21. Ale tu syf

1.9K 79 19
                                    

                                Tony:

        Wracałem właśnie ze szkoły do domu, chociaż pewnie zostanę z niego wyrzucony. Dzisiaj kolejny raz się pobiłem, ale ta jebana baba od matmy nas rozdzieliła. To nie tak, że ja prowokuje te wszystkie bójki, ale ten jebany fiut walnął mnie z bara.

      Rozumiem wszytsko, ale kurwa mnie się nie popycha. Vincent na sto procent o wszystkim wie plus już dostałem telefoniczny opieprz. Mam nie źle przesrane.

      Próbowałam drogę powrotną jak najbardziej wydłużyć, jednak nie ważne jak długo był jechał wkońcu i tak bym dojechał. Zaparkowałem motor przed garażem i jak najciszej wszedłem głównym wejściem.

     Czego ja się spodziewałem Vincent już czekał na mnie w samym progu, zdjąłem buty nie zwracając na niego uwagi. Gdy miałem zamiar iść w stronę schodów wkońcu się odezwał.

-Dzień dobry Anthony, jak ci minął dzień?-dał mocny nacisk na moje imię, czemu on próbuje być sarkastyczny tylko ja potrafię być zajebiście sarkastyczna.

-Cudownie, a tobie Vince jak idzie praca?-mówiłem wchodząc po schodach.

-Gabinet. Już.-jebany sztywniak.

     No cóż, i tak miałam już po drodze więc co mi szkodzi. Przetrfam to jak każdą inną rozmowę, wkońcu chyba mnie nie zabije.

     Wszedłem jako pierwszy do pomieszczenia i odrazu zająłem miejce. Vince dołączył do mnie chwilę później, jagby kurwa odrazu nie mógł przyjść.

-Słucham.-powiedział zajmując swoje miejce.

-O boże Vince to tylko jakiś jebany pierwszak był, gdyby mnie nie szturchnął to by nie miał złamanego nosa.-westchnąłem, bo to serio było już wkurwiające.

-I rękę.-na jego uwagę uśmiechnąłem się sam do siebie, kurwa jaki ja zajebisty.

-Tony, my mamy cię wysłać do szkoły z internatem czy co żebyś się ogarnął. Twoje zachowanie przeważa wszytskie normy, co się z tobą dzieje?-warknął wkurwiony.

     I znowu te Co się s tobą dzieje? Przecież sam kurwa nie wiem, jagbym wiedział i tka bym ci nri powiedział, ale to pomińmy.

-Nie wysłał byś mnie do jebanego internatu.-warknąłem, przecież wiedziałem co się dzieje w internatach z takimi jak ja.

     Już nawet nie chodzi o to że często nie umiem po prostu zamknąć mordy, ale o to że mam na nazwisko Monet. Nastolatkowie w tym oddziale by mnie nienawidzili, tak już jest i wie o tym każdy.

-Dobrze wiesz co się dzieje z takimi jak my w takich miejscach. Zkazał byś swojego młodszego brata na coś takiego Vince?-mówiłem sztucznie smutnym głosem.-Czemu tak milczysz coś nie tak?

     Zaśmiałem się gorzko po czym wyszedłem z gabinetu, odrazu skierowałem się do swojego. Panował w nim bałagam tylko dużo większy niż za zwyczaj, wszędzie walały się puszki po energolach lub piwach. Nie udane szkice, kupki ubrań, pudełka po przeciw bólowych tabletkach i ogólnie pełno śmieci. Jasne mogła by posprzątać to Eugenia albo jaka kolwiek inna nasza sprzątaczka. Jednak już dawno rozkazałem że do mojego pokoju mają nawet nie zaglądać.

    Sam nie miałem siły jednak sprzątać, rzuciłem plecak gdzieś w kont po czym rzuciłem się na łóżko. Byłem taki zmęczony,  tak bardzo chciałem spać, więc dlaczego nie mogłem? Może przez wyrzuty sumienia? Ból zaczął rozrywać mnie od środka, odrazu sięgnąłem po pudełko tabletek przeciwbólowych. Ostatnio zjadałem je jak jakieś cukierki, wkońcu to one dawały mi upragnione ukojenie.

     Również z szafki nocnej wziąłem nie otwartego energetyka, otworzyłem go po czym połknąłem na samym początku tylko dwie. Później kolejne dwie gdy ból nie przemijał wziąłem jeszcze jedną i kolejną. Dopiero po 7 poczułem tą znajomą ulgę, wyzerowałem Blacka do konica po czym pusyą puszkę rzuciłem gdzieś w głąb pokoju. Tabletki położyłem na szafce nocnej.

    Bólu już nie było, a ja byłem szczęśliwy tak prawdziwie szczęśliwy. Wszystkie demony i głosy się zamknęły, nie myślałem już nagle tak dłużo i po prostu czułem się dobrze. Moje powieki stały się strasznie ciężkie, nie chciałem walczyć ze sennością więc po prostu je zamknąłem.

     Dosłownie odrazu usnąłem, jednak nie wiedziałem że obudzę się dopiero po jebanych 17godzinach. Gdy się obudziłem byłem dalej zmęczony zegarek wskazywał 7, byłem dalej tak cholernie zmęczony, jednak niestety ból wrócił.

      Wyjąłem telefon z kieszeni po czym napisałem do Shane.

Do: Głupszy bliźniak
Ej powiedz Vincowi że nie idę do szkoły, źle się czuje

      Nie czekając na odpowiedź wyłączyłem telefon rzucając go na drugi koniec łóżka. Ból, ten okropny ból, znowu tak strasznie pragnąłem aby minął. Nie panowałem nad tym co robię, wziąłem listek tabletek po czym połknałem pięć bez popiajnia.

     Zadziałały. Czułem spokój, na nowo oxzy zaczęly mi ciążyć więc znowu poprostu je zamknąłem. Nie zasnąłem jednak tak odrazu, usłyszałam otwieranie drzwi i dwa głosy. Byłem lekko świadomy kto to po głosach, Dylan i Shane.

-Ale tu syf.-powiedział odpychająco starszy.-On tu sprząta.

-Nie wiem nie ważne, chyba serio źle się czuł. Śpi.-odpowiedział mój bliźniak.

-Chuj chodź bo się spóźnimy, po szkole do niego zajrzymy.-mruknął blondyn i chyba wyszli z pokoju.

    Nie byłem w stanie nawet podnieść jebanego palca, ale czułem się tak dobrze. Nie chciałem tego przerywać, chciałem wkońcu odpocząć, wyspać się.

     Chciałem wziąść kolejne dwie tabletki jednak nawet nie mogłem się ruszyć, na szczęście jakimś cudem zasnąłem. I to przez ten głupi błąd pierwsze osoby miały zacząć domyślać się o moich problemach.

Tony monet też ma uczucia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz