19. On kłamał

455 18 14
                                    

Po dwudziestu minutach kelner przyniósł nam jedzenie. Zjedliśmy je i wróciliśmy do rezydencji. Adrien pojechał za nami, ponieważ miał jeszcze kilka spraw do załatwienia, sam na sam z Vincentem.

Kiedy po powrocie do domu zeszłam do kuchni ujrzałam tam Santana, który zapewne na kogoś czekał.

Siedział przy stole.

Nie miałam zamiaru dłużej się tutaj zatrzymywać, ponieważ przyszłam tu tylko uzupełnić sobie zapas wody w bidonie.

Adrien, nie byłby Adrienem gdyby zaraz po moim przybyciu do kuchni nie rzucił jakiegoś zdania, które według mnie zwykle jest nie potrzebne.

– Co tam Hailie Monet? Nie gniewasz się już na mnie, prawda?

Czy on jest poważny? Jak mam się na niego nie gniewać kiedy porwał mojego brata.

– Gniewam się nadal – odparłam i z napełnionym już bidonem szykowałam się do opuszczenia pomieszczenia.

– Ale Hailie Monet nie masz za co się gniewać.

No rzeczywiście nie mam, weź Santan się ogarnij.

– Mam.

– Eh... Ja zrobiłem to nieumyślnie.

Co za durne wyjaśnienia.

– A czy to, że próbowałeś mnie wkopać przed Vincentem na kolacji też zrobiłeś nieumyślnie?

– Nie to akurat nie.

– To znaczy?

– Znaczy to, że ja dokładnie pamiętam tę sytuację Hailie Monet. Nawet przypominam sobie co do ciebie mówiłem, a ty byłaś pijana, rzecz jasna i to może dlatego nie pamiętasz. Ale kto wie.

– Serio? Czy ty właśnie wymyślasz sobie kolejny scenariusz na wkopanie mnie przed Vincentem?

– Nie absolutnie, ależ po co miałbym to robić.

– Śmieszny jesteś. Jak to po co? Po to, żeby Vincent skupił się bardziej na moim zachowaniu niż na porwaniu Shane'a, które ty zleciłeś.

– Hailie Monet ja wcale nie mam podstaw żeby kłamać.

Nie no nie masz wcale.

– Tak?

– To jak chciałabyś, żebym powiedział ci co do ciebie tamtej nocy mówiłem?

Czy on coś brał? Bo zachowuje się jak typowy Ryder c'nie.

– Nie, wiesz co ja podziękuję za te opowiadania, nauka czeka.

I dzięki Bogu, że zaraz w kuchni pojawił się, nie wiadomo skąd, Vincent i rzekł.

– Adrienie, czy ty sobie za dużo nie pozwalasz?

Heh... Idealne zagięcie na Santana.

Poszłam stamtąd, bo nie miałam największych zamiarów, żeby przysłuchiwać się tej pełnej lodowatych spojrzeń rozmowy.

Lepiej było wykorzystać ten czas na naukę, która jak myślałam, że mnie ominie. Jednak tak się nie stało.

Kiedy jeszcze dobrze nie zdążyłam usiąść nad książką do mojego pokoju wpadł zdenerwowany Shane. Ciekawe co tym razem go do mnie sprowadzało.

– Hailie słuchaj, bo ten Santan...

– Co on ci zrobił?

– On...

– No mów!

– Ale Hailie, nie krzycz.

– Już nie będę, spokojnie, możesz mówić.

Historia Shane'a (problem) [SKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz