8. Kalendarz

642 24 4
                                    

Z tą myślą usiadłam sobie na swoim miękkim fotelu. Rozmyślałam sobie długo i chociaż na kolanach miałam swoją ulubioną książkę nawet do niej nie zajrzałam. Poprostu siedziałam i wpatrywałam się w pustą ścianę. Kiedy poczułam znudzenie wstałam, wykąpałam się i poszłam spać.

Gdy wstałam rano ruszyłam w stronę kuchni. Przy stole zobaczyłam Shane'a, który właśnie kończył swoją porcję jedzenia. Ale ja się na ten widok ucieszyłam. Aż mnie zatkało. Nie trwało to długo ponieważ chwilę później za moimi placami stanął Vincent. Nie oszukujmy się przestraszyłam się, bo pojawił się niewiadomo z kąd.

– Hailie, czy mogłabyć zrobić mi miejsce i usiąść przy stole? – powiedział Vincent.

Pokiwałam twierdząco głową i poszłam prosto do stołu. Siadłam na przeciwko Shane'a, który w porównaniu do mnie nie okazywał emocji. Po mnie za to było widać jak przestraszona jestem. Vince poprostu, żeby przestraszyć nie musi się wysilać.

Nałożyłam sobie na talerz niewielką porcję ze względu na to, że mój najstarszy brat stał do stołu tyłem.
Ogólnie to nie chciało mi się jeść, więc musiałam wykorzystać nieuwagę Vincenta.

Dobra pewnie zauważył, że mało sobie włożyłam, ale nie skomentował i tutaj miał u mnie ogromnego plusa.

Nie przeciągając, kiedy zobaczyłam, że Shane jest już na końcówce swojego dania, przyspieszyłam tempo jedzenia i prawie się zadławiłam. Kaszlnęłam.
Vince podniósł wtedy obie brwi.
Odwróciłam wzrok na talerz i szybko dojadłam śniadanie, żeby nie musieć przebywać z tym strasznym człowiekiem ani minuty dłużej.

Na codzień nie uważałam, że Vincent jest jakiś bardzo straszny, ale tego poranka pokazał co potrafi i chyba czuł wtedy satysfakcję.

Nie odbiegając od tematu, uciekłam z kuchni i ruszyłam w stronę sypialni Shane'a. Byłam w takim pośpiechu więc nawet nie zapukałam tylko wpadłam (i chyba nawet śmiesznie to wyglądało). Shane nie był tym bardzo zachwycony.
Zauważyłam wtedy jak trzyma jakiś kalendarz. Nic w nim nie zapisywał tylko trzymał go i wpatrywał się w konkretną datę. Usiadłam obok brata. Nie schował on kalendarza, więc zauważyłam, że ma on zaznaczone dni na zielono i czerwono. Na zielonym tle napisane drukowanymi literami było JADŁEM a na czerwonych NIE JADŁEM nic dziwnego, że Shane tego nie ukrywał, bo wyglądało na to, że chciał mi o tym powiedzieć.

Kiedy przyglądałam się dłużej kolorowym polom widziałam też, że obok wyrazów napisanych drukowanymi literami są napisane wyrazy literami pisanymi. Na jednym z nich zobaczyłam co było napisane, ponieważ było ono najczytelniejsze: Hailie mnie pochwaliła, że zjadłem.

Na widok tego zdania bardzo się ucieszyłam, bo po akcji w kuchni myślałam, że ten dzień to dzień strachów.

Długo siedzieliśmy milcząc, aż wreszcie przerwałam tę niezręczną, a może i zręczną ciszę.

– Gratulację – szepnęłam, a może jednak mi się wymsknęło.

Kątem oka widziałam, że Shane się uśmiechnął. Od razu zrobiło mi się ciepło na sercu.

– To twoja zasługa mała.

Teraz zrobiło mi się jeszcze cieplej.

Naprawdę nie sądziłam, że Shane doceni moje starania.

Docenił to, że do niego przychodziłam i chwaliłam go za to, że zjadł.

– To są poprostu twoje chęci – oznajmiłam.

– Z jednej strony masz rację, ale z drugiej robię to żeby Vincent nie wysłał  mnie do psychiatryka.

Zamyśliłam się na chwilę. W mojej głowie aż roiło się od pytań. Dlaczego? Dlaczego Vincent taki jest?

Myślami zatrzymałam się też na kalendarzu Shane'a. Był on schludnie ozdobiony własnoręcznymi rysunkami mojego brata. Wyglądało na to, że Shane zrobił progres. Od kilku dni okienka są zielone.
Super.

Cieszyłam się z faktem, że Shane już się nie głodzi. W sumie tego nie mogę za bardzo stwierdzić, bo nie wiem co oznaczają jego notatki napisane drobnym pismem, ale myślę, że ilość pochwał lub porcji zjedzonych w ciągu dnia.

– Serio może on to zrobić? – zapytałam poruszona tą informacją.

– Tak, to dlatego tak wrzeszczał pod drzwiami.

Przymknęłam oczy.

– No dobra nie wrzeszczał tylko głośniej mówił – poprawił się Shane.

– Ale dlaczego akurat psychiatryk? – pytałam ze zniecierpliwieniem.

– Bo... bo zauważył u mnie kreski, albo Will mu naskarżył.

– Rozumiem – oznajmiłam i delikatnie podniosłam się z łóżka brata. Miałam już wychodzić, ale Shane zatrzymał mnie trochę na dłużej.

– Dziękuję Hailie.

– Naprawdę nie ma za co – powiedziałam i uśmiechnęłam się. Zauważyłam, że Shane odwzajemnił uśmiech.

Po krótkiej chwili ciszy wyszłam z pokoju i z pełną głową myśli ruszyłam w stronę swojej sypialni. Myślałam też czy by nie pójść do Vincenta, ale zrezygnowałam, bo zaraz będzie coś wymyślał i rozmowa, która miałaby trwać dziesięć minut, będzie trwała trzydzieści.

No cóż Vince taki jest.

______________________
Jeśli ci się podobało kliknij gwiazdkę i czekaj na nowy rozdział, który pojawi się w niedzielę lub w poniedziałek.

Zapraszam na tt: monet.v.hailie
                       
                              📖❤💋
_________________________________________

Historia Shane'a (problem) [SKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz