Rozdział 21

11 2 8
                                    

Kolejne tygodnie były próbą poukładania tego, czego nie udało się poukładać wcześniej. Można powiedzieć, że naprawdę zabrałam się za swoje życie – wróciłam na uczelnię, do pracy, a nawet umówiłam na spotkania z psychologiem online. Wolałam rozmawiać na tak poważne tematy w swoim ojczystym języku, więc psychoterapia online brzmiała jak rozwiązanie dla mnie – poza tym zarabiałam w euro, a płaciłam za nią w złotówkach, była to więc całkiem dobra decyzja także pod względem finansowym. Jak się okazało, omawianie na nowo największych traum mojego życia stało się... Nową traumą. Każde spotkanie z Zosią, bo tak nazywała się moja psychoterapeutka, było straszne i dochodziłam po nim do siebie przez dobrych kilka godzin. Na szczęście nasze spotkanie miało miejsce w poniedziałek wieczorem, więc nie musiałam po nim mieć zbyt wiele styczności z innymi ludźmi – mogłam zakopać się pod kołdrą i po prostu jakoś przetrwać. Zwykle nowy dzień trochę polepszał sytuację, podobnie jak poczucie, że muszę wrócić do swoich obowiązków.

Poza tym miałam pewien chytry plan. Nie powiedziałam o tym Davidowi, ale nie zamierzałam urywać kontaktu z Gabrielem. Wiedziałam, że się o mnie martwił, ale naprawdę byłam przekonana, że jesteśmy zbyt blisko celu, żeby po prostu teraz porzucić tę misję. Właściwie od większej ilości szczegółów dzieliło nas jedno spotkanie... Byłam chyba jedyną osobą, która mogła to zrobić, bo przecież byłam tu jedynie na Erasmusie i niebawem miałam zniknąć z Włoch, wrócić do Polski – ślad po mnie miał zaginąć. Musieliśmy po prostu zrobić to mądrze, i tyle. Oczywiście żadnej z tych rzeczy nie mogłam mu powiedzieć, ale już postanowiłam. Napisałam nawet wiadomość do Gabriela, że skontaktuję się z nim, jak tylko będę mogła. Okrasiłam to pięknie brzmiącymi i obiecującymi słowami. Mężczyzna odpisał:

Będę czekał. Tyle, ile będzie trzeba. G.

Podpisywanie się uznałam za całkiem urocze, ale i zabawne – przecież pisaliśmy już, miałam zapisany jego numer telefonu... Ostatecznie jednak wzruszyłam ramionami, gratulując sobie tak mądrego rozegrania całej tej sytuacji.

W pracy było coraz intensywniej, bo w Neapolu pojawiało się coraz więcej turystów. Kwiecień był już ciepłym miesiącem we Włoszech, zwykle było koło 16 stopni Celsjusza, nic więc dziwnego, że ludzie z różnych zakątków świata tutaj ściągali. Z jednej strony byłam faktycznie dużo bardziej zmęczona po swojej zmianie, z drugiej jednak dostawałam też więcej napiwków, więc całkiem sporo mogłam zaoszczędzić.

Musiałam przyznać, że wszystko się jakoś kręciło. Chociaż nadal wyłapywałam stany depresyjne, szczególnie po rozmowach z Zosią, generalnie jakoś się trzymałam i miałam poczucie, że odzyskuję kontrolę nad swoim życiem. Pewnego dnia zobaczyłam na telefonie wiadomość od swojej matki i pomyślałam, że musiałam ją chyba przyciągnąć tymi wszystkimi rozmowami na jej temat. Byłam akurat w pracy. Mój telefon leżał na blacie, więc w międzyczasie nalewania piwa odblokowałam go szybko i rzuciłam okiem na treść wiadomości.

Zadzwoń do mnie w wolnej chwili.

Nie przejęłam się tym szczególnie, ta wiadomość nie wywołała we mnie żadnych konkretnych uczuć. Po prostu zablokowałam telefon i wróciłam do nalewania piwa, w międzyczasie popijając swojego bezalkoholowego drinka. Moje spojrzenie powędrowało gdzieś w dal, gdzie na jednej z kanap siedział rozpostarty David, w towarzystwie znajomych. Kilka ładnych dziewczyn i całkiem w porządku wyglądających facetów. Zastanawiałam się, czy w tym mieście nie istnieją inne miejsca, do których mógłby chodzić? Jakoś zbyt często się tutaj ostatnio kręcił... Na moment spotkałam się jeszcze spojrzeniem z jakimś mężczyzną, który intensywnie się we mnie wpatrywał, ale zignorowałam go. Cholerni Włosi, gotowi do podrywu w każdej sekundzie.

– Idę powiedzieć coś niemiłego Davidowi – rzuciłam w kierunku Zoe, która właśnie wchodziła za bar, kończąc swoją przerwę. Zaśmiała się jedynie na moje słowa, a ja dodałam: – Zaraz wracam!

ConfusioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz