"you're not mad, aren't you?"

142 18 10
                                    

- Sunoo's pov -

Czwartek zleciał tak szybko, że nawet nie wiem kiedy obudziła mnie mama, mówiąca mi, że jak nie wstanę to się spóźnimy. Z tego co pamiętam, chciała wyjechać po południu, a obudziła mnie o dziewiątej.

Przez pierwsze pół godziny leżałem na łóżku, przeglądając media społecznościowe, ale czułem, że powoli mi się to nudzi. Tak więc po wstaniu od razu poszedłem pod prysznic.

— O, już jesteś? Jedz śniadanie — powiedziała moja mama, gdy wszedłem do kuchni. Oprócz niej, siedział tam jeszcze Riki, a jego mama właśnie wychodziła.

— Nie mieliśmy wyjeżdżać o piętnastej?

— Czternastej — poprawiła mnie — ale wyjedziemy wcześniej. Będą korki, a jak przyjedziemy za późno, nie rozłożymy namiotów i gdzie będziesz spał?

Gdy mama krzątała się po kuchni, nalałem sobie szklankę wody i usiadłem przy blacie, aby sprawdzić ile godzin będziemy w trasie.

Godzina i trzydzieści siedem minut. Czyli dwie godziny. A więc nie tak blisko, jak mówili.

Ponownie wlałem sobie wody i wyszedłem na taras. Na szczęście był on w cieniu, chociaż powietrze i tak było dość ciepłe, więc włosy zaraz mi wyschną.

— Nie idziesz biegać? — spytał Riki, siadając po drugiej stronie stołu.

Przez ostatnie kilka dni trochę zaniedbałem ćwiczenia. Ogólnie mój tryb życia. Zacząłem chodzić spać i wstawać później. Z szóstej zrobiła się ledwie dziewiąta, a z porannego biegania - korzystanie z telefonu.

— Nie chce mi się..

Później siedzieliśmy w ciszy, prawdopodobnie przez to, że żadnemu z nas nie chciało się gadać. Pozwalaliśmy słońcu nas oślepiać, a wiatru nas ochładzać.

— Chłopcy, chodźcie pakować rzeczy do auta, niedługo wyjeżdżamy — powiedziała ciocia, wystawiając głowę za futrynę.

Po drodze do pokoju sprawdziłem godzinę - dziesiąta czterdzieści dwie. Skoro mamy dwie godziny drogi, zapewne zjawimy się na trzynastą.

Byłem spakowany w plecak, więc odłożyłem go do bagażnika. Oprócz tego miałem podręczny tote bag, oraz poduszkę do spania, lecz to wrzuciłem na tylne siedzenia. Z tego co zauważyłem, Riki również miał plecak, a pod rękę zabrał mangę, czapkę z daszkiem i słuchawki.

Wyjechaliśmy o godzinie jedenastej dziesięć, głównie dlatego, że mama Rikiego zapomniała czegoś z pokoju..

Pierwsze pół godziny podróży spędziłem na oglądaniu widoków, jednak gdy to mi się znudziło, włączyłem na telefonie kolejny już odcinek dramy, którą niedawno zacząłem. Zwykła historia o CEO jakiejś firmy i jego dietetyczki.

Z czasem zauważyłem, że nie tylko ja ją oglądam, bo Riki wręcz opierał się o moje ramię, tylko by zobaczyć co tam się dzieje. Uznałem to za słodkie, więc udawałem, że tego nie widzę, jednak jakiś czas później zaczął czytać tą mangę. Może w namiocie coś razem obejrzymy..

Zanim dojechaliśmy na miejsce, trzeba było przejechać kawałek wgłąb lasu. Przez różne ozdoby, lampki i inne takie, było całkiem klimatycznie.

Bo zaparkowaniu samochodu na dużym parkingu, musieliśmy przejść się zakwaterować, o ile tak to można nazwać. Było to w małym domku kilka metrów obok. Nie wiem jak to dokładniej wyglądało, bo czekaliśmy z Rikim przy samochodzie. Gdy to było gotowe, ciocia z mamą wyszły stamtąd mając po torbie w dłoni. To pewnie były te namioty.

Teraz pozostaje miejsce na ich rozłożenie. Otóż, w lesie jest jedna długa ścieżka. Co jakiś czas są wydzielone pola na jeden namiot. Wygląda to tak, że na przykład idę kilka metrów w prawo od parkingu i po lewej stronie jest dwumetrowa ścieżka, która prowadzi do pola stworzonego z kilku ściętych drzew tak, aby mieścił się jeden namiot. Każdy oczywiście była podpisana tabliczką z cyferka. Dorośli mieli 23, a ja z Rikim 24.

W tym przypadku to mamy miały bliżej do jeziora.. Za nic nie chciały się wymienić.

Gdyby nie instrukcja, nie wiem jakbyśmy to rozłożyli. I tak zajęło nam to z czterdzieści minut.

— Już rozłożyliście? — spytała moja mama, gdy poszliśmy do ich strefy. Obie siedziały na jakichś krzesełkach.

— Tak. Ostatni raz to rozkładam — westchnąłem.

— Większość roboty zrobiłem ja — Riki przewrócił oczami, chociaż wiedziałem, że żartował.

Przez chwilę staliśmy jak kołki, ale mama kazała nam sobie wziąć po krześle z tej budki, z której wzięła namioty. Chwilę później siedzieliśmy naprzeciwko nich.

— Po kolacji możecie się przejść wokół jeziora. Albo sami pójdźcie coś zjeść, tam na pewno będzie jakaś budka z jedzeniem.

— Po drugiej stronie jest mała plaża, to mogą sobie kupić jakieś frytki i tam posiedzieć. Chcecie? — spytała moja mama. Spojrzałem na Rikiego, lecz ten od razu odpowiedział za nas obu.

Spojrzałem na telefon. Było chwilę po czternastej.

Wraz z Rikim wróciliśmy do siebie. Ja usiadłem na krześle, natomiast Riki zaczął rozkładać śpiwory. Wydawało mi się, że namiot jest duży, jednak gdy Riki tam wszedł.. może być trochę za ciasno dla nas obu.

Dosłownie pół godziny później mieliśmy wybrać się gdzieś na miasto na obiad. Była to okolica, która żyła tylko w okresie letnim, więc na ulicach było całkiem sporo ludzi. Tym bardziej w restauracjach, więc ciężko było coś znaleźć.

W końcu udaliśmy się do jakiejś na końcu i tak małego miasteczka. Z zewnątrz była biała i wyglądała całkiem luksusowo.. Znaczy ładnie.

Weszliśmy do środka i usiedliśmy przy stoliku na uboczu. Na stole leżały karty z daniami, więc każdy wziął po jednej.

Pół godziny po zamówieniu dostaliśmy swoje dania. Ja otrzymałem dyniową zupę krem, Riki i jego mama bulgogi, a moja mama makaron z jakimś sosem.

Gdyby nie zawzięta rozmowa pozostałych, prawdopodobnie już dawno byśmy wracali. Dochodziła szesnasta, a my wciąż jedliśmy obiad. W domu już byśmy się przygotowywali do kolacji!

A w sprawie kolacji - miałem rację. Po obiedzie mama powiedziała, że około dwudziestej będzie grill na terenie pola, który będzie naszą kolacją. Nie przepadałem za tego typu rzeczami, więc ucieszyłem się, że w tym czasie będę mógł zjeść coś sam na sam z Rikim.

911 słów

rozdział miał być dłuższy i zawierać ich samotne spotkanie, ale wolałam, żeby jednak było ono w osobnym rozdziale:(

jak wam się podobał wstęp do dwudniowego wyjazdu?:p





hopeless romantic | sunki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz