Rozdział 18

22 2 8
                                    

Ostatnimi dniami ukojenie odnajdowałam głównie w śnie. Sypiałam naprawdę dużo i głęboko i to była moja forma terapii. Czasem tylko budziły mnie koszmary, ale przeważnie łóżko było świetną ucieczką. Wieści od Tymka nie miałam – najwidoczniej postanowił sobie dać ze mną spokój raz na zawsze. Pousuwałam go ze wszystkich mediów społecznościowych, żeby nic mi nie przypominało o jego istnieniu. Dużo myślałam, popijając herbatę przygotowaną przez Irmę, która była w stosunku do mnie bardzo opiekuńcza. Czasem przychodził do mnie Lorenzo, żebyśmy mogli pooglądać jakiś głupi film, na którym przeważnie usypiałam w połowie. Alex dzwonił codziennie na porcję plotek i skrupulatnie wysyłał mi notatki z wykładów, które ostatnio omijałam.

W żaden sposób nie udałoby mi się wykręcić z pizzy w rodzinnej restauracji Alexa z trzech powodów: to był mój pomysł, żeby na nią pójść, to byłoby bardzo nie w porządku w stosunku do ludzi, którzy starali się mnie tak wspierać i... Chyba po prostu nie chciałam. W związku z tym po raz pierwszy od paru dobrych dni nałożyłam makijaż na twarz, uczesałam włosy i ubrałam strój inny niż piżama. Ani Irma ani Zoe nie wytykały mi mojej ostatniej bierności – obie podchodziły do sprawy bardzo wyrozumiale i pozwalały mi na robienie tego, na co mam ochotę. Mimo wszystko zobaczyłam ulgę wymalowaną na ich twarzach, gdy mnie zobaczyły w nieco bardziej ogarniętej wersji.

Wiedziałam, że na tym spotkaniu zobaczę się z Davidem, a unikałam go ostatnio jak ognia – napisałam jedynie kilka zdawkowych wiadomości, że u mnie wszystko w porządku. Nie naciskał, nie zjawiał się też w naszym mieszkaniu. Przez te kilka dni wydawało mi się, że ułożyłam sobie wszystko w głowie, ale ciężko mi było powiedzieć, na ile było to myślenie życzeniowe. Doszłam w każdym razie do wniosku, że niechcący byliśmy... Zbyt blisko. Zdecydowanie zbyt blisko dla mnie, żebym mogła czuć się w tej sytuacji komfortowo i wyjść z niej bez szwanku. Postanowiłam nigdy więcej nie popełniać tego błędu.

Pizzeria taty Alessandro była bardzo klimatyczna. Wciśnięta w jedną z uwielbianych przez turystów uliczek przy metrze Toledo miała głównie stoliki na zewnątrz, ale z dwa-trzy znajdowały się także w środku – w tym momencie były połączone, abyśmy mogli tam spędzić wieczór. Tata Alexa miał obsługiwać tylko nas, resztę zamówień wydawał tylko na wynos. Czułam się jak na wielkiej imprezie rodzinnej od momentu wejścia do lokalu, gdzie już czekała na nas męska część towarzystwa, a tata Alexa powitał nas okrzykiem „mamma mia!". Jako, że do restauracji weszłam pierwsza, musiałam zająć miejsce również w tej kolejności i wylądowałam – jakże by inaczej – koło Davida. Posłałam mu lekki uśmiech, na co odpowiedział mi tym samym.

- Wszystko dobrze? – spytał półszeptem, lekko nachylając się w moim kierunku.

- Lepiej – przyznałam, omiatając szybko spojrzeniem jego twarz. – Ale będzie dobrze, pracuję nad tym.

Pokiwał powoli głową i chyba chciał powiedzieć coś jeszcze, ale nagle zrobił się gwar, bo zostało nam podane wino – jakieś cztery butelki „na początek", o ile dobrze rozumiałam włoski. Trunek zaraz został rozlany do kieliszków, a ja z wdzięcznością zanurzyłam w nim usta. Irma, siedząca obok mnie, zaraz mi je zabrała, uznając że to, które dostałam ja smakuje jej bardziej niż to w jej kieliszku, więc chcąc nie chcąc musiałam się z nią wymienić.

- Mam nadzieję, że pamiętacie, że za miesiąc jedziecie ze mną nad Como – rzucił w pewnym momencie Alex.

- Ja już dawno zapomniałem, więc dobrze, że przypominasz – mruknął Lorenzo, w międzyczasie puszczając oczko do mnie.

- Ja w sumie też – dodał David.

Przewróciłam lekko oczami.

- Ja za to pamiętałam świetnie i przypomniałabym ci nawet gdybyś to ty zapomniał!

ConfusioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz