Wieczór upłynął mi na rozważaniach w mojej głowie, chociaż starałam się w miarę przytomnie uczestniczyć we wszystkim tym, co się działo wokół mnie. Przez większość czasu po prostu bujaliśmy się w rytm muzyki i piliśmy kolejne trunki serwowane przez chłopaków. Sporo rozmawialiśmy – wymienialiśmy się historiami z dzieciństwa, opowiadaliśmy o zwyczajach w naszych krajach, wspomniałam im nawet o kilku tragikomicznych sytuacjach z okresu swojego mieszkania z matką. Całkiem lubiłam to, że się z nich śmiali i nie próbowali mnie pocieszać na siłę – nie lubiłam zbytniego rozczulania się. Wyznałam im, że na początku byłam absolutnie przerażona wyjazdem do Neapolu głównie dlatego, że jedyne, czego chciałam w życiu to poczucia jakiejś stałości, wiedzy że istnieje miejsce, do którego przynależę, które mogę nazwać domem. Nawet jeśli to miejsce miało być ciałem człowieka – to prawdopodobnie dlatego wszystkie swoje nadzieje ulokowałam w Tymku.
– Ale chyba dobrze wyszło, co? – rzucił Lorenzo, lekko unosząc swoją szklankę, jakby wznosił toast. – Ostatecznie zostawiłaś za sobą naprawdę słabego człowieka i poznałaś nas. I teraz tutaj jest twoje miejsce.
Nie wiem, czy kiedykolwiek usłyszałam tak pokrzepiające słowa. Wzruszenie odebrało mi na moment mowę i oddech. Z zaskoczeniem przyjęłam łzy, które pojawiły się w moich oczach.
– Jak i nas wszystkich – dodała za moment Irma, przychodząc mi na ratunek. Irma ostatnio nabyła niebywałą umiejętność wyczuwania mojego nastroju i pomagania mi z wybrnięciem z sytuacji. – Tak naprawdę spójrzcie na nas, wszyscy jesteśmy grupą zagubionych dzieciaków. Każdy z nas znalazł w tym przypadkowym miejscu, z przypadkowymi ludźmi, swój dom.
– Wielu z nas nie miało go także w dzieciństwie – dodał Lorenzo, mimo swoich przykrych słów uśmiechając się lekko.
– Albo miało, więc musi wam pokazać jak wygląda normalny dom – dodała Zoe, na co wszyscy zgodnie parsknęliśmy śmiechem.
– Albo przyjechało tu szukać chuj wie czego i znalazło dużo więcej niż mogłoby oczekiwać – dorzucił David, po parunastu sekundach milczenia, kiedy byliśmy pewni, że temat już wygasł.
Po moich ustach błąkał się lekki uśmiech, kiedy omiotłam ich spojrzeniem. Nie mogłam nic poradzić na to, że na dłużej zatrzymało się na nim. Właściwie to, czy chciałam to przyznać czy nie, od kiedy go poznałam moje spojrzenie zawsze jak bumerang wracało do niego. Chyba w gruncie rzeczy lubiłam go obserwować, bo nigdy nie wiedziałam, co zrobi w następnej kolejności – był zagadką. Naprawdę ładną zagadką, warto by dodać na swoje usprawiedliwienie.
Alex nie wracał i nie dawał żadnych znaków, jakoby cokolwiek mogło być nie tak – a na to się umówiliśmy. Każdy z nas regularnie sprawdzał swój telefon, żeby w razie czego móc zareagować. Wnioskowaliśmy więc, że jego spotkanie przebiegało pomyślnie i jutro rano usłyszymy wiele ciekawych historii. To właśnie z takim założeniem rozeszliśmy się do swoich pokoi, gdy zrobiło się późno. Każdy z nas zabrał ze sobą trochę uśmiechu i zapewne wiele przemyśleń – śmiałam twierdzić, że ja najwięcej.
David
Nie mogłem oderwać od niej wzroku. I to wcale nie była przenośnia – dosłownie, fizycznie nie potrafiłem tego zrobić. Wlepiałem w nią spojrzenie tak, że nawet mnie zaczynało to krępować, nie wyobrażałem sobie, co musiała czuć ona. Parę razy zderzyłem się wzrokiem z Irmą albo Zoe, które najwidoczniej to zauważyły; na moment wtedy uciekałem oczami gdzieś w dal, podziwiając rysujące się w oddali jezioro. Znajdowało się w sumie tuż u naszych stóp, bo nasz domek był wciśnięty w górę. Ale ciężko mi było podziwiać jezioro, nawet tak piękne jak te – mój organizm miał ochotę na podziwianie czegoś innego.
CZYTASZ
Confusione
RomanceTo nie jest historia miłosna - dobrze wiesz, że takie zawsze mają dobre zakończenie. To historia o najciemniejszych stronach miłości i o tym, że nie zawsze wygląda ona tak, jak sobie chcielibyśmy ją wyobrażać. To historia o przyjaźni, miłości, zawod...