Z perspektywy Nicka
Sprawę w sierocincu załatwiliśmy bardzo szybko i mogliśmy iść do szkół . Widać ojciec już się wcześniej zajął naszym tu zapisem .Dotarłem do Akademii dość prędko
- Cześć chłopaki - przywitałem się z nimi . Jednak Joe był jakoś nieobecny . Podszedłem i usiadłem obok niego pod szafkami - hej ...dzięki za pomoc Joe .
- Co takiego ? - spojrzał na mnie zmieszany
- No ...dziękuję za to , że pomogłeś Julii . Wierzę, że jest u ciebie całkowicie bezpieczna Joe . To miłe z twojej strony , że się zgodziłeś
- Nie ma sprawy ...napewno będziemy się dobrze bawić - mruknął spoglądając w dół na ręce i mrużąc przy tym oczy . On coś ukrywa ?
- Joe ...możemy porozmawiać ? Widzę , że coś cie trapi
On jedynie wstał
- Nie chce o niczym gadać - powiedział stanowczo i odszedł korytarzem. Patrzyłem za nim smutno . Co z tobą Joe ?Z perspektywy Joe'go
Wszedłem do łazienki i oparłem się o umywalkę . Spojrzałem na swoje odbicie
- Czemu się zgodziłem na to dziecko w domu ? - szepnąłem do siebie i odkręciłem kran . Chlapnąłem sobie zimną wodą w twarz . Zamknąłem oczy i wtedy zobaczyłem oczami wyobraźni obraz brunetki spadającej z dachu w kierunku worków ze wystającym szkłem . Otworzyłem szeroko oczy i pokręciłem głową .Zakręciłem kran i wyszedłem z łazienki . Jakoś te wspomnienia ...za bardzo wróciły do mnie . Nie wiem czy dam radę skupić się na czymkolwiek tego dnia .Eh .
Oparłem się o ściane na szkolnym korytarzu . Chyba wrócę do domu . Pomasowałem czoło . Nie czuje się najlepiej . Wyjąłem telefon i wybrałem numer do cioci , ale obraz mi się rozmazywał . Przez przypadek zadzwoniłem do lokaja
* Halo ?Joseph ?
- Ta hej...dałbyś radę mnie odebrać ? Słabo się czuje ..
- Słychać po twoim głosie . Będę za 30 minut . Trzymaj się tam . *
Rozłączył się .
Oparłem głowę o ścianę za sobą . Rany co mi jest ?!
Ruszyłem chwiejnym krokiem do wyjścia ze szkoły . Czy to przez Julię ?
Dotarłem do wyjścia . Udało mi się jakoś nawet wyjść poza bramę . Usiadłem na krawężniku . Przyłożyłem sobie dłoń do czoła zaciskając powieki i zgrzytając zębami .
Znów ten obraz . Zabrałem rękę i przetarłem oczy bo widziałem pewną osóbkę przed sobą , ale jak przetarłem te oczy nie było jej . Pokręciłem głową do siebie . Muszę się uspokoić .
W końcu lokaj przyjechał . Nie wiem jak , ale udało mi się wsiąść na tylnie siedzenie . On zapiął mi pasy i usiadł za kierownicą
- Strułeś się czymś ? - zagadnął ruszając
- Nie ...wiem ...chce ...do domu - mruknąłem mrużąc oczy . W końcu zasnąłem .
/SEN /
Coś mnie szturchło . Otworzyłem oczy i spojrzałem na oddalającą się burentkę Popędziłem za nią . Tylko nie drabina ! Co jest ?! Biegłem z całej siły , ale ona jakby się coraz bardziej oddalała , a jakbym biegł w miejscu .
/KONIEC SNU /
Krzyknąłem prawie , że budząc się . Rozejrzałem się . Samochód . To tylko sen...
- Przepraszam , jeżeli cię obudziłem Joseph , ale jakiś kretyn nagle nam zajechał drogę . W porządku ?
- T-tak . - odparłem i spojrzałem przez szybę na mijające budynki . Wypuściłem ciężko powietrze z ust . Eh co mi jest ?!
Po jakimś czasie dojechaliśmy . Ostatni raz tak się czułem gdy dowiedziałem się o śmierci...nie . Nie mogę o tym myśleć . Wszedłem do domu i od razu ogarnął mnie zapach pizzy ? Mieli zrobić sałatkę owocową . Zdjąłem buty i zerknąłem do kuchni . Julia właśnie wraz z panią Wilmą wyciągały wielki placek z piekarnika . Uśmiechnąłem się i błysnął mi obraz małej brunetki , która tak samo robiła dość dawno temu . Chwyciłem się ściany trzęsącymi rękoma czując słabość . Pokręciłem głową i ostrożnie odszedłem z tamtego miejsca do łazienki na górę .
Prędko umyłem ręce i po tym się przebrałem w bordowe krótkie spodenki i czarną koszulkę z krótkim rękawem . Padłem na łóżko starając się uspokoić oddech . Przymknąłem na chwile oczy , ale wyczułem kogoś obecność . Nie . Nie otwieram ich . Jestem zbyt zmęczony , ale chyba ta osoba nie pójdzie sobie tak łatwo . Podniosłem powieki widząc Julie dość blisko
- Coś się stało malutka ?
- Mam coś dla ciebie - powiedziała swoim głosikiem i wyjęła zza pleców mleko czekoladowe . Uśmiechnąłem się blado i usiadłem
- Fajnie ...,ale ...nie czuje się za dobrze , aby pić czy nawet rozmawiać przepraszam Julio - widziałem jak patrzy błagalnie .
- To może przyniose ci kocyk ,abyś się przykrył podczas spania ?
Pokręciłem głową
- Nie dziękuję ...muszę odpocząć dobra ?
Pokiwała smutno główką i wyszła z pokoju zamykając za sobą cicho drzwi . Położyłem się znów i mój wzrok zatrzymał się na szklance tego napoju . Westchnąłem ciężko .
Zmusiłem się , aby zasnąć .
* Tymczasem ...
Z perspektywy Axela
Starałem się nie pokazywać po sobie , że coś jest nie tak .
- Siemka Axel - spojrzałem na Sandy
- Hejka
- Coś chyba nie przepadasz za matmą , że znów się spóźniłeś na nią co ? - spytała siadając na parapecie obok mnie
- Wiesz....widać ja i ten przedmiot nie pasujemy do siebie , a te spóźnienia chyba coś znaczą - przyznałem zamykając na chwilę oczy i pochylając głowę w dół z lekkim uśmiechem
- Właśnie to zauważyłam .
Spojrzałem na nią spokojnie
- Wiesz co ? Podobno Mark coraz więcej drukuje ulotek zapraszających do dołączenia do naszego klubu piłkarskiego , ale tak drukował , że szkolna drukarka się zaczęła dymić
Zaśmiałem się lekko na jej zdanie
- Nie dziwię się . Evans pragnie jak najszybciej zdobyć graczy . On kocha ten sport
- Tak jak ty prawda ?
Pokiwałem głową i spojrzałem przed siebie na uczniów
- Słuchaj....Axel.....masz może dziś czas po lekcjach ?
- Huh ? No...chyba tak . A o co chodzi ?
- Chce , abyś mnie nauczył grać w piłkę
Poczułem lekkie zakłopotanie na jej prośbę .
- N-napewno ? Przecież wolisz być menedżerką
- Wiem , wiem ,ale grać umieć nie zaszkodzi mam rację ?
Poczułem lekki rumieniec ?!
N-no pewnie . Jasne , że cię nauczę - powiedziałem ze spokojnym uśmiechem .
- Super . To dziś o 15.00 po szkole na boisku nad rzeką - dała mi całusa w policzek i zeskoczyła z parapetu ruszając korytarzem . Czy ona mi dała właśnie całusa ?! Nie umyje tego policzka już nigdy .
* Jedzie czas ...*
Po zajęciach nieco niebo zrobiło się pochmurne , ale może zdążę z Sandy pograć .
Dotarłem na boisko , a ona już tam była ...co ona robi ?! Podbija piłkę wysoko i próbuje kopnąć , ale pada na ziemie . Podbiegłem do niej tróchtem
- Może zacznijmy najpierw od czegoś prostego ? - zaproponowałem podając jej dłoń .Skorzystała z pomocy
- Dobrze - zawiązała czarne jak węgiel włosy w wysoki ogonek na głowie - więc mów o nauczycielu co mam robić
- W porządku . Najpierw powoli pobiegamy z piłką w te i z powrotem , abyś mogła się z nią oswoić - wyjaśniłem .
Pokiwała energicznie głową .
Zaczęliśmy tróchcikiem biec przed siebie . Każde kopało swoją piłkę leciutko .
- Teraz zawrót - zarządziłem .
Robiła wszystko co jej mówiłem .
Uczyłem jej coraz szybszego biegu , strzelania na bramkę , kiwania . Jednak przyszła też kolej na grę przeciwko mnie
- Mam cię ograć ? - zapytała z niedowierzaniem
- No tak . Spróbuj się przebić przeze mnie z piłką
- No dobrze...- rozpędziła się , ale odebrałem jej piłkę - no nie ! - wrzasnęła - oddasz mi piłkę ? - zagadnęła po podejściu , a ja cofnąłem się
- Nie . Musisz sama mi ją zabrać
Spróbowała , ale prawie zaliczyła glebę
- Nie tak gwałtownie - pouczyłem ją.
Spojrzała na mnie i tak robiła po swojemu
( Jakaś muzyka spokojna w tle może być dla klimatu jakby ktoś chciał )
Śmiałem się krzycząc co chwila '' nie ma ! '' albo '' próbuj dalej " .
Ona także zaczęła się śmiać . Uciekałem przed nią , a ona mnie goniła .
W końcu gdy próbowała jakoś plecami do mnie ją odebrać , nasze nogi się zaplątały i straciliśmy równowagi co z kolei spowodowało nasze upadki . Padłem na plecy , a ona tak się zakręciła , że wylądowała mi na klatce piersiowej z rękami przy mojej głowie . Zaśmialiśmy się nieco z tego , ale nasze oddechy były coraz spokojniejsze gdy patrzyliśmy sobie w oczy . Jej piękne oczy koloru błękitu zatapiały się w moim wzroku . Nagle jej uwaga skupiła się na moich ustach . Widziałem , że pragnie tego , ale nie wie czy może mnie pocałować . Przybliżyła nieco usta do moich i zamknęła oczy , co i ja uczyniłem . Jednak tą chwilę przerwał dźwięk grzmotu . Sandy pisnęła ze strachu i ze mnie spadła na bok
- Rany ! Ale to było straszne . Pewnie zaraz będzie burza - oznajmiła wstając i się otrzepując .
A mogło dojść do pocałunku . Widać to za wcześnie na niego . Wstałem także
- Racja . Lepiej niech każde wraca do siebie
- Dobra ...to co ? Jutro po szkole o tej samej porze ? - zagadnęła spokojnie patrząc wszędzie , ale tylko nie na mnie . Widać , że dla niej to było bardzo niezręczna sytuacja .
- Ok . Jeszcze ci dam znać co i jak
- Dobra - zmusiła się , aby przenieść na mnie wzrok co zrobiła chyba z wielkim oporem i trudem widząc jak nie wie co robić z rękami bo albo pocierała je o siebie , albo obciągała koszulkę - to dozobaczenia Axexl - prędko odeszła bo zaczęło kropić .
Ja zamiast z stamtąd odejść stałem dając coraz więcej kroplom spadać na mnie . Schowałem ręce do kieszeni . Czy ja i ona jesteśmy sobie pisani ?
- Axel ! - usłyszałem krzyk . Spojrzałem na Nicka stojącego z parasolką przy białej linii , a obok niego Mark
- Nie stój jak zaczarowany tylko chodź . Moja mama zaprasza na spaghetii ! - krzyknął Evans .
Uśmiechnąłem się spokojnie na jego słowa . Ruszyłem powolnym krokiem do nich . Cieszę się, że najważniejsze osoby dla mnie stoją obok siebie w zgodzie .
( aut~ teraz kamera /obraz przechodzi na burzowe niebo po czym po kilku sekundach opada i ukazuje dom Evansa )
Weszliśmy do środka nieco przemoczeni . Zdjęliśmy buty i poszliśmy umyć ręce . To miło ze strony mamy Marka , że zafundowała nam obiad .
*Tymczasem ...
Z perspektywy Joe'go
Mruknąłem czując szturchanie . Otworzyłem oczy i zobaczyłem Julie .
- Coś się stało ?
- Boje się ...- powiedziała pociągając noskiem . Usiadłem i dałem jej chusteczkę
- Ale czego...- zacząłem , ale na moje pytanie odpowiedział głośny grzmot za oknem . Julia momentalnie wskoczyła na moje łóżko przytulając się - Hej...nie ma się czego bać - przytuliłem ją - już dobrze . To tylko światła i dźwięki . Nie zrobią ci krzywdy . Jestem przy tobie - szepnąłem głaszcząc ją po plecach . Pokiwała główką i mnie puściła
- Chce ...się pobawić , ale nie mam zabawek - spuściła wzrok na podłogę .
Westchnąłem . Nie wiem czy jestem gotów na otworzenie tego pokoju ...eh . Ale Julia nie może się nudzić
- W porządku . Wiem co zrobimy
Wyszedłem z sypialni i poszedłem do salonu . Julia nie odstąpiła mnie o krok . Poprzesuwałem książki i sięgnąłem po mała drewnianą szkatułkę
- Co tam jest ? Masz tam wróżki ? A może magiczny klucz do krainy wróżek ? - zadawała pytanie ,za pytaniem . Zacisnąłem ręce na przedmiocie
- Powiedzmy , że to klucz do krainy radości - powiedziałem i otworzyłem wyjmując srebny kluczyk . Szkatułke odłożyłem na miejsce - chodź ....Julia - chwyciła mnie za ręke i poszliśmy na piętro . Stanęliśmy przed różowym pokojem
- Pani Wilma powiedziała , że nie wolno tam wchodzić
- Wiem....,ale...ja wyjątkowo ci pozwolę - mruknąłem wkładając owy klucz do zamka i zamknąłem oczy uspakajając oddech przekręciłem . Było słychać ciche klik .
Otworzyłem oczy i położyłem rękę na gałce dalej niepewny czy napewno otworzyć te drzwi .
- Co tam jest ? Księżniczka ? - spytała Julia .
- Nie...znaczy ..kiedyś była .
Obróciłem lekko gałkę i popchnąłem drzwi .
- WOW ! Wszystko różowe ! - pisnęła Julia wpadając do pokoju . Nie umiałem przekroczyć tego progu .Zacisnąłem zęby i pięści . Spojrzałem wściekle na Julie ,ale poczułem kogoś dłoń na ramieniu . Kątem oka zauważyłem panne Wilme
- Joseph . Nie złość się na nią . To tylko dziecko . Pamiętasz Jennifer ( czyt. Dżenifer ) ?Jak się bawiła tu ? Sam otworzyłeś te drzwi . Pokonałeś swój lęk .
Westchnąłem
- Wiem to - mruknąłem rozluźniając pięści
- Pomyśl czy ona ,by chciała , abyś unikał tego pokoju
- Dla mnie to za świeża sprawa ...
- Joseph . Ten wypadek miał miejsce w twoje 7 urodziny . To było dość dawno . Nie pozwól , aby przeszłość cię pokonała .
Pokiwałem niepewnie głową i przekroczyłem próg . Wszystko do mnie momentalnie wróciło . Dałem jedną nogę do tyłu słysząc dookoła śmiech małej Jenny . Gdziekolwiek bym nie spojrzał to od razu przypominała mi się jakaś sytuacja .
Przy małym białym misiu słyszałem i widziałem jej postać '' Dalej Joe ! Pobawmy się w herbatkę proszę ! ''
Przy zabawkowym rewolwerze : '' Braciszku choć . Pobawimy się w szeryfa i Daltonów ! ''
Kucnąłem chwytając się za głowę zaciskając zęby i powieki
- Nie ...nie - szeptałem do siebie
- Joe ? - usłyszałem głos Julii . Otworzyłem oczy spoglądając na nią . Wszystkie głosy ucichły . Znów byłem tylko ja i ona - wszystko dobrze ?
-T-Tak . Nie przejmuj się - wstałem i spojrzałem na łóżko z baldachimem gdzie kiedyś spała Jenny . Nic nie było ruszane odkąd ona ....ghk ! Wszystkie zabawki , otwarta wnękowa szafa , różowy dywanik w kształcie róży i jej kowbojski kapelusz .
- Mogę się pobawić ? - pokazała lakę księżniczki w kapeluszu kowbojskim .
- No...w porządku ...- przerwałem bo pani Wilma odsłoniła zasłony i otworzyła okna .Te zasłony , których nikt nie dotykał , tylko Jenny dzień przed śmiercią
- Joseph . Daj żyć temu pokojowi . Zatrzymał się on w czasie twoich 7 lat . Nie możesz od tak tego tu wszystkiego trzymać .
- Wiem ...pani Wilmo - mruknąłem - Ale to rzeczy Jenny ....
- Wiem to Joseph , ale miały tu leżeć bez niczego ? Pomyśl czy ona by chciała , aby tak to zostawiać wszystko ?
- No nie ...- szepnąłem
- Zrobię wam budyniu - wyszła z sypialni . Podszedłem zdjęcia na biurku . Byłem tam mały ja i Jenny . Obok stał flakonik już ze zeskniętymi kwiatami , a tuż przy zostawionej kolorowance pozytywka z baleriną . Nakręciłem ją i piękna melodia rozeszła się po pokoju .
Tą chwile przerwało przypomnienie sobie o Julii
- Julia może chcesz...- przerwałem bo nigdzie jej nie widziałem - Julia ? - zacząłem się panicznie rozglądać . Może poprostu poszła do łazienki , a mi nic nie powiedziała , aby nie przeszkadzać ? Ale nie możliwe bo drzwi są tak samo przymknięte jak je zostawiła pokojówka , a jakby były zmienione to wstążka obok nich spadła ,by .
Otworzyłem całkowicie szafę wyrzucając z niej rzeczy i ubrania
- Julia to nie jest śmieszne. Gdzie jesteś ? - panikowałem powoli . Sprawdziłem pod łóżkiem , za zasłonami i wtedy coś zobaczyłem . Balkon . Pani Wilma go nie otwierała więc... - O nie - prędko podszedłem . Gdzie ona ...nagle usłyszałem kroki . Spojrzałem za siebie . Czy ona zdurniała . Stała na balustradzie starając się dosięgnąć latawca - Julia nie - powiedziałem podchodząc , ale przez to , że na mnie spojrzała źle postawiła nogę i zaczęła zjeżdżać po dachówkach w dół -Julia nie ! - wrzasnąłem i przeskoczyłem przez balustradę trzymając się jej . Mała zdążyła chwycić się rynny . Czułem strach - nie bój się! Już po ciebie idę . Nie patrz w dół Julia ! - zacząłem ostrożnie schodzić po dachu w dół . Udało mi się dotrzeć do niej . Nogi mi się trzęsły . Wyciągnąłem do niej rękę - będziemy jeszcze się z tego śmiać Julio . Podaj mi rączkę - patrzyłem na nią , w jej wystraszone oczka . Sięgnęła i wtedy rynna saskrzypiała i prawie się oderwała. Julia pisnęła ze strachu . Od razu mi się przypomniała tamta sytuacja
*RETROSPEKCJA *
- Jenny to niebezpieczne - powiedziałem widząc jak się wspina po drabinie starego domu sąsiadów
- Nie przesadzaj . Chce odzyskać samolocik
Musiałem za nią tam wejść . Jesteśmy ponad chyba z 50 metrów nad ziemią , a ona jeszcze bardziej się zaczęła wspinać po wystających kawałkach elewacji . Eh co za dziewczyna . Wspiąłem się za nią na spadzisty dach . Ona na zgiętych nogach powoli podchodziła do plastikowego samolociku zaplątanego w starą antenę . Ja podążyłem ostrożnie za nią . Sięgnęła za zabawkę i wtedy jedna z dachówek osunęła się i moja siostra zaczęła jechać z wielką prędkością w stronę skraju dachu
- Jenny ! - krzyknąłem i ruszyłem biegiem po odpadających płytkach . Złapałem ją w ostatniej chwili za nadgarstek . Zaparłem się nogami . Jeśli spadnie to na worki ze szkłem - spokojnie ! Mam cię ! Pomogę ci wejść z powrotem
Widziałem jak bardziej ma szkliste oczy
- Joe uważaj ! p- pisnęła . Obejrzałem się przez ramię . Stara antena z dachówkami zaczęła zjeżdżać w moją stronę , a ja poczułem za to , że rączka siostry mi się zaczyna wyślizgiwać - Joe ! Boję się! - krzyknęła .
Zacisnąłem zęby starając się dosięgnąć jej drugiej rączki , ale prawa mi się wyślizgnęła i spadła w dół
- NIE ! - wrzasnąłem widząc jak leci na szkło . Do rzeczywistości mnie przywołała spadająca antena . Odsunąłem się gwałtownie łapiąc mocno przymocowanego pręta . Oddech mi drżał i pociągnąłem się na tym drucie na jakąś drewnianą półkę , pewnie dla kominiarzy . Usiadłem na niej starając się uspokoić oddech . Musiałem się uspokoić - Jenny ? - zawołałem co bardziej brzmiało jakbym powiedział do siebie - słyszysz mnie ? - mój głos się łamał . Wspiąłem się do okna dachowego i przez nie wlazłem do środka . Na trzęsących nogach biegłem po skrzypiących deskach podłogowych . Krzyknąłem ze strachu załamała się pode mną podłoga i spadłem niżej . Jęknąłem przez ból pleców . Patrzyłem przez chwile w dziurę w suficie . Usiadłem masując plecy i głowę , ale moje ręce same się opuściły gdy zobaczyłem , że przez okienko w piwnicy wlewa się jakiś płyn . Od razu coś sobie uświadomiłem . Wstałem prawie przepadając przez własne nogi , podszedłem do okienka i wtedy zacząłem krzyczeć i płakać widząc bezwładną rączkę siostry - JENNY ! NIE ! N-NIE ...BŁAGAM...SIOSTRZYCZKO.....- wybiegłem z piwnicy . Drzwi na szczęście były otwarte , ale wejściowe już nie . Więc wyszedłem przez zniszczone okno . Z daleka słyszałem krzyk matki i wujka . Nie zwalniałem . Dobiegłem tam gdzie spadła Jenny . I....bingo . Padłem na kolana coraz ciężej oddychając na ten widok . Moja....moja mała siostra ...rok młodsza ode mnie przebita na na wylot kawałami szkła -NIEEEEEEE ! NIEEEEEEEE...EEEE. JEENNNYYY ! -przyłożyłem sobie ręce do twarzy . Matka i wujkiem podbiegli . Wszystko działo się jakbym ich nie słyszał . Miałem rozmazany obraz .
*KONIEC RETROSPEKCJI *
Julia prawie spadła gdy rynna się oderwała . Zrobiłem nagły ruch i ją złapałem mocno za rączki jedną ręką . Drugą sobie po kilku sekundach pomogłem . Wciągnąłem ją na dach . Wziąłem na ręce i przytuliłem do siebie powoli wracając do balkonu . Tam już była służba . Podałem im Julię , a sam prawie spadłem przez osuwającą się dachówkę ,ale pani Wilma mnie złapała za dłoń . Uśmiechnąłem się ze wdzięcznością . Dzięki jej pomocy wszedłem na balkon i od razu usiadłem opierając się o ścianę przy przeszklonych drzwiach . Julia prędko się przy mnie znalazła zaczynając płakać . Ja też . Mocno ją przytuliłem , nieco z trzęsącym oddechem
- J-już dobrze Julia . Jesteś bezpieczna - powiedziałem zaciskając powieki . Łzy mi popłynęły po policzkach .
- J-Joe . Dziękuję - wyłkała mi w ramię .
Otworzyłem oczy patrząc jak służba kuca przy nas . Mogło dojść do tragedii , ale na szczęście wszystko jest dobrze .
- Moje biedactwa ...- zaczęła pani Wilma
- Co tu jest tyle osób ....Joseph ? Nic ci nie jest ?! - ciocia Lila kucnęła przy nas . Wytarła mi łzy z policzków - co się stało ?
- Mogło dojść do tragedii tej ...jak w dniu urodzin Joe'go - powiedziała pani Wilma .
Ciocia wstała i zobaczyła urwaną rynnę . Przyłożyła sobie ręce do ust
- Joe...- kucnęła przy nas - kochanie - miała szkliste oczy . Przytuliła naszą dwójkę , a po chwili puściła . Julia ostrożnie weszła z nami do środka
- Ciociu ...przepraszam - mruknąłem - wiem , że otworzyłem ten pokój za wcześnie i...
- Joe - przerwała mi - nigdy ci nie zabranialiśmy go otworzyć . To ty sam sobie dałeś zasadę , że nie można tych drzwi otwierać . Nie jestem na to zła - jej blond włosy opadały swobodnie na ramiona - ta dziewczynka może tu być w pokoju . Jestem z ciebie dumna , że pokonałeś lęk i także , że ją uratowałeś Joe
Uśmiechnąłem się i pokiwałem głową .
Spojrzeliśmy oboje na małą osóbkę , która zasnęła na łóżku Jenny
- Niech się prześpi . To było dla niej trudne . Chodź na budyń na dół
Ciocia podeszła do drzwi . Ja za to postawiłem swoje kroki w kierunku Julii . Zebrałem się na odwagę i przykryłem ją ulubionym kocem mojej zmarłej siostry i dałem jej lalkę księżniczkę z kowbojskim kapelusiku obok na poduszkę . Po tym mały całus w czoło i podszedłem do cioci . Uratowałem ją dziś . Czego nie umiałem zrobić z własną siostrą . Dobrze ,że choć Julia przeżyła . Wyszedłem z ciocią przymykając drzwi za sobą .
CZYTASZ
Wygasły Płomień
FanficPrawdopodobnie 1 część książki o przygodach Axela i jego brata bliźniaka. Część 1 : Wygasły płomień Axel wraz z bratem bliźniakiem żyją w Inazuma Town w dość dużym domu. W dzieciństwie stała się tragedia, która poróżniła chłopców. Co się stanie jak...