Po tym jak zostałam zabrana ze szkoły przez Mercy wyproszenie, Angelo by zgodził się bym gdziekolwiek pojechała z kimkolwiek innym niż on i Toby graniczyło z cudem. Od trzech dni prosiłam go, by pozwolił mi pójść po lekcjach do Milo.
Męczyłam go o to za każdym razem gdy tylko go widziałam. Daredevil nie odstępował mnie przy tym ani na krok, gdy we dwóch podążaliśmy za Angelo, co wyglądało komicznie. Obawiałam się trochę reakcji Oriona na drugiego psa. Ori jednak przyjął swojego nowego przyjaciela z niezwykłym spokojem, tylko od czasu do czasu warczeniem uświadamiając go że przekracza granice.
Toby starał się nie śmiać, gdy widział mnie idącą śladem mojego opiekuna, męcząc go ciągle tą samą serią pytań, jednak oboje byliśmy uparci i nie zamierzaliśmy odpuścić. Wtedy ja się obrażałam i szłam sobie pomalować, później schodziłam i zaczynało się od nowa, tylko że wtedy obrażona szłam pobawić się z psami . I tak to wyglądało mniej więcej do kolacji, do której również siadałam naburmuszona.
I tak to się ciągnęło aż do weekendu, gdy Angelo, obiecał zabrać mnie i Toby'go do swojego domu rodzinnego. Przynajmniej do tego na terenie stanów zjednoczonych. Jadąc samochodem, na tylnych siedzeniach z dwoma psami, Angelo tłumaczył nam, że uczył się i wychowywał we Włoszech w Mediolanie, a gdy skończył szesnaście lat przeprowadził się do stanów do swojej starszej kuzynki. Jechaliśmy na jej urodziny i miała zjechać się cała rodzina.
Angelo w końcu kiedyś mi obiecał, że poznam jego mamę. Stresowałam się troszkę, mimo, że otoczona byłam swoimi psimi ulubieńcami. Daredevil przysypiał na moich kolanach, podczas gdy Ori głównie wyglądał przez okno.
Toby również zdawał się denerwować. Co chwila zadawał Angelo jakieś dziwne pytania. Zaczął nawet w pewnej chwili obgryzać skórki przy paznokciach, na co Angelo uderzył go dłonią po rękach.
-Jak to jest, że nie stresujesz się łapaniem morderców, ale jesteś przerażony na samą myśl o spotkaniu moich rodziców? Spójrz na Charlie, ona prawie zasypia tam z tyłu.
-Nie przesadzajmy - mruknęłam ziewając.
Toby spojrzał poważnie na mojego opiekuna.
- Może dlatego, że jesteśmy ze sobą dość krótko? Zwyczajnie nie czuję się gotowy.
-Jak się o to pytałem mówiłeś, że to żaden problem - widziałam jak Angelo zaciska ręce na kierownicy nieco mocniej, chodź ciągle skupiony był na drodze.
-Bo wtedy chyba nie docierała do mnie powaga sytuacji. A jak mnie nie polubią.
-Powtarzasz się. Polubią cię skończ panikować. Jedziemy tylko na urodzinowy obiad.
-Angelo a będzie makaron? - zapytałam zsuwając się nieco na siedzeniu. W tej samej chwili tuż obok mnie, Ori zwinął się w kłębek. Było mi przyjemnie ciepło, bo grzały mnie dwa psy. Nic dziwnego, że mogłam być nieco bardziej senna niż zwykle.
-Oczywiście, że będzie makaron. W końcu cała moja rodzina pochodzi z Włoch.
-Sami miłośnicy włoskiego jedzenia. - mruknął pod nosem Toby po czym zaśmiał się cicho - jakie szczęście, że sam się do nich zaliczam.
Angelo oderwał wzrok od jezdni by na chwilę zerknąć na swojego chłopaka.
-A żebyś wiedział, że masz to szczęście. Inaczej chodziłbyś głodny. I przykryj proszę Charlie tym błękitnym kocykiem. To jej ulubiony.
Chciałam protestować, że jest mi ciepło. Miałam w planach powiedzieć, że przecież nie będę spała. A potem poczułam ciepły kocyk na kolanach, Daredevil położył głowę blisko mojego ramienia i tak jakoś oczy same mi się zamknęły.
CZYTASZ
Błękit Niewinności
RandomWypadek sprawił, że zostałam sierotą. Nie trafiłam jednak do domu dziecka. Tata o to zadbał. Zapewnił mnie, że zajmie się mną Anioł Stróż, który czuwa nade mną odkąd byłam bardzo bała. Nie okłamał mnie. Trafiłam pod opiekę jego starego przyjaciela i...