7. czas na mnie

2.2K 63 114
                                    

TONY POV:

Ich ja grze cudną rozmowę przerwał dźwięk dostawania wiadomości, Dylan wziął telefon chyba przeczytał wiadomości poczym powiedział.

-Will każe wszystkim zejść na kolację bo muszę jeszcze dodatkowo powiedzieć nam coś ważnego.-powiedział Dylan i natychmiastowo wyszli z balkonu.

Też to zrobiłem, skoro woła wszystkich to wszystkich.

Postanowiłem jednak przeczekać jeszcze kilka minut i dopiero wyjść, tak też zrobiłem. Gdy zszedłem na doł wszyscy już siedzieli przy stole, zająłem miejce przy Dylanie.

-Skoro wkońcu wszyscy już są to musimy z willem was o czymś poinformować.-brzmi formalnie  tak jak wszystko co mówi.

-Jedziemy jutro do ojca do Tajlandii, wszyscy.-szczerze zamurowało mnie.

Dawno się z nim nie widziałem, i też tego nie lubiłem robić od kiedy jest Hailie. Jara się tylko nią i nie można nic zrobić, sama ostatnio się przyznał że to jego ulubione dziecko.

I przez cały wyjazd będzie Hailie, Hailie Hailie i oczywiście jeszcze Hailie o i zapomniałem dodać Hailie.

Czy już wspominałem że Hailie?

Jaka tak to i tak powiem jeszcze raz będzie tylko temat Hailie.

Frustruje mnie to. Przecież też jesteśmy jego dziećmi powinien wszystkich traktować równo, a tu taki chuj.

I nie chcę lecieć do Tajlandii ponieważ jest tam oczywiście w chuj gorąco co znaczy że w krótkich spodenkach i bez koszulek będę musiał chodzić.

Na ręce nikt nie zobaczy ponieważ mam rany na boku nadgarstka i sam ich nie widzę więc spoko, ale w sumie na nogach też nikt nie zobaczy to wyjebane.

O kurwa kostki, jestem w pizdzie. Nie no kurwa nie będzie źle, będzie okropnie.

Będzie gorzej niż okropnie, mam tak przesrane.

Wszyscy zaczęli się jarać że zobaczą ojca tym czasem ja myślałem jaki sposób na śmierć jest najszybszy i mało bolesny.

Gdy wszyscy zaczęli nakładać jedzenie też zacząłem aby nie było nic podejrzane. Ledwo co kolwiek przełykałem ze stresu.

Gdy wkońcu zjadłem jak najszybciej poszedłem do swojego pokoju, nic nie mogę poradzić więc muszę się spakować.

Spakowałem się w jedną dosyć dużą walizkę, a teraz myślałem co mogę zrobić aby nikt nie zauważył.

Zdjąłem skarpetki aby ocenić widoczność blizn, myślałem że nawet trochę się uśmiechnę że szczęścia, ale do tego nie doszło.

Nie było praktycznie nic widać trzeba by było się dobrze przyjrzeć, jesteśmy w domu i nie będzie przypału.

Dobra tony to znaczy że wszystko będzie dobrze, no prawie cała rodzina jest na mnie wkurwiona, ale to najmniejszy problem co nie?

Kurwa największy.

Jeszcze ojciec się dowie to mówiłem o jego królewnie i zrobi mi kilku godzinny wykład razem z Vince.

Mam przesrane.

Będę siedział w swoim pokoju i tyle, nie będę wychodził i będzie dobrze. Musi być dobrze.

                                      ***

Rano "wstałem" a bardziej wstałem z łóżka, przez to że całą noc nie spałem o 5. Wyjeżdżamy z domu o 6, czyli idealnie, najpierw poszedłem wziąść prysznic i ogarnąć twarz.

Zajęło mi to pół godziny i teraz tylko wybrać outfit, wybrałem czarne szerokie spodenki z nike takie które całe uda zakrywają i do tego biały t-shirt z Jordan.

Obowiązkowo długie skarpetki Nike i teraz wystarczy wybrać buty, aby było wygodnie ubrałem czarne klapki easy.

Postanowiłem zaszaleć i ubrać dodatki, moim oczom ukazał się naszyjnik z muszelkami. Dostałem go kiedyś razem z Shane od mamy mieliśmy zaledwie rok.

Postanowiłem dokładnie go ubrać, do tego wziąłem czarne okulary balenciagi z złotymi elementami po bokach.

Wyglądałem nie najgorzej była idealnie 5.49 więc chwyciłem za plecak i walizkę i zszedłem na dół, na dole byli prawie wszyscy.

Nie było tylko jeszcze dylana, zobaczyłem u Shane ten sam naszyjnik serio poczułem jakieś ciepło że nadal go ma. Z resztą braci byłem podobnie ubrany tylko Will miałam białe spodenki i do tego koszulę przewiewną błękitną, a Vincent był w garniturze.

Gdy wkońcu byliśmy wszyscy weszliśmy do auta i pojechaliśmy na lotnisko, dziękowałem niebiosom że mamy prawny odrzutowiec.

Odrazu zająłem jedną z kanap, Hailie usiadła jak zwykle koło willa, mój bliźniak z Dylanem włączyli konsole.

A z racji że Vincent jest a społeczny usiadł daleko od wszystkim tak jak ja, ej ej czy to znaczy że ja też jestem jak Vincent.

Nie, wybijmy sobie tą myśl z głowy. Wziąłem na podróż książkę, więc postanowiłem ją czytać przez ten cały czas.

Gdy skończyłem czytać idealnie wylądowaliśmy, schowałem wszystko do plecaka i wyszedłem z samolotu. Oczywiście odrazu czekał na nas helikopter abyśmy mogli jakoś przedostać się na prywatną wyspę.

Gdy lecieliśmy zacząłem się stresować wizytą z ojcem, na pewno już wszystko wie. On i Vincent zawsze wszystko wiedzą.

Twój ojciec cię już nienawidzi za to co zrobiłem Hailie

Wypierdlaj głosiku, prześladuje już mnie od kilku dni, chyba serio jest ze mną coraz gorzej.

Gdy wylądowaliśmy i wyszliśmy odrazu go zobaczyłem palił cygaro na tarasie. Patrzył na nas, Hailie odrazu do niego podbiegła i go przytuliła.

To też zrobiła reszta i przyszedł czas na mnie.

------------------------------------------------------------------

Hejka już 7 rozdział za nami, opinie możecie dawać w komentarzach.

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne i interpunkcyjne ;)))
Ps. Nie jedzcie mnie proszę...

Tony monet też ma uczucia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz