Nienawidziłam zmian. Uważałam je za bezsensowne, zaburzające harmonię i funkcjonowanie, a konieczne jedynie wtedy, kiedy absolutnie nie było żadnego wyjścia. Lubiłam tkwić w świecie, kiedy wszystko było przewidywalne, oczywiste i takie samo każdego dnia – dawało mi to poczucie stabilizacji i komfortu. W swoim dzieciństwie nieczęsto doświadczałam takich uczuć, więc doskonale wiedziałam – jako studentka psychologii – że to teraz bardzo mocno ze mną rezonowało. Być świadomym schematów, według których się działa to jedno, ale mieć jakąkolwiek chęć, aby je przełamać to drugie; ja takiej w ogóle nie przejawiałam. Aż pewnego dnia po prostu wszystko wywróciło się do góry nogami i miałam nieprzemożoną potrzebę zmiany swojego otoczenia. Wtedy właśnie pojawiła się perspektywa wymiany studenckiej w Neapolu. Nigdy wcześniej nie myślałam nad wyjazdem do Włoch, zwłaszcza że absolutnie nie znałam języka włoskiego, ale kiedy zorientowałam się, że na wymianę z uniwersytetem w Neapolu dość łatwo się dostać, natychmiast złożyłam wszystkie potrzebne dokumenty. Nie poinformowałam o tym nikogo, bo nienawidziłam myśli, że musiałabym się wszystkim tym osobom tłumaczyć, gdyby mi nie wyszło. Później trochę znienawidziłam się za swój pomysł i zaburzenie swojego spokoju, więc w pewnym sensie chciałam, żeby dali mi kosza. Życie miało jednak zupełnie inne plany – miałam jechać na wymianę studencką na semestr do Neapolu, o czym absolutnie nikt nie wiedział, a ja byłam spłukana.
A, i zapomniałam wspomnieć, że niedawno nakryłam mojego chłopaka na zdradzie.
Technicznie rzecz biorąc wiele osób powiedziałoby, że to nawet nie zdrada – choć sytuacja bardzo typowa. Był w łazience, w jego mieszkaniu była awaria Internetu, a mój w telefonie bardzo słabo działał, a chciałam sprawdzić, co nam może dowieźć do jedzenia Uber Eats. Przyszło powiadomienie. Weszłam w to powiadomienie. I przeczytałam wiele dwuznacznych wiadomości; to znaczy, jeśli mam być szczera, Tymek wprost nie napisał nic złego w stylu, że pieprzyłby tą laskę do utraty przytomności, ani nie wysyłał jej swoich nagich zdjęć (przynajmniej w wiadomościach na iMessage), ale ewidentnie flirtowali. Ona czasem wysyłała prowokujące fotki, a on reagował jak zachwycony szczeniak. Doskonale znałam ten etap znajomości; przecież nie tak dawno to my przez niego przychodziliśmy.
Tymek był atrakcyjnym chłopakiem – choć nie jakimś greckim bogiem. Miał ładne rysy twarzy, dość mocno zarysowane, kwadratową szczękę, króciutko ścięte włosy, zawsze ładnie pachniał i nosił wygodne bluzy. Przywodził na myśl łobuza z osiedla, który jest gotów zrobić dla ciebie wszystko – i był gotów, najwidoczniej nie tylko dla mnie. Co jednak znacznie komplikowało sprawę to to, że chciał o mnie walczyć. Powtarzał, że to wszystko nic nie znaczyło (oczywiście), a on kocha tylko mnie (oczywiście). Gotów był dać mi każdy czas, którego potrzebuję i od tego incydentu spamował mi wiadomościami na dzień dobry i dobranoc tak słodkimi, że miałam ochotę się porzygać. Musiałam jednak przyznać, że dotąd zawsze się o mnie starał, był dla mnie dobry i otaczał mnie opieką – może dlatego jeszcze nie postawiłam sprawy dość jasno. A może dlatego, że po prostu bałam się być sama; przez większość mojego życia emocjonalnie byłam sama i nienawidziłam wracać do tego stanu. Choć czasem dopadało mnie przeciążenie sensoryczne, gdy Tymka było wokół mnie zbyt wiele, lubiłam świadomość, że jednak jest obok.
Starał się, wiedziałam to. A ja nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić. Zarzekał się, że do niczego z tą dziewczyną nie doszło i faktycznie nie wiedziałam, kiedy miałoby się to stać, bo większość czasu spędzaliśmy razem. No a później pojawiła się ta perspektywa Neapolu – i nagle zorientowałam się, że bardzo chcę uciec od tej patologicznej sytuacji. Kiedy się dowiedziałam, powiedziałam matce. Poprosiłam o dokładnie 100 euro, żeby mieć coś na początek. Przelała dużo więcej, ale odesłałam wszystko powyżej tych 100 euro. Nienawidziłam brać od matki pieniędzy i sam fakt, że musiałam to robić teraz wprowadzał mnie w dyskomfort. Na szczęście dorabiałam na barze, więc miałam trochę pieniędzy uzbieranych. W Neapolu też zamierzałam pracować.
CZYTASZ
Confusione
RomanceTo nie jest historia miłosna - dobrze wiesz, że takie zawsze mają dobre zakończenie. To historia o najciemniejszych stronach miłości i o tym, że nie zawsze wygląda ona tak, jak sobie chcielibyśmy ją wyobrażać. To historia o przyjaźni, miłości, zawod...