Orion został postrzelony, gdy rzucił się na jednego z moich porywaczy by mnie ratować. Szczęście w nieszczęściu oberwał w tylną łapę. Gdy przyjechałam do domu, rozpłakałam się na jego widok. Angelo powiedział, że Daredevil również miał całe mnóstwo szczęścia, przez to że zamknęłam go w łazience. Gdyby nie to on również mógłby ucierpieć.
Cały pierwszy dzień w domu na przemian płakałam i spałam. A psy razem ze mną. Było mi tak strasznie przykro, że z mojego powodu Ori został ranny. Miałam tak wielkie poczucie winy, a pies i tak z przyjemnością, kładł się do łóżka razem ze mną i Daredevilem.
Angelo znowu umówił mnie do psychologa, tym razem jednak do innego. Gdy zapytałam go skąd ta zmiana, odpowiedział jedynie, że tamta pani nie była dla mnie odpowiednia. Z tą panią jednak starałam się rozmawiać. Było to trudne. Przez większość czasu płakałam. Nie mogłam jednak przełamać się do końca. Zawsze gdy rozmowa schodziła na temat tego co stało się przed moim pobiciem, blokowałam się. Nie mogłam o tym rozmawiać, nie potrafiłam.
Może miało na to wpływ to spojrzenie jakie mi posłała, gdy zobaczyła mnie po raz pierwszy. Sam wyraz jej twarzy się nie zmienił. Uśmiechała się cały czas tak samo. Jej ton głosu i mowa ciała niemal się nie zmieniły, gdy gestem prosiła mnie był usiadła naprzeciwko niej. Nie zdołała jednak ukryć tego przerażenia, które odbijało się w jej oczach. Ono wręcz krzyczało. Przerażałam ją, to co jej opowiadałam, to jak wyglądałam. Zwłaszcza to jak wyglądałam.
Wtedy po raz pierwszy zwróciłam na to uwagę. Nie mogłam przestać o tym myśleć. Gdy pojechałam z Angelo na zakupy, z zaskoczeniem odkryłam, że działam tak nie tylko na panią psycholog. Wszyscy się na mnie gapili z podobnym przerażeniem. Jakbym była jakimś potworem.
Nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze. Od tamtego czasu unikałam tego jak ognia. Nie chciałam też, żeby inni na mnie patrzyli. Na początku przeszkadzało mi nawet gdy Angelo czy Toby obserwowali mnie zbyt długo. Nic nie mogłam na to poradzić. Wpadłam w obsesję, nie chcąc nigdzie wychodzić z domu, ani będąc przez kogokolwiek odwiedzana.
Na początku było to dość łagodne i chodź martwiło to moich opiekunów, zdawali się rozumieć, albo w jakiś sposób tłumaczyć sobie moje zachowanie. Zapewne myśleli, że potrzebuję czasu, jednak im bardziej ten czas mijał tym było gorzej. Krzyczałam i wpadałam w szał za każdym razem gdy ktoś próbował wyciągnąć mnie z domu, chowałam się gdy przychodzili goście.
Mocno się o to pokłóciliśmy któregoś dnia. Toby jak zwykle nie mieszał się w naszą dyskusję, twierdził, że jako mój prawy opiekun Angelo lepiej wie co robi. Krzyczałam bardziej niż zwykle. Cała trzęsłam się z nerwów. Angelo w końcu również stracił cierpliwość. Chwilę krzyczeliśmy na siebie na wzajem, aż pękłam.
-Nie chcę nigdzie iść, bo wszyscy patrzą na mnie jak na potwora! Nie chcę, żeby tak na mnie patrzyli ! Nie chcę nigdzie iść!
Wtedy dopiero zapadła cisza. Toby wychylił się z salonu, Angelo opuścił ręce. Oddychałam szybko i bardzo głośno, patrząc w szare oczy mojego opiekuna. Przez chwilę poczułam straszną pustkę, gdy te słowa opuściły moje słowa. Potem uderzyły we mnie wszystkie inne emocje, które mnie nie opuszczały od porwania. Strach, obrzydzenie, niepewność, ból.
Czułam się obco w moim ciele. Jakby nie było już dłużej moje. Jakby było skażone, lub zanieczyszczone. Na pewno było jednak zniszczone.
Wtedy się popłakałam. Nie pierwszy raz, ale jeden z ostatnich.
Angelo mnie objął. Od porwania strasznie ograniczał kontakt fizyczny ze mną, a ja również nie szukałam go tak bardzo jak wcześniej. Wtedy jednak zupełnie mi to nie przeszkadzało. Sama chętnie przytuliłam się do mojego opiekuna, czując, że dłużej tak nie dam rady. Chwilę tak staliśmy na samym środku korytarza, aż w końcu nie puszczając mnie, mój opiekun poprowadził mnie do salonu gdzie usiadł na fotelu, wciągając mnie na swoje kolana.
CZYTASZ
Błękit Niewinności
De TodoWypadek sprawił, że zostałam sierotą. Nie trafiłam jednak do domu dziecka. Tata o to zadbał. Zapewnił mnie, że zajmie się mną Anioł Stróż, który czuwa nade mną odkąd byłam bardzo bała. Nie okłamał mnie. Trafiłam pod opiekę jego starego przyjaciela i...