16. jakbym nie mógł oddychać

2.6K 85 61
                                    

Za bardzo was kocham aby trzymać was w niepewności (⁠ ⁠◜⁠‿⁠◝⁠ ⁠)⁠♡

TONY POV:

-Skończyłeś-odezwał się lodowaty głos Vincenta.

Japierdole, japierdole, japierdole.

Oparty o framugę drzwi od MOJEJ łazienki stał jebany Vincent. Jezu.

Tutaj nawet żadne nad przyrodzone zdolności mnie nie uratują. W ogóle kiedy on tu wszedł, co on tu robi?, Niech się jebie szmata.

Spokojnie tony może to wytwór twojej wyobraźni wkońcu od początku wiemy że nie jestem za normalny.

Błagam niech to będzie wytwór mojej zjebanej wyobraźni.

Nie no on mnie do wariatkowa wyślę, nie jestem przecież psychiczny, no nie całkowicie.

-Vince ja...-nie dał mi dokończył bo prychnął suchym śmiechem, który nawet śmiech nie przypominał.

-No co Vincent jakie będzie twoje kolejne wytłumaczenie.-nie no mam zawał albo wylew, albo zawał podczas wylewu któreś na pewno.

Nie no jestem skończony.

-Po prostu mnie ze mdliło, i musiałem zwymiotować.-Vincent podszedł do mnie i patrzył na mnie z góry.

Moje jedyne aktualne marzenie to to aby być zakochanym trzy metry pod ziemią zdala od chłodnego spojrzenia.

-Musiałeś zwymiotować, czy bardziej musiałeś wywołać wymioty.-przełknąłem głośno ślinę, aby coś powiedzieć jednak Vincent kontynuował.-Mi to wygląda na tą drugą opcję.

Uwierz mi też.

-Zapraszam do mojego gabinetu teraz.-przynajmniej nie śmierdzi mi z mordy jak temu menelowi.

Ale on przynajmniej nie jest teraz w tak chujowej sytuacji.

Nic mi więcej nie zostało jak tylko pójść za najstarszym bratem. Gdy doszliśmy do gabinetu był w nim Will, a co on kurwa tam mieszka aby być na każde zawołanie Vinca.

I to niby ja jestem nienormalny. Okej bo uwierzę, i ja przynajmniej się do tego przyznaje.

Usiadłem na moim standardowym miejscu które zajmuje już dobry piąty raz w ciągu tygodnia i kilku dni. Nowy rekord.

-Czemu zwracasz jedzenie?-zapytał, kurwa sam bym chciał wiedzieć.

Will znowu miał te współczucie w oczach, japierdole o co mu znowu chodzi, nie chcę żadnego współczucia ani nic w podobnie.

-Nie zwracam.-odpowiedziałem przecząc sam sobie, ale już jeden chuj.

-A na co ci to wyglądało?-nie wiem może na eymitoowanie, ale to tylko może.

Przecież nie zwracałem tego jebanego jedzenia specjalnie, chciał bym moc jeść normalnie bez tego jebanego głosiku odzież który jedzenie zaczyna smakować jak styropian.

-Nie wasza sprawa.-odpowiedziałem uśmiechając się z drwią.

-Jestem twoim opiekunem i starszym bratem, chcę wiedzieć czemu wyrządzasz sobie taką krzywdę tony.-ha bo ci uwierzę.

Miałem już go dość, a gadamy dopiero z 8minut. Will nic się nie odzywał stał jak pachołek i już prawie ryczał.

Nie wiem po co przecież to nie jego ból tylko mój.

-Chyba prawda to Monty jest moim opiekunem w dokumentach więc nie muszę ci nic mówić.-powiedziałem po czym z hukiem odsunąłem krzesło.

Te się przewaliło.

Szybko wybiegłem z gabinetu, i wręcz s 5sekund znalazłem się w pokoju. Tym razem pamiętałem aby zamknąć drzwi.

Czułem się tym wszystkim przygnieciony, jakbym nie mógł oddychać.

------------------------------------------------------------------

Teraz serio dobranoc!

Tony monet też ma uczucia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz