16. Gość w szpitalu

511 17 5
                                    

Trzy godziny później z sali operacyjnej wyszedł lekarz.

– Państwo Monet? – zapytał.

– Tak – opwiedział Vince.

– Co z nim? – zapytał Tony.

– Zszywaliśmy mu żyły i przy okazji opatrzyliśmy siniaki zrobione podczas porwania. Żyły miał zapewne pocięte sam przez siebie, nie przez porywacza – opowiedział lekarz.

– Dziękuję, gdzie on teraz jest? – zapytał Vince.

– Na sali wybudzeń, mogę państwa zaprowadzić.

– To poprosimy.

Lekarz zaprowadził nas do sali w której leżał mój brat. Shane.

Gdy zobaczyłam go leżącego na łóżku i podpiętego do aparatury, łzy stanęły mi w oczach. Podeszłam do niego. Usiadłam na białym dosyć stabilnym krześle i złapałam go za dłoń. Pozostali obserwowali każdy mój ruch jakbym miała zaraz zrobić coś nieprzewidywalnego. Kiedy minęło kilka minut przypomniałam sobię chwilę, gdy razem z Shane'em śpiewaliśmy piosenkę Daylight. Znowu się wzruszyłam. Nie wiem do końca ile tak siedziałam, ale wiem, że moment, w którym przypominałam sobie te wszystkie piękne chwile, które spędzałam z Shane'em przerwał mi Will. Prosił, żebym zeszła na stołówkę dla odwiedzających w szpitalu. Postępując zgodnie z jego poleceniem zeszłam na parter.

Kiedy weszłam na przytulną stołówkę, podeszłam do beżowego stolika, który zajmowali już mój bracia. Usiadłam na brązowym krześle, obok Vincenta. Żeby nie było, że sama sobie to miejsce wybrałam, bo tak nie było. Jak tylko podeszłam do stołu Vince od razu wskazał miejsce obok siebie. Całe szczęście, że po mojej drugiej stronie siedział Will, a nie taki Dylan, który co chwilę by mnie szturchał. On siedział po drugiej stronie najstarszego brata i jak można było się domyślić pomiędzy Dylanem, a Willem siedział Tony.

Jedzenie było pyszne, ale zwyczajnie nie chciało mi się jeść. Zawsze, gdy odkładałam widelec zostawałam atakowana mroźnym spojrzeniem Vince'a lub upomnieniem od Willa. Raz nawet swoje trzy grosze musiał dołożyć Dylan, bo jakby to inaczej mogło być. Zjadłam pół porcji z wiedzą, że jak będę zachowywała się jak Shane, może skończyć się to podobnie lub nawet gorzej, a w końcu ktoś musiał go pocieszać i dawać mu rady.

Po posiłku wszyscy udaliśmy się do sali naszego brata. Tym razem Will zaproponował windę, a nie schody, bo uznał, że wysiłek po jedzeniu jest nie zdrowy, a na drugie piętro trzeba było pokonać kilkadziesiąt schodków. Nikt nie zaprotestował. Kiedy szliśmy krętym korytarzem do sali Shane'a po drodze napotkaliśmy Adriena Santana.

Tego człowieka jeszcze brakowało. Spojrzałam się na niego, a on wyszczerzył się do mnie jakbym miała napisany na czole jakiś śmieszny żart. Później oczywiście elegancko i formalnie przywitał się z Vincentem. Szkoda, że ze mną się tak nie witał. Zgodnie ze zgodą Vince'a powędrował za nami. Kiedy podeszliśmy do progu sali Shane'a zaczął swoją zbędną jak dla mnie dyskusję.

– Czemu Hailie Monet nie cieszysz się z mojej obecności? – zapytał Adrien.

Nie odpowiedziałam.

– Odpowiedz mi Hailie Monet.

Milczałam, ale po chwili sensownych przemyśleń zebrałam się na odpowiedź.

– Bo nie powinieneś się mieszać w sprawy mojego brata.

Uśmiechnął się ponownie i uniósł brwi.

– No tak, nie powinienem, ale tutaj jestem i powinnaś to uszanować i nie ignorować mnie w taki sposób.

Kiwnęłam mu głową i delikatnie się uśmiechnęłam. Wcale nie miałam zamiaru rozmawiać z Adrienem Santanem i to jeszcze u boku moich braci. Zwyczajnie peszył i dodatkowo irytował mnie swoim zachowaniem, które według mnie nie powinno mieć miejsca. W końcu zdecydowałam się wejść do sali szpitalnej mojego brata. Tym razem nie leżał już pod tymi wszystkimi komputerami tylko pod jedną zwyczajną kroplówką. Zapewne kiedy byliśmy na obiedzie lekarze już to wszystko zabrali.

Kilka minut później do sali weszły dwie pielęgniarki. Zmieniły Shane'owi kroplówkę i powiadomiły nas, że powinien wybudzić się za około godzinę, a więc czekaliśmy.

Kiedy Shane zaczął się delikatnie wybudzać do sali wlazł Santan. Można stwierdzić, że miał dobre wyczucie czasu na odwiedziny, bo jak do tej pory to sterczał pod zamkniętymi drzwiami jak typowy ochroniarz.

– Shane, obudziłeś się – zafascynował się Tony.

– Dobrze to ja pójdę po lekarza – powiadomił nas Vincent i wyszedł.

Shane rozejrzał się po sali i swój wzrok zatrzymał na Adrienie Santanie. W sumie nic w tym dziwnego, bo moja reakcja byłaby podobna gdyby w szpitalu ledwo po wybudzeniu odwiedzał mnie wspólnik mojego najstarszego brata. Kiedy Adrien zauważył, że Shane na niego patrzy zaczął swoją durną przemowę, której nikt z mojego rodzeństwa nie zdecydował się zacząć.

– Jak się czujesz? – zapytał Adrien.

– C-całkiem d-dobrze – zająkał się Shane i nie minęło nawet dużo czasu, a do sali weszli lekarze, a razem z nimi Vincent.

Zabrali mojego brata na badania kontrolne po których stwierdzą kiedy Shane opuści progi szpitala.

Usiedliśmy na korytarzu i słuchając cichej, klasycznej muzyki, która leciała ze szpitalnych głośników, czekaliśmy na wyniki badań Shane'a.

________________________________
Podobało się? Oddaj głos i oczekuj na kolejny rozdział

❤️💵📖💋
________________________________

Historia Shane'a (problem) [SKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz