●Węgry x Reader●Gulasz●

263 21 2
                                    

- Polska, kurwa mamy problem - słyszałam, jak mojej szwagierce wypada telefon z ręki, łapie go i pospiesznie przykłada go do ucha.

- Co się od Janie Pawla?

- Twój brat wpadł w jakiś jebany trans - wychiliłam głowę za ściany, żeby zobaczyć swojego chłopaka mieszającego w garze tą przeklętą miksturę.

- Czy on jest w kuchni?

- Tak.

- Czy macha radośnie tyłkiem? - wychlałam się jeszcze raz i potwierdziłam. Ładny ma ten tyłek serio.

- Czy on ma na to jakieś leki? - błagam, jaka kolwiek deska ratunku.

- (T.I.) wpadł w sidła gulaszu, już nic go nie uratuje. - no to czas strugać sobie trumnę. Podziękowałam za „rade” i się rozłączyłam.

Węgry wrócił od Unii tak sfrustrowany, że nawet się ze mną nie przywitał i od razu runął na kanapę. Pytałam, czy wszytko w porządku a ten tylko pokiwał głową i powiedział, że musi chwile pomyśleć.

Kiedy zeszłam z góry, zobaczyłam go uśmiechniętego w kuchni, gotującego przeklęty gulasz.

Po krotce wyjaśnię każdy kraj ma swoją ulubioną potrawę, Polska pierogi, Włochy pizze i tak dalej, ale mój kochany chłopak upatrzył sobie gulasz. Polska, kiedy ostatnio się wkurwiła, zrobiła ponad czterysta pierogów i kazała nam je jeść, do teraz mamy trochę w zamrażarce.

- Kochanie co robisz? - postanowiłam wyjść ze swojej kryjówki.

- Gotuje pyszny pörkölt! - ten entuzjazm był zbyt durzy.

- No dobrze, a jak tam spotkanie z Unią? Znowu nagadał ci jakichś głupot?

- Tak, więc stwierdziłem, że pierdole tą robotę i zakładam restauracje z gulaszem. Będziemy tam serwować wszystkie jego rodzaje, a z tak piękną kelnerką będziemy mieć świetne powodzenie. - podszedł do mnie i delikatnie pocałował mnie w czoło, owszem to było słodkie, ale nie w tej sytuacji.

- A po co nam dwudziestolitrowy garnek tego gulaszu? - mówiłam przytulając się do niego.

- No jak to po co? Będziemy się nim zajadać! - zabijcie mnie.

Po tygodniu jedzenia gulaszu i błagania wszystkiego i wszystkich o zbawienie Węgrom przeszła zajawka na gulasz, inne kraje jak mnie widziały to żartowały czy już nie stałam się tą przeklętą potrawą, mi nie było do śmiechu.

- Kochanie ja tak strasznie przepraszam! - miał moje ulubione kwiaty i słodycze, ale nie dam się tak łatwo.

- Węgry byłam o włos, żeby nie wsadzić ci chochelki do dupy rozumiesz? - ton, w jakim to mówiłam podchodził pod warczenie.

- Wiem dlatego przepraszam... - użył oczu szczeniaka, przegrałam.

- Jeszcze jedna taka akcja i nie wiem, czy wyjdziesz z tego żywy.

- Na pewno z chochelką w dupie. - dobry jest.

●One Shoty●Countryhumans●Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz