Rozdział 34/Valentina

101 16 13
                                    

Regulus właśnie wiązał nowiutki krawat, zakupiony przez jego rodziców specjalnie na tę okazję. Miał poznać swoją przyszłą żonę. Co z tego, że miał tylko piętnaście lat. Interesy to jednak interesy. Dokonał ostatnich poprawek przy lustrze, a następnie wyszedł ze swojego pokoju. Zszedł na dół i jak tylko pokonał ostatni schód, zaczęły się gadki.

-Musisz dobrze wypaść, jest z bardzo dobrej rodziny, niczego nie zepsuj, to twoja jedyna szansa na taką dziewczynę.

Chciał za wszelką cenę spieprzyć tę szansę.

-Jasne, rozumiem. Postaram się.

-Ty nie masz się postarać, ty masz to zrobić.

Jasne, bo on wie jak wypaść dobrze na randce po pierwsze z dziewczyną po drugie w obecności jego rodziców, po trzecie bez Evana, który w razie potrzeby odwali coś głupiego i ściągnie na siebie całą uwagę.

Dziewczyna miała przybyć lada chwila, a Black nie miał jeszcze żadnego planu.

Co się z nim do cholery dzieje.

Zaczął być bardziej beztroski i nie planował wszystkiego naprzód, pierdolony James Potter potrafi namieszać.

Kiedy zdał sobie sprawę, że nawet kiedy wyklina Jamesa w myślach na jego twarzy tak czy siak pojawia się rumieniec szybko postarał się go okiełznać.

Co się z nim dzieje.

Czemu jak tylko pomyśli o Jamesie odrazu traci grunt pod nogami i chciałby po prostu być z nim ciągle.

Byleby nie myślał o nim podczas kolacji. Dziewczyna może broń merlinie pomyśleć, że to o niej Black tak rozmyśla i ślini się jak nastolatki do rockmenów.

Przeszedł go krótki dreszcz kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Po chwili dziewczyna zjawiła się już w jadalni. Miała ciemne włosy, długie, kręcone, lekka grzywka skrywała jej czoło a ścieniowane przody okalały jej drobną i delikatną twarz. Była ciemniejszej karnacji, z brązowymi oczami i bardzo gęstymi i długimi brwiami i rzęsami. Miała na sobie delikatny makijaż idealnie podkreślający jej urodę. Nie należała też do najniższych. Ubrana była w długą, czerwoną, przyległą sukienkę. Była bardzo piękna, może dlatego że odrobinkę przypominała Jamesa? Napewno miała latynoskie korzenie. Regulus spojrzał na nią przelotnie i znów myślał o Jamesie.

No kurwa coś go popierdoli, Jamesie Potterze wyjdź z jego głowy choć na chwilkę.

-Black, Regulus Black.-przedstawił się szybko i ucałował wierzch jej dłoni, wbrew pozorom aż takim kutasem nie jest.

-Valentina Diaz-Gomez

Zgadł idealnie jej pochodzenie.

-Miło poznać-Nie.

Zasiedli do stołu, jakoś do drugiego dania siedzieli z nimi rodzice Regulusa, ale wspólnie uznali, że zostawią ich aby sobie pogadali.

Valentina bez słowa dźgała widelcem w jakiejś luksusowej, wypasionej przystawce. Po chwili pociągnęła go za rękę, aby był jak najbliżej jej twarzy. Byli tak blisko, że chłopak był w stanie poczuć jej oddech a nawet zapach jej malinowej pomadki do ust.

-Regulus, wiem, że nie chcesz tego ślubu tak samo jak ja.

-Aż tak to widać?

-Tego, że nie chcesz ślubu? Skąd, pomyślałabym, że jesteś we mnie zakochany na zabój, ale wiem, że to nie o mnie tak rozmyślasz. Znaczy, nic dziwnego, dopiero się poznaliśmy. Po prostu wyglądasz jak moja dziewczyna kiedy się z nią spotykam.-powiedziała szeptem, a po chwili wyłupiała oczy i spojrzała na niego zestresowana-Znaczy chłopak.

Jezioro bez dna (jegulus) (rosekiller)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz