Pov:James
I Regulus zniknął za drzwiami. James zastanawiał się, co go podkusiło do tego związku, ale podobało mu się to. Ta cała wredność, arogancja w połączeniu z kwiatkopierdzącym charakterem Jamesa robiło niezłą mieszankę. Wiedział, że nic tu po nim w tym dormitorium, więc zbierał się do wyjścia, ale kiedy usłyszał kroki zza drzwiami od razu schował się pod peleryną.
-Reg, patrz co znaleźliśmy!-wykrzyczał Rosier-Gdzie on się podział?
-Nie wiem, odłóż to na półkę, najwyżej damy to dziewczynom.
James zastanawiał się o jakiej rzeczy oni mówią. Przy tej dwójce mogło być to w przedziale od pięciu centów do bomby atomowej. Oby to nie była bomba.
Rosier rzucił owianą tajemniczą rzeczą w półkę.
-Mówiłem odłóż, nie rzuć.
-Uspokój się słońce-Evan machnął ręką przytulając Barty'ego od tyłu-Dobra, masz wszystko co trzeba?
Barty wyciągnął z kieszeni wenflon, jakieś ampułki, coś szarego i rękawiczki. Na chuj im to?
-Zajebiście, zestaw małego piercera.-Rosier zmierzwił zielono brązowe włosy Croucha i przejął od niego rzeczy.
Czy oni są na tyle nieodpowiedzialni, że będą robić kolczyki sami? Chociaż z tego co James słyszał, to wszystkie kolczyki jak i dziary Bartyego zostały zrobione w podobnych warunkach, przez Evana.
Jamesowi średnio się chciało na to patrzeć, wydawało mu się to troche obrzydliwe, ale z drugiej strony ciekawiło go, co oni takiego znaleźli.
Dyskretnie, aby nic nie zaskrzypiało, podniósł się z łóżka i podszedł do owej półki, rozglądał się dłuższą chwilę i w końcu dowiedział się, o czym rozmawiali ślizgoni. Zgnieciona paczka marlboro czerwonych w dodatku upaćkana w śniegu. James uśmiechnął się sam do siebie i starał się bez wydawania dźwięków wziąć paczkę pod pelerynę, bo dziwnie by wyglądała lewitująca paczka papierosów. Gdy wreszcie udało mu się ją schować, odwrócił się i zobaczył, jak Barty przygotowuje się do następnego kolczyka.
-Wiesz jakie korzyści daje kolczyk w języku?
-Zajebiście wygląda.-odpowiedział mu Evan.
-Nie tylko, wiesz jaki lód musi być zajebisty z kolczykiem? Kurwa.-Barty poruszył głową tak, że zielone kosmyki wysunęły się z całej reszty fryzury i opadły mu na twarz.-Ej, pasowałby ci.
James mimowolnie parsknął śmiechem.
-Słyszałeś coś?-Barty rozglądnął się szybko po pokoju, a jego już zrobione kiedyś na twarzy kolczyki odbiły światło świec.
-Nie, po prostu masz schizofrenię.-Evan odgarnął sobie włosy z czoła przedramieniem.
-Albo ty jesteś głuchy.
-Bardzo możliwe.
James przemknął obok nich i wyszedł wreszcie za drzwi. Znów musiał pokonać strasznie długą drogę z lochów do wierzy gryfonów. Wszedł do pokoju wspólnego i zauważył Marlenę.
-Marl, widziałaś się może z Syriuszem?-podszedł do niej i usiadł zdenerwowany na kanapę. Czerwone Conversy obijały się o drewnianą konstrukcję kiedy James poruszał nogami w jedną i w drugą. Poprawił okulary na nosie i spojrzał wyczekująco na przyjaciółkę
-Powiem tak, masz niezły wpierdol.-odpowiedziała nawet nie obdarzając go spojrzeniem.-Jamie, dlaczego akurat Regulus? Ja wiem, jest całkiem...
-Piękny, cudowny, idealny?
CZYTASZ
Jezioro bez dna (jegulus) (rosekiller)
RomanceRegulus Arcturus Black,pan idealny,praktycznie dziecko,które boi się samotności ale zarazem nie lubi przebywać wśród ludzi. Chłopak,który tonie w jeziorze uczuć i samotności,które jakby mogło się wydawać nie ma dna. Sam je sobie wykopał i napełnił...