19. Gabinet już

2K 64 34
                                    

                                 Tony:

       Po około 15minutach w moim pokoju magicznie siedzieli Shane i Dylan, jako dobry i kochający brat kazałem im wypierdalać tylko raz.

-Spierdalajcie z tego pokoju.-dwa*.

-Kogo załatwiłeś, dobrze wiesz że zaraz Vince się dowie i będziesz miał przesrane. A tak to może zrobimy coś na twoją korzyść.-dylan pierwszy raz w życiu użył mózgu, wzruszające.

-Ray Charles, byłem za szkołą, on też był i zaczął mówić że chętnie zaliczy Hailie. No to mu złamałem nos i obiłem mordę.-tłumaczyłem patrząc w sufit.

     Widziałem jak bracia zaćsnęli szczęki ze wkurwienia. Zanim coś powiedzieli ktoś zapukał do pokoju, powiedziałem szybkie "proszę", a w pokoju pojawił się Vincent niestety nie miał na sobie szlafroczka. Szkoda.

-Tony musimy pogadać o twoim zachowaniu.-oh kurwa.

-O czym dokładnie?-zapytałem udając głupiego, ale od dobrych paru miesięcy było pełno rzeczy do których mógł się przywalić.

-Gabinet. Już.-dobra idź opierdolić gałę willowi, a mnie zostaw w spokoju.

     Znaczy idź pogadać z Willem, miało być. Vincent wyszedł z pokoju, a ja jedynie poprawiłem się na łóżku.

-Nie idziesz?-zapytał Shane.

-Nie.-powiedziałem z nikłym uśmiechem.

     Zjadł bym kwaśne żelki, albo ciastka tak najlepiej takie z czekoladą.

-Vincent się wkurwi.-dopowiedział Dylan.

      Albo nie, najbardziej to bym zjadł pizzę.

-Idź do niego to będzie mniej wkurwiony, wyjaśnisz mu wszystko.-albo takiego hamburgera.

-No dobra pójdę.-powidziałem po czym wstałem i skierowałem się do gabinetu Vinca.

     Wszedłem bez pukania i odrazu zająłem fotel na przeciwko brata. Tamten tam już siedziała i palił cygaro, a mi mówi że papierosy szkodzą.

-Na kamerach szkolnych jesteś ty jak bijesz innego ucznia, wyjaśnisz mi to.-mówił nad wyraz spokojnym tonem, albo to znaczyło że był zjarany albo była chwila przed wybuchem.

-Wkurwił mnie.-vincent wyglądał na bardziej wkurwionego, czyli opcja druga. Super.

     Dobra trochę empatii, nie pierwszy raz kogoś pobiłem. Ale pierwszy raz ma do mnie o to grubysz problem, nie wiem może dawno się nie ruchał.

-Dlaczego?

-Powiedział, że by przeleciał Hailie.-westchnąłem patrząc na ściane za nim.

     Ale Vincent ma brzydki gust, nic do niczego nie pasuje. Dobrze że projektanci robili resztę domu.

-Nie mogłeś zadzwonić do mnie, albo Willa. Tony musisz zrozumieć, że nie wszystko można zalatwić przemocą.-nie no jebne, mówi mi to typ, który ma więcej osób na sumieniu niż nie jeden seryjny morderca.

-Rozumiem, że co w rodzinie to nie ginie, ale nie martw się nie zacznę zabijać ludzi bo krzywo na mnie spojrzeli.

-Anthony Monet ostrzegam cię.-warknął zaciągając się cygaro.

-Vince bądźmy szczerzy, pierdolisz mi o przemocy a sam jebłeś mi dwa razy.-powiedziałem po czym wstałem i zacząłem iść w stronę drzwi.

-Co się z tobą dzieje.-na jego słowa zatrzymałem się, cały czas stałem do niego tyłem.-Ostatnio cię nie poznaje, nie zachowujesz się jak Tony, którego znam.

    Boże jak bardzo on musi być mną zawiedziony, że powiedział coś w pełnym zdaniu bez żadnych rebuzów i zagadek. Obróciłem się do niego z szerokiej uśmiechem na twarzy.

-A może to nie ja się zmieniłem, tylko ty mnie nie znasz?-powiedziałem sarkastycznie po czym wyszedłem.

     Musiałem jakoś rozładować emocje, już kolejny raz usłyszałem, że ktoś się mną zawiódł. Nie chciałem tego robić ale było to śliniejsze odemnie, dlatego ruszyłem do pokoju zamknąłem drzwi na klucz i osunąłem się annnich na ziemię. Zjąłem spodnie po czym spod etui telefonu wyciągnąłem żyletke. Również nie kontrolowanie zacząłem robić masę cięć na udach, nowe rany były już na starych bliznach i tych nowych ranach.

     Ból to to co chciałem poczuć, chciałem poczuć ogromny ból. Potrzebowałem go, tylko on zapewni mi uspokojenie się.

      Vincent mnie nie poznaje, tak samo ja siebie. Moje własne demony po kolejny niszczą mnie od środka. Coraz bardziej zaczynam się z nimi dogadywać, to one gadają a ja ich słucham. Słucham uważnie każdej obelgi na mój temat, może to dziwnę, ale nie chcę aby one zniknęły. 

     Było mi coraz gorzej, ich wcześniejszy szept zamienił się nagle w krzyk. Krzyczały wszystkie na raz, krew, wszędzie była krew. Na podłodze, na moim ciele, ubraniach, ostrzu. Cieszył mnie ten widok.

      Powołanie wstałem i skierowałem się do łazienki, zdjąłem tam wszystkie ubrania i poszedłem do prysznic. Rany przyjemnie bolały, krew cały czas leciała rany były na tyle głębokie.

     Gdy wkońcu dałem radę zmyć z siebie całą krew, na uda dałem bandaże. Ubrałem czyste bokserki i czarne dresy Jordana, nie ubierałem koszuli bo po chuj. Brudne ubrania dałem do kosza na pranie, po czym wytarłem podłogę ze krwi i żyletkę. Ona trafiał na swoje miejce za moim etui, jedna jedyna łza popłynęła mi po policzku.

     Gdyby Shane albo Dylan widzieli, by byli mną obrzydzeni. Gdyby kto kolwiek wiedział o tym wszystkim by był mną zawiedziony, chociaż już i tak są.

     Położyłem się na łóżku i resztę nocy gapiłem się na biały sufit, czułem że razem z tym dniem w środku jest coraz większą pustka. Gdyby mama żyła również by była mną zawiedziona, a to boli mnie najbardziej.


*****************************************

Hejka kochani, na moim profilu już jest nowa książka. Oczywiście tą również będę kontynuowała. Miłego czytania motylki!

Tony monet też ma uczucia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz