Rozdział 3

62 10 38
                                    

Lorenzo skądś zdobył mój numer telefonu – i absolutnie nikt nie chciał mi powiedzieć skąd. Już kilka dni po naszym spotkaniu wysłał mi uśmieszek emoji i przez jakieś pół godziny naprawdę myślałam, że mam prześladowcę, ale w końcu się przyznał, że to on. Dałam swój numer Zoe i Irmie, więc któraś z nich musiała być odpowiedzialna za to wszystko, ale obie szły w zaparte, że to absolutnie nie one; nawet kiedy stosowałam zastraszanie.

Wbrew pozorom nie był taki upierdliwy – wymieniliśmy parę wiadomości, które były nawet miłe. Zaprosił mnie do kina, ale po raz kolejny powtórzyłam mu, że nawet jeżeli jemu nie przeszkadza, że jestem w związku to mi jednak trochę tak. Ostatecznie zgodził się na to, żebyśmy się kumplowali, chociaż przy „okay" wysłał masę smutnych buziek na podkreślenie, że nie jest z tego powodu zadowolony. Od tamtego momentu jednak zachowywał się normalnie i czasem nawet zareagował jakoś śmiesznie na moją relację na Instagramie – chyba nie muszę zaznaczać, że nie wiem też, skąd miał dostęp do mojego konta na tym portalu.

Zaczęłam chodzić na uczelnię. Od razu zapisałam się na kurs językowy, kiedy zorientowałam się, że mówienie po angielsku nie jest tak oczywiste dla wszystkich jak mogło mi się wydawać – naprawdę miałam szczęście, że moje współlokatorki nie miały z tym problemu. Zajęcia uniwersyteckie nie odbywały się w szczególnie ładnym budynku, ale same w sobie były w porządku. Większości wykładowców udawało się prowadzić je w języku angielskim, chociaż ich umiejętności językowe z całą pewnością można było podważyć. Na roku nie miałam wiele osób z Erasmusa, a te, które były, pozostawały równie anonimowe jak ja sama. Prawdę mówiąc, naprawdę czułam, że się alienowałam – po prostu przychodziłam do sali, słuchałam co wykładowcy mają do powiedzenia, starałam się robić notatki (także z włoskich wrzutek), a potem stamtąd wychodziłam, okienka najczęściej spędzając na kawie w pobliskiej kawiarni.

Przyszedł jednak dzień kryzysu, a ja byłam akurat na wykładzie z psychopatologii; wydaje mi się, że w języku polskim miałabym problemy ze zrozumieniem czegokolwiek, a co dopiero po angielsku, w dodatku kiedy słowa, których prowadzący nie znał w tym języku wrzucane były po włosku. Wpatrywałam się w swojego laptopa, próbując zrobić jakiekolwiek notatki, ale nie byłam w stanie. W pewnym momencie poczułam, jak ktoś wsuwa się na miejsce obok mnie – był to chłopak, który dotąd siedział na drugim końcu sali; spotkaliśmy się spojrzeniem, gdy wchodziłam, dlatego go poznałam.

- Jak chcesz to będę ci tłumaczył to, co mówi po włosku – wyszeptał w moim kierunku.

Był przystojny. Na Boga, chyba jeszcze nie wpadłam tutaj na nieprzystojnego Włocha, co robiło się nieco niezręczne. Od niektórych nie umiałam oderwać wzroku, o innych po prostu myślałam z aprobatą „fajny"; ten koło mnie należał do tej drugiej grupy. Miał ciemne, kręcone włosy, drobną twarz i bystre spojrzenie. Nie mógł być dużo wyższy ode mnie, miał w sobie coś naprawdę zawadiackiego – coś, co sprawiało, że myślisz sobie „to musi być fajny człowiek".

- Jest ich strasznie dużo – odparłam. – Nie wiem, czy nadążysz.

Zaśmiał się cicho na moje słowa i przysłuchał na moment wywodom prowadzącego. Najwidoczniej uznał, że to, co powiedziałam ma sens, bo skinął głową.

- W porządku, w takim razie wrzucę swoje notatki w translatora i ci je podrzucę.

Rozdziawiłam usta w zaskoczeniu.

- Daj spokój, nie musisz.

- No chyba muszę, jak inaczej zdasz? Poza tym, gdybym nie podszedł to za chwilę wybuchłabyś płaczem.

Zacisnęłam usta, zauważając słuszność tych argumentów. Westchnęłam ciężko i skinęłam głową, ogłaszając w ten sposób swoją kapitulację. Patrzyłam, jak chłopak otwiera laptopa i przystępuje do robienia notatek; nie ośmieliłam się mu nawet przeszkadzać, ale czasem kątem oka obserwowałam, jak skupiony ściąga brwi i przygryza wargę.

ConfusioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz