1. Kolacja

1.6K 30 15
                                    

Dzisiaj wieczorem jak nigdy zasiedliśmy wszyscy do stołu. Wszyscy to znaczy, że Vincent też. Czasami to się zdarza ale nie często. Jedliśmy pyszne dania. Między nami błyskała bardzo pozytywna energia. Oczywiście jak to zwykle bywa, nie mogła trwać ona wiecznie, bo w pewnym momencie zapytałam.

– Już nie mogę, chce ktoś? – powiedziałam tak jakbym miała nadzieję, że ktoś po mnie dokończy to przepyszne danie.

– Ja chętnie – odpowiedział Shane.

Kiedy Shane sięgał po mój talerz Vincent jak to Vincent musiał dodać coś od siebie.

– Może na dzisiaj już starczy. Hm? – mruknął i spojrzał na niego lodowatym wzrokiem.

Zauważyłam, że Shane'owi robi się smutno. Nie minęła nawet minuta, a on wstał od stołu i ze smutną miną ruszył do swojej sypialni.

– Vince co to miało być? – rzucił do niego zdenerwowany Will.

– Nie istotne – odburknął Vince, tak że Will wiedział, że należy zakończyć z nim rozmowę i nie drążyć tematu.

Zastanawiałam się co dzieje się teraz z Shane'em. Miałam różne myśli. W pewnym momencie energicznie wstałam od stołu i bez chwili zawahania powiedziałam wszystkim co zamierzam zrobić.

– Idę do Shane'a.

Nikt nie odpowiedział.

Nie wiem co mieli na myśli. Nawet dobrze, że nikt nie skomentował mojego zachowania. Widziałam w oczach Vince'a, że żałuje tego co powiedział, a przecież nigdy nie działał, aż tak pochopnie, żeby urazić nieumyślnie jakąś osobę, a napewno nie własnego brata. W pewnym momencie zaczęłam się martwić – tym razem o Vincenta.

Później ruszyłam w stronę sypialni Shane'a. Gdy podeszłam, zapukałam,
mimo iż prosiło się wejść bez pukania, ale w głębi duszy wiedziałam, że gdy tego nie zrobię, będę miała później wyrzuty sumienia.

Puk, puk.

– Co? – warknął Shane.

– Chciałam porozmawiać –  odpowiedziałam delikatnie na jego ostre "co" z wiedzą, że moje zachowanie napewno zaczęło go drażnić.

– Nie mamy o czym.

– Właśnie, że mamy. Jak otworzysz to ci powiem.

Usłyszałam kroki Shane'a. Udało się. Wreszcie otworzył mi drzwi. Chociaż nie miałam dobrze ułożonego scenariusza tej rozmowy.

– No to o czym chcesz gadać? – powiedział bez większego zainteresowania – Tylko zamknij za sobą drzwi.

Nie chciałam mu robić na złość więc je zamknęłam i bez wahania siadłam obok niego na wielkim łóżku, które podobne było do mojego i dopiero wtedy dostrzegłam jego łzy, które wolno i delikatnie spływały mu po policzkach.

– Co się stało? – zapytałam, chociaż wiedziałam skąd wzięło się zachowanie Shane'a.

Nie odpowiedział tylko odwrócił głowę w przeciwnym kierunku i jak dobrze dostrzegłam wytarł sobie łzy.

– To przez Vince'a? – próbowałam zmusić go do rozmowy, ale on nie odpowiedział tylko kiwnął głową, potwierdzając to co powiedziałam.

– To nie tak jak myślisz.

– A jak?

– Vince nie chciał tego powiedzieć.

– To czemu powiedział? On nigdy nie mówi zanim tego nie przemyśli. Widocznie chciał.

– Akurat dzisiaj się nie zastanowił. Widziałam w jego oczach, że żałuje swoich słów. – odparłam czując w duszy, że delikatnie Shane może czuć się okłamany, bo z oczu najstarszego brata nie dało wyczytać się nic poza górami skutymi lodem.

– Nie możliwe, on nigdy by tak nie zrobił, nie żałował by tego co powiedział. Nigdy tak nie robi.

– Ale naprawdę on nie chciał...

– Chciał i ma rację, ma rację, że jem za dużo.

– Nie, nie mów tak. Proszę.

Nigdy jeszcze nikogo tak o nic nie prosiłam. Bardzo chciałam, żeby wziął moje słowa do siebie, a te Vincenta zapomniał i nie przejmował się nimi.

– Jak już skończyłaś to wyjdź. Chcę pobyć sam.

Zrozumiałam to, bo czasem też potrzebuję chwili samotności,więc wyszłam i podczas zamykania drzwi powiedziałam:

– Jakbyś czegoś potrzebował, to pisz albo dzwoń. Zawsze przyjdę.

Wtedy opuściłam progi jego sypialni, która pogrążona była w smutku mojego brata. Może i uznałabym ją za mroczną gdyby na ścianach nie wisiałby kolorowe plakaty, a papierki po słodyczach nie walałyby się po kątach.

Pięć minut później przyszedł do mnie widocznie zmartwiony Will. Delikatnie otworzył drzwi i wszedł. Usiadł sobie na moim fotelu, który ja tak bardzo uwielbiałam, ponieważ w tym momencie znajdowałam się na łóżku. Byłam skulona, a po mojej twarzy spływały łzy. Mój ulubiony brat po chwili ciszy zdecydował się zabrać głos. 

– Co się stało malutka? Dlaczego jesteś taka smutna?

Nie chciałam mu odpowiedzieć, bo wiedziałam, że gdy mu powiem zaraz pomaszeruje do Shane'a, wypyta go o wszystko i wróci do Vince'a, któremu opowie wszystko co widział.

– Powiesz co się stało? – pytał uparcie, a ja wciąż nie chciałam mu odpowiadać.

W pewnym momencie poczułam potrzebę odezwania się.

– Proszę cię, zajrzyj do Shane'a, to o niego chodzi – zaskomlałam, a z moich oczu wypłynęła jeszcze większa fontanna łez.

– Dobrze zajmę się tym. Tylko nie smuć  się i nie płacz, nie ma nad czym się zamartwiać – oznajmił i zbliżył się do mnie, żeby pocałować mnie w czubek głowy. – Ciii... – szepnął i kojącym ruchem pomasował mnie po łopatkach.

Po chwili słabości zebrałam się na sensowną odpowiedź. Wyprostowałam się i przyciszonym głosem powiedziałam.

– Właśnie, że jest. Shane ma problem. I to nie taki o, on wziął te słowa Vince'a zbyt na poważnie.

– Spokojnie, już do niego idę.

Will wyszedł i bardzo delikatnie zamknął za sobą drzwi. Wyruszył w stronę pokoju Shane'a.

______
Historia na tt - chat Rodziny Monet
konto: @monet.v.hailie

Historia Shane'a (problem) [SKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz