Rozdział 20

15 2 5
                                    

Jak nietrudno się było domyślić, Gabriel mieszkał w pięknym budynku na obrzeżach Neapolu. Nie śmiałam zapytać, czy cały należał do niego, bo nie chciałam się ośmieszyć, ale czułam, że odpowiedź byłaby twierdząca. Starałam się nie wyglądać jak mała, zahipnotyzowana dziewczynka, chociaż przychodziło mi to z trudem - mężczyzna to chyba zauważył, bo uśmiechnął się lekko do mnie. Zapewne taka reakcja była spełnieniem wszelkich jego mokrych marzeń, więc byłam na siebie trochę zła, że mu ją dałam. Z drugiej strony, w obecnej sytuacji, niejako działała na moją korzyść.

Przez cały czas odczuwałam lekki niepokój, bo nie wiedziałam, czego się po nim spodziewać ani czy Lorenzo był gdzieś w pobliżu - kiery subtelnie się rozglądałam, nadal go nie widziałam. Świadomość, że mogłam być z Gabrielem sam na sam była nieco przerażająca, ale wolałam się na tym nie skupiać. Zamiast tego podążałam jego śladem, wchodząc do budynku, który nawet w środku wyglądał jak zamek. Bardzo wysokie pomieszczenia, balustrady, kolumny, wszystko wyścielone białymi kafelkami ze wzorem marmuru. W ogóle wszystko urządzone było w kolorze białym - włącznie z kwiatami. Przed nami schody reprezentacyjne, bardzo w amerykańskim stylu, wijące się po prawej stronie nieregularnie aż do samej góry. Bywałam w wielu domach we Włoszech i żaden z nich nie wyglądał w ten sposób - zdecydowanie na korzyść tego. Sporo tu było smaku, ale też i pewnej sterylności, która mnie osobiście nieco przerażała.

– Naprawdę tu mieszkasz? – wypaliłam nagle.

– Mieszkam w wielu miejscach, ale tu najczęściej – odparł spokojnie, obserwując mój profil i ramieniem opierając się w dość nonszalancki sposób o najbliższą kolumnę. – Dlaczego pytasz?

– Bo wygląda to jak hotel, a nie mieszkanie. Choć piękny, nie przeczę.

– A jak wygląda wasze mieszkanie?

Odwróciłam twarz w jego kierunku. Znów mnie zaskoczył.

– Niewiele czasu spędzam ostatnio w naszym mieszkaniu, Michael też. Ale generalnie jest tam więcej drewna, kominek, fotel w którym uwielbiam czytać książki i puchate dywany. Chyba domyślasz się, że to ja go urządziłam. Zawsze zależało mi na cieple w miejscu, które będę nazywać domem.

– Rozumiem. Zakładam, że każdy ma inne potrzeby. Ja stawiam na luksus.

„Ty stawiasz na american dream, frajerze", przeszło mi przez myśl, ale oczywiście tego nie powiedziałam. Zamiast tego uśmiechnęłam się nienagannie i weszłam przed siebie. Ściągnął mi płaszcz z ramion i zawiesił na pobliski wieszak.

– Może napijesz się jeszcze wina? – spytał, wchodząc wgłąb mieszkania, a ja ruszyłam za nim. Za moment weszliśmy do przestronnej kuchni, urządzonej w tym samym stylu co hol, również obsesyjnie białej i błyszczącej. Zaczynały mnie już boleć oczy od tego światła odbijającego się od każdego, nieskazitelnie jasnego, mebla.

– Odrobinę – przytaknęłam, a on podszedł do stojaka z pokaźną kolekcją wina. Przez chwile się w nie wpatrywał, aż wybrał jedno i je otworzył z charakterystycznym dźwiękiem. Rozlał trochę do obu kieliszków, a ja ciągle go obserwowałam. W końcu jednak spytałam otwarcie: – Co mi chciałeś pokazać, Gabriel?

Mężczyzna uśmiechnął się lekko, tak jakby tylko czekał na to pytanie. Powoli przysunął kieliszek w moją stronę, a ja chwyciłam za jego nóżkę. Wsunął się na krzesło barowe przy wyspie w kuchni, ja nadal po prostu przy niej stałam, przyglądając mu się wyczekująco. Przesunął dłonią po ustach, a potem zaczął powoli:

– Jestem w stanie sprawić, że człowiek dostanie nowe życie, Amelia. Powiedzmy, że zajmuję się tym hobbistycznie. Nowe papiery, nowy kraj, nowe wszystko. Nie będzie po tobie śladu, Michael na pewno cię nie znajdzie.

ConfusioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz