Rozdział 24/Halloween

247 25 25
                                    

Jak co roku w Hogwarcie trzydziesty pierwszy października oznaczał Halloween. W tym roku wypadało ono w niedziele, więc sama impreza rozpoczynała się w sobotę, a zaraz po północy wszyscy rozpoczynali ogólne zbiory słodyczy.
W tym roku ogólna impreza odbywała się u gryfonów, jak to zazwyczaj bywało. Uwielbiali organizować Halloween.

Evan z Bartym mieli dopasowane do siebie stroje i był to jedyny moment w roku, w którym ubierali się tak schudnie, z gracją i elegancko. Co roku przebierali się za to samo. Dwóch detektywów w smokingach i czarnych okularach przeciwsłonecznych. Wyglądali niemalże majestatycznie, sprawiając, że każda dziewczyna i każdy chłopak obecni na imprezie niemalże dochodzili na ich widok. Regulus nie miał zbytnio pomysłu na swoje przebranie, więc założył przydużą białą koszulę, a na to kamizelkę w kolorze głębokiej zieleni a do tego czarne spodnie. Po chwili do ich dormitorium wpadły dziewczyny. Zoya ubrana była w długą, fioletową sukienkę, Emma jak zwykle poleciała w czarną cholernie piękną sukienkę, Dorcas została przy stonowanych zieleniach, Pandora założyła jasnoniebieską sukienkę z perłami a Addie założyła piżdżącą w oczy różową kreację.

Wyszli z dormitorium i jak zwykle ponarzekali na odległość między wierzą gryfonów a lochami. Gruba Dama wpuszczała niemalże każdego z uwagi na imprezę. Jak tylko przekroczyli próg do uszu Regulusa dostały się tak głośne piosenki, że miał ochotę zawrócić, ale szedł dalej przed siebie tym swoim kurewsko idealnym i irytującym chodem, którego pozazdrościłby mu nie jeden arystokrata.
Trójka lokomotyw, w których skład wchodzili Evan, Barty i Emma jak zwykle dopadli do stołu z alkoholami, których gryfoni nie szczędzili. Regulus wypił kilka lampek wina i po ostatnich wydarzeniach po alkoholu postanowił już nie przesadzać.

Po chwili podszedł do niego James.

-Hej Reg. Ładnie wyglądasz.

-Dzięki-odparł z grzeczności Reg i dopił wino. Pogadali jeszcze chwilę, aż James nagle po coś zawrócił i wrócił z powrotem.

-Pamiętasz ją?-poklepał swoją czerwoną gitarę po korpusie.

-Uwielbiam twoją mamę, ale wtedy kiedy pierwszy raz na niej grałem mogła sobie odpuścić wołanie ciebie.-powiedział z niesamowitą lekkością i obojętnością Black, a James natychmiast spłonął delikatnym rumieńcem.

-Grasz na gitarze?-podszedł do nich Evan-Też kiedyś grałem, ale później rodzice uznali, że tak niewypada.

-Możesz spróbować jeśli chcesz-James podał Evanowi gitarę.

Evan przejął ją od Jamesa i zagrał kilka akordów, a Potterowi opadła szczęka. Evan to człowiek wielu talentów.

-Skąd ty to... jak? Ile już grasz?

-Nie wiem, ale dość dużo. Chce wrócić do tego.

-Umiesz może śpiewać?

I tak o to po chwili wszyscy zebrali się w okół stołu na którym stali James i Evan. Regulus nigdy nie pomyślałby, że się dogadają. James zaczął pewnie grając pierwszy akord „I wanna be your dog".

(Wyobraźcie sobie po prostu występ Artiego z Cruelli TO BYLO CUDOWNE)

Evan przerzucił mikrofon z jednej ręki do drugiej, a po chwili przyłożył go do ust.

-So messed up, I want you here.-to było wręcz niesamowite z jaką łatwością słowa wylatywały z jego ust i przy okazji z jaką gracją przemieszczał się po stole. Natychmiast wzniosły się okrzyki zachwytu.
James utrzymywał idealny rytm i ani razu nawet nie pomylił progu.

Jezioro bez dna (jegulus) (rosekiller)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz