Regulus obudził się w piękną, deszczową niedzielę. Cholera, przypomniało mu się o strategii, którą miał wczoraj opracować, a zamiast tego delektował się wysokoprocentowymi napojami, niczym jakaś patologia. Zerwał się z łóżka i poszedł do łazienki. Zrobił to co zawsze, a następnie usiadł na materacu. Była godzina szósta, więc zostało mu półtorej godziny do śniadania. Rozrysował wygląd boiska i możliwe zagrania drużyny przeciwnej. Kreska, kółko, krzyżyk. To było pół jego życia. Z zeszytu wypadło kilka kartek, na które zaraz wskoczyła Ariet. Obcierała się o bok zeszytu Regulusa, ale nie miał nic przeciwko, bo właśnie skończył planować. Schował zeszyt do półki nocnej i spostrzegł, że wybiła właśnie siódma dwanaście. Postanowił więc obudzić Evana na śniadanie. Barty już dawno zniknął z dormitorium, bo musiał pouczyć się w bibliotece.
Evan wstał i zszedł na mały zawał, kiedy miejsce obok niego było puste i zimne. Po chwili jednak przypomniał sobie i tym, gdzie jego chłopak mógłby się podziewać.
-Czekam na dzień, w którym oceny nie będą najważniejsze.-wywrócił oczami, kiedy sobie to uświadomił i wstał. Jak zwykle spędził pół bożego dnia w łazience, aż w końcu z niej wyszedł i udał się z Regulusem do Wielkiej Sali. Przysiedli się do swoich przyjaciółek. Evan w pośpiechu coś zjadł i wziął tosty z ulubionym dżemem Barty'ego do serwetki, a następnie odszedł od stołu.
-A ty gdzie idziesz? Nie ma lekcji.-zapytała Zoya.
-Do Barty'ego. Nic pewnie nie jadł od rana, a teraz obstawiam, że się uczy.
-Ale z ciebie simp-stwierdziła Emma.
-Nie prawda.
-Simp co simpuje do nerda!-wykrzyknęła jeszcze za nim zniknął za drzwiami.
-Ale wiesz, że simp to co innego?-zaczęła Dorcas.
-Trudno. Śmiesznie się go przezywa.
Evan nie obrażał się, jeśli ktoś go wyzywał. Sam się z tego śmiał, bo był przyzwyczajony. Pozwalał na to tylko przyjaciołom.
Regulus zabrał się za swoją niezmiennie czarną kawę bez cukru. Upił łyk i przeniósł wzrok na Emmę, która siedziała naprzeciwko. Za nią widać było stolik Gryffindoru. Zauważył, że James się mu przygląda. Na ten widok wypluł całą kawę prosto na talerz Emmy.
-Kurwa mać! Black!-krzyknęła-Na co ty się kurwa gapisz, że poświęciłeś moje płat...
Nie dokończyła, bo odwróciła się i wyłapała wzrokiem Jamesa, który próbował powstrzymać się ze śmiechu. Zwróciła się znów w stronę Regulusa i uniosła jedną brew uśmiechając się chytrze.
-Stanął ci.
-Co? Nie.-zaprzeczył szybko
-Tak.-spojrzała na Regulusa wyzywająco-Hej Potter!-wykrzyknęła zanim Regulus zdążył się przewalić przez stół i zatkać jej usta ręką.
-Zamknij się! Co ty odkurwiasz?!
-Idź i z nim pogadaj do kurwy nędzy albo ja to zrobię!
-Pójdę, ale jeszcze nie teraz! Później. Sam to załatwię.
-Ta, jasne.-stwierdziła i zrobiła sobie nowe płatki.
Regulus nie miał zamiaru jeszcze rozmawiać z Jamesem. Niby już przeprowadził z nim rozmowę, ale skończyło się na tym, że nie przyszedł na umówione spotkanie. Zjadł lekkie śniadanie i wyszedł, aby dołączyć do Evana i Barty'ego, bo sam miał kilka lekcji do odrobienia. Znalazł ślizgonów w tym samym miejscu co zawsze. Ustronne miejsce w bibliotece, gdzie po raz pierwszy przelizali się na trzeźwo. Evan jak zwykle jedyne co robił to przeszkadzał Barty'emu a Barty starał się nie zwracać na niego uwagi.
CZYTASZ
Jezioro bez dna (jegulus) (rosekiller)
RomanceRegulus Arcturus Black,pan idealny,praktycznie dziecko,które boi się samotności ale zarazem nie lubi przebywać wśród ludzi. Chłopak,który tonie w jeziorze uczuć i samotności,które jakby mogło się wydawać nie ma dna. Sam je sobie wykopał i napełnił...