Rozdział 1/Arietis

644 32 40
                                    

Regulus i Evan wypadli zza rogu,Evan poślizgnął się i ledwo utrzymał równowagę a Regulus ominął zakręt z gracją. Evan odwrócił głowę i spojrzał za siebie. Huncwoci biegli za nimi cali upaprani w zielonej mazi. Rosier wpadł na znakomity pomysł aby odegrać się za wszystkie wybryki gryfonów z szóstego roku co nie skończyło się dobrze. Ten cymbał naprawdę uznał,że jeśli zażartują z gryfonów to nic im więcej nie zrobią, Regulus bardziej niż na Evana był zły na siebie,że się na to zgodził.

Gdyby to Regulus miał się na nich odegrać to wyszukał by ich najsłabszy punkt i uderzył w niego zaplanowanymi ruchami. Wylanie wiadra żabiego śluzu nie było w jego stylu. Uciekanie również nie było w jego stylu,ale nie miał przy sobie różdżki a łatwiej się wytłumaczyć z przypadkowego zaklęcia niż z obitej twarzy. Wkońcu zawsze jeśli ktoś dokuczy huncwotom to wina jest po ich stronie. Regulus pociągnął Evana za sobą za ścianę gdzie pobiegli dalej w stronę dziedzińca. Najchętniej by go zostawił na pastwę wściekłych jak zwierzęta huncwotów.Zgubili ich za schodami i postanowili ulotnić się na zewnątrz zanim ktoś ich znajdzie. Evan wyglądał jak spocona ryba,Regulus natomiast był jak zwykle w nienagannej formie,może poza rumieńcem,który odznaczał się na jego bladej twarzy z powodu wysiłku.

-Nigdy więcej się ciebie nie posłucham.-zaczął Regulus chłodnym głosem od którego ciarki przechodzą,poprawiając kołnierzyk białej jak śnieg koszuli z lekko przydużymi rękawami i przeczesał palcami czarne jak noc włosy.
-To był pierwszy raz kiedy mnie posłuchałeś-wysapał niczym zdechła kura co chwile łapiąc oddech. Złe porównanie bo zdechła kura już nie oddycha.
-I to był błąd-podszedł do swojego ulubionego miejsca w naturze jakim było to jedno drzewo na końcu ogrodu. Było to niemalże przy zakazanym lesie ale z tego względu nikt tam nie chodził.

Regulus nie cierpiał tłoku ani zamętu,o wiele lepiej funkcjonował w samotności lub przy ludziach,którym ufał a oprócz Evana nie było nikogo innego. Był mu za to wdzięczny mimo iż tego nie okazywał. Regulus nienawidził siebie za swoje samolubstwo i brak chęci do kontaktu z innymi.  Ranił tym nie tylko siebie ale i innych. Nienawidził samotności tak samo jak ją kochał. Nienawidził uczucia samotności i bał się zostać sam aby jego myśli nie dopadły go w najmniej oczekiwanym momencie. Kiedy był z Evanem te myśli uciekały na drugi plan,ale kiedy był sam zbierały się i z całą siłą uderzały w czułe punkty.

Kiedyś pomagały na to łzy,ale od kiedy jego matka to zobaczyła on już więcej nie zapłakał.
-Regulusie-powiedziała-Nie możesz okazywać słabości,jesteś Black. Blackowie nie płaczą bo płacz to słabość a Blackowie nie są słabi.
-Ale płacz mi pomaga.-załkał
-Bo jesteś słaby. Kiedyś przejmiesz to wszystko i nie możesz być słaby.-Regulus rozpłakał się bardziej. Tylko płacz mu pomagał. Został mu tylko płacz.-Regulusie,to może być trudne,ale nie możesz płakać. Ludzie wykorzystają to przeciwko tobie.-to był pierwszy i ostatni raz kiedy Regulus sprzeciwił się matce,bo łzy spływały mu po policzkach strumieniami. Walburga chwyciła go za nadgarstek boleśnie go wykręcając i rzuciła na niego crucio .  Regulus tego dnia zrozumiał,że za płacz płaci się bólem. Jeśli chciał uśmierzyć ból psychiczny już nie płakał a wykręcał i wyłamywał sobie palce w lewej ręce. Potwornie się przy tym krzywił z bólu ale wołał ból fizyczny od psychicznego. Z czasem matka zakazała mu zbyt głośno się śmiać,ziewać czy chodzić ze zniżoną głową czy się garbić. Jego rodzice wbrew pozorom nie traktowali go źle. Byli wymagający ale go kochali. Chciał się wyrwać z tego,ale nie mógł. Jeśli by to zrobił i zaczął sprzeciwiać się rodzicom cała odpowiedzialność spadłaby na Syriusza lub na nowego członka rodziny. Nie chciał nikomu zadawać takiego bólu z jakim on sam żył.

Więc żył umierając.

-Gryfoni nam dokopią jutro na meczu za ten wybryk.-stwierdził Evan i rzucił torbą zaraz obok siedzącego Regulusa-Jestem zbyt piękny aby umierać.
Black popatrzył na niego z politowaniem.
Litościwy Regulus Arcturus Black. Zapisać w kalendarzu.

Jezioro bez dna (jegulus) (rosekiller)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz