Siedziałam na balkonie próbując się cieszyć słonecznym dniem, których w Londynie nie było za wiele. Ciężko mi to wychodziło gdy byłam kłębkiem nerwów.
Czułam się dziwnie nieosłonięta w domowych wyciągniętych dresach, bluzie kangurce i bez żadnego makijażu, wiedząc że oczekuję gościa. Czułam się, jakbym szła na wojnę i nie ubrała na siebie zbroi.
Jednak właśnie teraz musiałam zagrać z nim w otwarte karty. Nie mogłam wiecznie robić uników. Musiał w końcu poznać prawdę. Nawet jeśli będzie to oznaczało, że ucieknie odemnie z krzykiem.
Leżący tuż obok moich nóg pies poderwał na chwilę głowę, słysząc powiadomienie na moim telefonie. Nim na nie spojrzałam, zerknęłam jednak na zegarek na wyświetlaczu. Spóźniał się.
Powiadomienie, było z naszej grupy na wattsappie. Whitie wysłał swoje zdjęcie z Alice i Kapelusznikiem. Tęskniłam za nimi jak cholera.
Bo to byli moi ludzie. Jedyni którzy znali mnie na wylot, wiedzieli o tażdym moim grzechu, znali każdy najokrótniejszy detal, wiedzieli o wszystkim. A teraz do tego jakże wąskiego grona miała dołączyć kolejna osoba.
Nie zdecydowałabym się na to gdybym mu nie ufała. Ufałam jak nikomu innemu. Tylko dlatego zdecydowałam się na ten krok. Na to by się odsłonić. I mimo całego tego zaufania zawsze istniała szansa że ucieknie z krzykiem.
Nie miałam jednak nic do stracenia. Już teraz nasza relacja wisiała na włosku. Gdy skończę mu o wszystkim opowiadać, albo ucieknie odemnie twierdząc, że nie chce się pakować w tak pojebaną relację, albo zostanie.
Jeśli zostanie udowodni mi tylko to że jest szalony.
Ale to nic, wszyscy moi ludzie są wariatami. Whitie, Marcowy, Alicja ,Kapelusznik, Czerwona Królowa, Absolem, Bliźniaki, Ja ... wszyscy jesteśmy szaleni. Zepsuci do szpiku kości, złamani przez życie. Nauczyliśmy się z tym żyć. I to jest okej.
Chwyciłam za filiżankę z kawą upijając łyk. Przez ADHD ciężko było mi usiedzieć w jednym miejscu i jednej pozycji. Starałam się jednak. Tak samo jak wbrew sobie strałam się nie zerkać co chwię na zegarek. Wiedziałam, że jeśli raz bym to zrobiła, zaczęłoby mnie roznosić, a wtedy z moich wyjaśnień byłyby nici, bo nie potrafiłabym się już skupić. Musiałam ograniczyć ilość wpływających na mnie czynników.
Sączyłam ją wolno, ciepłą i czarną niczym moja dusza. Niczym ta dziura wewnątrz mnie która krzyczała, że cała ta farsa to zły pomysł. Byłam jednak uparta. Skoro już coś sobie postanowiłam, zamiarzałam się tego trzymać.
Chodźbym miała się sparzyć.
Gdy o tym pomyślałam, pies poderwał głowę , wpatrując się prosto w drzwi wejściowe. Świetnie wyszkolony, nie wydał z siebie dźwięku gdy kilka sekund później mogłam usłyszeć pukanie do drzwi. Westchnęłam.
To już.
- Otwarte! - Powiedziałam. Głaszcząc psa po łbie.
Już po chwili usłyszałam dźwięk naciskanej klamki. Drzwi zaskrzypiały cicho niczym w horrorze, jednak życie nauczyło mnie, że powinny wydawć z siebie jakiś dźwięk.
A potem były kroki. Pies położył swój pysk na mojej stopie, oznaczając teren. Wiedziałam że mnie obroni gdyby była taka potrzeba.
-Chciałaś pogadać, a nawet nie pofatygowałaś się by otworzyć mi drzwi? - przychnął gdzieś zza moich pleców.
-Zwykle drzwi są zamknięte, chciałeś żebym okazała ci chodź odrobinę zaufania? Zaczęłam od drzwi. - odparłam silnąc się na spokój.
-Jasne, co jeszcze wymyślisz, nieformalny stój bo zawsze widuję cię w tych drogich ubraniach i eleganckich kombinezonach? - zadrwił, na co bezgłośnie wypuściłam powietrze z płuc.
Miał wszelkie prawo się wściekać, ale to i tak bolało. On jeszcze nie rozumiał, a i tak jego słowa raniły niczym nóż.
-Skąd wiesz że te dresy nie były drogie? - zapytałam po czym wskazałam mu krzesło - zrobiłam ci kawę.
-Wiesz co? Jesteś bezczelna! - stwierdził po chwili ciszy - przyszedłem tutaj tylko i wyłącznie dlatego , że ty chciałaś rozmawiać! Obiecałaś mi wszystko wyjaśnić! A odkąd weszłem nawet na mnie nie spojrzałaś! - słyszałam jego gniewne kroki jak się zbliżał. Poczułam że zwierze u moich nóg się napina. Nie bałam się jednak jego gniewu. - to jest ta twoja chęć szczerej rozmowy?! Powiedź mi do cholery, tak to ma wyglądać?! Że będę za tobą latał jak kretyn?! - oparł się całym ciężarem ciała o krzesło które mu wskazałam łapiąc za jego oparcie. - Nie jestem idiotą! Mam już tego serdecznie dość ty wiesz o mnie wszystko! A co ja wiem o tobie?!...
Zamilkł gdy odwróciłam się w jego stronę. Na sekundę zabrakło mu słów. Wzmocnił chwit na tyle że pobielały mu knykcie, a potem nagle je puścił prostując się. Bezwiednie rozchylił usta w szoku.
Uśmiechnęłam się lekko i niewesoło. Wiedziałam że tak będzie. Specjalnie się nie malowałam, chodź kosztowało mnie to wiele wysiłku i samozaparcia. Nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
Raz jeszcze wskazałam ku krzesło.
-Usiądziesz? - obserwowałam jak bez słowa zajmuje miejsce tuż obok mnie, upiając przy tym łyk mojej kawy.
-Co ci się stało ? - zapytał nie odrywajac wzroku od mojej twarzy.
Gdyby tylko mógł zobaczyć resztę. Dopiero by się wystraszył. Odłożyłam filiżankę na stolik.
- Łatwiej zapytać co się nie stało. - wyznałam cicho wzdychając. -Chciałeś żebym przestała kłamać, powiedziała ci co ukrywam... więc proszę możesz się napatrzeć.
Mówiąc to starałam się patrzeć mu w oczy. Nie mogłam się rozkojarzyć. Musiałam zachować skupienie, chuj w te samochody pod nami.
Widziałam na jego twarzy wiele emocji. Szok, przerażenie, dezorientacje i obrzydzenie. Prawie wszystkich to obrzydzało.
Tylko Marcowy zawsze uważał że wyglądam zajebiście, ale jego zdania nigdy nie brałam w stu procentach poważnie.
-Obrzydliwe prawda ? - zapytałam wskazując dłonią w stronę mojej twarzy. Widziałam jak się zaktrząsł, zaczynajac kręcić głową. - wiem że tak, nie musisz kłamać.
-Ja nie... ja się po prostu nie tego spodziewałem - wyjąkał. Na co ponownie uśmiechnęłam się lekko.
Tego nikt się nie spodziewa. Nigdy. Bo przecież zawsze jestem taką piękną dziewczyną. Z ślicznymi jasnymi włosami związanymi wstążką w idealnie dobranych ubraniach i ślicznym makijażu.
Nikt nie przedziara się przez moją zbroję , jeśli na to nie pozwolę. Bo nie ma się czym chwalić. Nie chcę , żeby ludzie wiedzieli jak bardzo zepsuta jestem w środku. Jak bardzo złamana jest kobieta pod tą idealną powłoką.
Jak bardzo zniszkona jest ta mała dziewczynka którą kiedyś byłam. Która niemal umarła, schowana tak głęboko, że niemal o niej zapomniałam.
-Jak...? - zapytał , po czym odchrząknął i pokręcił głową - znaczy... jeśli nie chcesz nie musisz mi tego mówić. Nie chcę...
-Chcę ci opowiedzieć - przerwałam szczerze znowu odwracając od niego wzrok. -tylko nie mam pojęcia jak zacząć.
-Może... od początku najlepiej? - podsunął mi ostrożnie.
Na oślep sięgnęłam po filiżaknę. Nim znowu się odezwałam musiałam zwilrzyć gardło, bo ta rozmowa zapowiadała się na tą z tych dłuższych.
Zebrałam też chwilę by przeanalizować jego słowa. Pokręciłam głową.
-Nie, początek jest raczej nudny i nic nie wznoszący. -stwierdziłam wpatrując się w jadące z dużą prędkością samochody -Zaczęło się właściwie od wypadku. Miałam dziesięć lat i wtedy właśnie wszystko wywróciło się do góry nogami....
CZYTASZ
Błękit Niewinności
RandomWypadek sprawił, że zostałam sierotą. Nie trafiłam jednak do domu dziecka. Tata o to zadbał. Zapewnił mnie, że zajmie się mną Anioł Stróż, który czuwa nade mną odkąd byłam bardzo bała. Nie okłamał mnie. Trafiłam pod opiekę jego starego przyjaciela i...