Kiedy już całkiem oddaliliśmy się od samochodu stanęliśmy na przeciwko chaty. Za moją obstawą ktoś oczywiście stał, był nią Vincent, którego się nie spodziewałam i Sonny.
W chatce było ciemno, więc moi bracia wyciągnęli latarki, żeby rozejrzeć się po wewnątrz. W pewnym momencie Dylan zauważył Shane'a, był on nieświadomy naszej akcji, więc kiedy wkroczyliśmy do środka, zamknął powieki co było przerażające.
Tony od razu wchodząc w progi tego okropnego miejsca, pobiegł w stronę Shane'a. Próbował go ocknąć i zabrać tak, żeby nikt nie zauważył, ale się nie udało. Niestety chatka miała dwa pomieszczenia, to w którym znajdował się Shane i to z którego wychodził podejrzany. Dokładniej Harry Willson.
– O proszę, twoi bracia przyszli ci na ratunek Shane – powiedział Harry i kopnął go w nogę, co wcale nie wyglądało delikatnie. – I co ja tu jeszcze widzę, mamy też perełkę, o jak dobrze, przynajmniej pozbędziemy się was na dobrze.
– Odwal się od nas! – krzyknął do niego Tony.
– A ty odsuń się od swojego brata – oznajmił i uśmiechnął się szyderczo porywacz.
Nie udzielałam się w wymianie zdań, bo wiedziałam, że nic to nie da. Więc zwyczaje załadowałam broń chowając się delikatnie za Vincentem i wymierzyłam w stronę tego Harry'ego nawet ani trochę się nie wahając. Moim szczęściem było to, że nawet mnie nie zauważył więc mogłam dobrze wycelować w jego głowę. Tak, żeby nie miał najmniejszych szans na przeżycie, a nawet jeśli jakiekolwiek by miał zatrzeliłabym go ponownie z jeszcze większą pewnością siebie.
Delikatnie odunęłam się od Sonny'ego, ponieważ ograniczał mi pole ruchu i nacisnęłam spust. Kulka trafiła prosto w czoło. W tym samym momencie Tony wrócił do udzielania pomocy Shane'owi. Widziałam jak bardzo zależy mu na zdrowiu swojego brata. W sumie nam też, ale w końcu to jego bliźniak.
Will natychmiast po obezwładnieniu porywacza, czego robić nie musiał, bo tamten już nie żył, wyciągnął telefon i wybrał numer po karetkę. W między czasie podeszłam do Shane'a, żeby przyjrzeć się jego obrażeniom. Były okropne. Shane był blady. Miał rozciętą wargę, podbite oko i wiele siniaków na plecach. Był bez koszulki, co oznaczało, że nasze przypuszczenia były prawdziwe i Shane'a porwali podczas snu. No tak. Sam Harry, by tego nie zrobił, czyli tutaj musiał być ktoś jeszcze. Tylko dlaczego się nie zjawiał?
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nawet wyjrzałam za okno. Nic. Poza ochroniarzami. Żadnych podejrzanych osób. Dlatego delikatnie cofnęłam się w stronę Willa, żeby opowiedzieć mu o moich obawach. Poszłam do niego, bo nie wiadomo z jakich przyczyn Vince i Dylan stali z wyciągniętymi broniami w stronę Harry'ego tak jakby miał się zaraz ocknąć i porozstrzelać wszystkich.
– Will – szepnęłam kiedy zjawiłam się już na tyle blisko brata by mnie usłyszał – Ktoś oprócz tego Harry'ego musi być gdzieś w pobliżu.
– Masz rację malutka, zaraz powiem ochroniarzom, żeby się rozejrzeli, ale mimo tego nie oddalali się od chatki. Dobrze?
– Mhm.
I wtedy poszedł, a ja zostałam sama, no dobra nie sama z Sonny'm u boku i braćmi, którzy znajdowali się po drugiej stronie chatki.
Kiedy Will wszedł do chaty na jej teren wjechał samochód, bardzo odróżniał się od naszych więc jak przypuszczałam musiał należeć do któregoś z ludzi Harry'ego.
__________________________
Podobało się? Oddaj głos i oczekuj na kolejny rozdział, który pojawi się niebawem.Pozdrawiam 📚❤📖💵💋
_________________________
CZYTASZ
Historia Shane'a (problem) [SKOŃCZONE]
Novela JuvenilZwykłe życie Shane'a Monet widziane oczami Hailie Monet. Jak to zauważyła, czy również dostrzegła problem? -> Fragmenty historii: (...) Na jednym z nich zobaczyłam co było napisane, ponieważ było ono najczytelniejsze: Hailie mnie pochwaliła, że zja...