9. Telefon

586 21 4
                                    

Usiadłam delikatnie na moim ulubionym fotelu. Naprawdę musiałam długo tam siedzieć, bo dopiero gdy któryś z braci, jak później się okazało Will, powiedział mi, żebym poszła na obiad.

Zabrałam się i posłusznie poszłam do kuchni. Wszyscy siedzieli przy stole. Vincent też. Wtedy przypomniała mi się sytuacja podczas kolacji sprzed kilku dni. Siedzieliśmy nawet na tych samych miejscach. Zauważyłam, że Shane delikatnie się spiął. Czuł, że sytuacja, zgodnie z powiedzeniem Historia lubi się powtarzać, się powrórzy. Pewnie nie tylko ja i Shane mieliśmy takie przeczucia. Kiedy spojrzałam na Willa, widziałam jak buzują w nim emocje. Dylan i Tony siedzieli z obojętnym nastrojem, a na Vince'a nie musiałam nawet patrzeć, żeby wiedzieć, że nie odczuwa żadnych negatywnych i stresujących emocji.

- Co za cisza! - warknął pod nosem prawie niesłyszalnie Tony.

Do takich zachowań Tony'ego wszyscy przywykliśmy dlatego nikt po za Vincentem, który rzucił mu przelotnie swoje lodowate spojrzenie, nie zareagował.

Siedzieliśmy tak w ciszy do póki nie przerwał nam telefon Vincenta. Zawibrował on delikatnie pomimo tego, że leżał na stole.

Wtedy podniosłam wzrok z nad talerza i przeniosłam go na wyświetlacz telefonu mojego brata. Dzwoniła terapeutka, bo tak była podpisana w kontaktach Vince'a. On widocznie zignorował to. Zauważyłam też, że Shane wpatrzył się w ekran z dużym stresem, ale to, że najstarszy brat nie odbierał uspokoiło go.

Vincent przyglądał się nam jakbyśmy byli jakimiś szkodnikami i zamierzałby się ich pozbyć. W pewnym momencie nie wytrzymał i jakby z nikąd rzucił:

- Co was tak interesuje, kto do mnie wydzwania?

Powiedział to z taką irytacją, że jakbym zamknęła oczy nie uwierzyłabym, że to on wypowiada te słowa.

- Nie, nic tylko tak poprostu... - oznajmiłam nieśmiało patrząc się w talerz.

- Tak poprostu zaglądacie komuś do telefonu, hm?

Nie, no ja z tym jego "hm" nie wytrzymam. To już jest jakieś nieuleczalne uzależnienie.

- Tak wyszło - odpowiedziałam i tym samym uratowałam Shane'a, przed tłumaczeniem się Vincentowi, który energicznie wsadzał telefon do kieszeni swoich spodni, podczas gdy ja wypowiadałam te słowa.

- Shane może masz coś na wytłumaczenie?

Nie no, a już myślałam, że odpuści. Co za uparcich!

- Ym... - zająkał się Shane - właściwie to nie wiem dlaczego tam zajrzałem.

- No już dobrze, a skoro już to zobaczyłeś to wiedz, że wizyty u terapeuty nie będzie. Zauważyłem, twoją walkę z emocjami i próby jedzenia, które nawet ci się udają, więc nie widzę potrzeby robienia zachodu. Rozumiesz Shane? Nie masz się czego bać. Nigdzie cię nie wysyłam. No chyba, że - i w tym samym momencie Vincent uniósł palec - znowu zaczną się te problemy. I jeszcze jedno. Ze względu, że wszyscy znajdujemy się przy stole chciałbym cię oficjalnie przeprosić za tamtą sytuację i chciałbym, żeby nie doszło do niej już nigdy. Więc mówię to do wszystkich, żeby nie tylko mi takie słowa się nie wymsknęły, ale i wam też. Nie chciałbym wam przypominać o tym całym zajściu, więc cieszmy się chwilą, że wszystko wróciło prawie do normy.

I tym samym Vincent zakończył swoją przemowę, która myślałam, że będzie trwała wieczność. Naprawdę.

Widziałam, że Shane chciałby coś powiedzieć, ale się wstrzymał. Całe szczęście, że najstarszy z braci tego nie zauważył.

***

Następnego dnia kiedy się obudziłam zawibrował mój telefon, to był Shane.

Shane:
Dziękuję Hailię, naprawdę, nie wiem co powiedzieć.

Ja (Hailie):
Oj nie ma za co. To to chciałeś powiedzieć wczoraj przy stole?

Shane:
Tak, ale się rozmyśliłem.

Ja (Hailie):
Dlaczego?

Shane:
Chciałem uniknąć rozmowy z Vince'em.

Ja (Hailie):
Rozumiem, ale dlaczego to, że powiedziałbyś prawdę miałoby zaprowadzić cię na rozmowę z nim?

Shane:
Tak przeczuwałem.

Ja (Hailie):
Powiedziałabym, że to ja miałabym mieć więcej problemów niż ty. Zaraz by było "Hailie dlaczego wtrącasz się w nie swoje sprawy" itd.

Shane:
W sumie masz trochę racji. ❤ Myślę, że powiem to, ale muszę dać sobie trochę czasu.

Ja (Hailie):
To dobrze. ❤

Dziękował mi przez telefon dzisiaj pewnie dlatego, że wczoraj od obiadu ze sobą nie rozmawialiśmy. Było to zapewne spowodowane tym, że siedziałam cały czas w pokoju i przetrawiłam tę całą sytuację. Musiałam też dobrze przemyśleć sens słów Vincenta.

Dzisiaj miałbym też nasz pierwszy dzień w szkole po długiej przerwie zimowej inaczej zwanej feriami. Dziwiło mnie tylko jedno, dlaczego nigdzie nie wyjechaliśmy? No dobra. Bez przesady, nie będę nas tym rozmyślać. Więc ogarnęłam się i zeszłam na dół na swojej drodze napotkałam Willa.

- Co taki dzisiaj dobry humor malutka?

- Nie wiem, może, że po długiej przerwie idę do szkoły? Albo, że zimą tak pięknie świeci słońce.

Długo nie musiałam kłamać, bo zaraz za mną zjawił się Shane i zabrał mnie ze sobą. Will coś mu tam szepnął, ale nie wiem co.

Bolało mnie to, że nie mogłam wyznać prawdy mojemu ulubionemu bratu, ale mimo tego uśmiech z mojej twarzy nie znikał dopóki nie przyjechaliśmy pod szkołę.

_________________________________________

Jeśli się podobało polecam czekać na nowy rozdział, który pojawi się we wtorek lub w środę.
(Nie zapomnij też kliknąć gwiazdki)
Zachęcam też do komentowania zachowań bohaterów np. te Vincenta nawet proszą się o komentarz
📖❤📚💋💵

____________tt:monet.v.hailie____________

Historia Shane'a (problem) [SKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz