popatrzyłam przez chwile na niego i jedyne co mogłam w tej sytuacji zrobić to delikatnie pokiwać głową.
●2 tygodnie później●
Wracam właśnie z Rzeszą z wydarzenia charytatywnego organizowanego przez Unie. Dlaczego nie z moim kochanym narzeczonym, który mnie ignoruje? Musi tam siedzieć do końca i zabawiać jakichś gości, którzy okazali się ciekawsi ode mnie. Rzesza zaproponował, że podrzuci mnie do domu, a ja nie protestowałam.
- A widziałeś tamtą kobietę w różowej sukience? Te „wzory” wyglądały jak by ktoś, wylał na nią butelkę wina - nie mogłam przestać się śmiać, może dlatego, że to ja wlałam w siebie butelkę wina.
- Nie zwróciłem na to uwagi, dzisiaj tylko jedna kobieta przykuła moją uwagę - przysięgam Rzesza prowadzący auto w drogim smokingu to niezły obrazek. Cholera, o czym ja myśli?
- Szczęściara - czemu Niemcy nie zwraca tak na mnie uwagi?
- Miała piękna granatową sukienkę, a włosy miała ułożone w piękne fale, miała długie nogi, ale niestety miała pierścionek na ręce - o zabawne ja też dzisiaj mam granatową sukienkę.
Zajechaliśmy pod dom, w którym miałam spędzić resztę swojego beznadziejnego życia. Teraz po tym winie jakoś wszystko wydawało się takie proste. Spakować się i pójść gdzie mnie nogi poniosą. Tak teraz byłabym w stanie to zrobić.
- Choć podprowadzę cię, żebyś mi orła nie wywinęła w tych szpilkach - jak dżentelmen obszedł samochód i otworzył mi drzwi. Wziął mnie pod ramię i powoli szliśmy w stronę wejścia.
Jego ramie było silne, czułam, że choćbym nie była w stanie utrzymać równowagi to i tak stałabym prosto. Miło było poczuć się przez chwilę bezpieczną. Poprosił mnie o klucz, który bez dyskusji mu podałam. Ale dlaczego nie mogę czuć się bezpieczna w ramionach osoby, za którą mam wyjść? Tylko mężczyzny, który po prostu jest dla mnie miły, bo zostaniemy rodziną? Gdzie w tym wszystkim logika?
- Dziękuje, że pomogłeś mi dostać się do domu, zanudziłabym się tam.
- Nie ma sprawy - stał w przedpokoju i patrzył jak nieporadnie ściągam buty. Nagle poczułam, że staje za mną i mnie mocno przytrzymuje. No ładnie prawie poleciałam do tyłu na komodę.
Obróciłam się nagle, ale on dalej mnie trzymał. Moja klatka piersiowa przylegała do jego. Daje słowo, że nikt jeszcze tak na mnie nie patrzył. Próbował wywiercić wełnie dziurę spojrzeniem, a jednocześnie było w tym coś delikatnego. Jego dłonie przesunęły się na moją talię, a mnie przeszedł dreszcz. W końcu powoli się pochylił i delikatnie objął moje usta swoimi. Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam motyle w brzuchu. Ten przyjemny prąd, który przechodzi całe ciało. Alkohol w mojej krwi jeszcze bardziej napędził mnie do działania. Dłonie oplotły jego szyje, żeby być jeszcze bliżej, co za tym idzie nasz pocałunek, stał się agresywniejszy. Czułam jak z każdą cholerną sekundą, byłam coraz bardziej podekscytowana tym dotykiem, jak bardzo potrzebowałam takiej czułości.
- Ja nie mogę - szeptałam między pocałunkami.
- Oczywiście, że możesz - przerwał nasz pocałunek, a mnie od razu napadły wyrzuty sumienia. - On traktuje cię jak nic, praca jest dla niego ważniejsza. Nie liczysz się dla niego. Pokarze ci jak to jest być, przez kogoś uwielbianą, pokaże ci jak to jest żyć. Tylko mi pozwól, spakuj się i jedź ze mną.
Pov. Niemcy
Cholera przegiąłem. Jadę do domu z bukietem kwiatów, róże czerwone, mam nadzieje, że jej się spodobają.
- Kochanie wróciłem, strasznie przepraszam za wczoraj i w ogóle za moje ostatnie zachowania! - odpowiedziała mi cisza.
Zajrzałem do sypialni, była pusta obleciałem cały dom a jej nigdzie nie było, w końcu zajrzałem do kuchni, a tam na blacie leżał pierścionek, który jej dałem. Straciłem ją.
●●●●●●●●●●●●●●
- Ej Niemcy co ty być zrobił jak by stary serio odebrał ci dziewczyne?- Ja nie jestem STARY!
- W sumie to życzyłbym jej powodzenia.