Rozdział 20/Od szesnastu, co?

308 26 62
                                    

Regulus obudził się jak zwykle wcześnie rano. Zamrugał pare razy a następnie wstał z łóżka, bo dzisiaj planował poranny, przedlekcyjny, krótki trening. Nie było treningów praktycznie półtora tygodnia, a przygotowania do meczu diabli wzięli, więc musiał zacząć prawie wszystko od nowa. Wygrzebał z półki nocnej swój mugolski zeszyt z strategiami, a następnie przekartkował wszystko. Zmienił kilka rzeczy, pare wyrzucił, a następnie zamknął go i poszedł do łazienki się ogarnąć. Kiedy wrócił i zauważył, że Evan dalej śpi, a powinien stać tu już gotowy ma trening, bił się z myślami, czy odpuścić mu, czy nie. Zawsze wymagał od Evana więcej niż od reszty drużyny więc postanowił go obudzić.

-Co ty chcesz?-zapytał zaspanym głosem lekko otwierając oczy.-Powiedz ślimakowi, że jestem chory.

-Byłeś „chory" dwa tygodnie temu, nie uwierzy ci znowu. Do tego nie masz wyjścia, trening czeka.

Evan wydał z siebie przeciągły jęk budząc przy tym Barty'ego.

-Zamknij mordę-Crouch obrócił się na drugi bok.

-Idziesz ze mną na trening?

-A faktycznie!-ożywił się nagle brunet-Idę.

Black nie musiał długo czekać na Croucha, jednak na Evana czekali chyba wieki. Kiedy książulcio raczył się wreszcie objawić wyszli z dormitorium i udali się w stronę boiska. Regulus pare dni temu, kiedy Evan przeżywał kryzys wieku nastoletniego, poinformował wszystkich z drużyny o treningu i zajął boisko. Teraz nie martwiąc się o nich szedł spokojnie w stronę Wielkiej Sali, gdzie rozdawane były pierwsze dania, a liczba uczniów była naprawdę znikoma. Tuż przed wejściem do Wielkiej Sali zatrzymała ich gryfonka z roku niżej.

-Hej chłopcy-przywitała się.

Ślizgoni spojrzeli po sobie.

-Hej?-przełamał niezręczną ciszę Evan.

-O Merlinie, uwielbiam twój francuski akcent. Jest taki czarujący-rozpłynęła się. Faktycznie, mimo że Evan dość długo przebywał w Szkocji, to i tak jego rodzinny dom był we Francji, więc jego akcent był zawsze słyszalny w rozmowach.-Ale masz ładną bliznę na twarzy. Dodaje takiego pazura.

Evan nie wiedział o jaką bliznę chodziło dziewczynie konkretnie. Tą na skroni zrobioną przez jego ojca, czy o tą na policzku, która była dziełem Barty'ego.

Regulus spojrzał na Barty'ego i spostrzegł, że zmrużył wrednie i zazdrośnie oczy. O Merlinie chroń te młode dziewcze, bo jeszcze skończy martwe.

-Wiem-odpowiedział Evan czując, jak wykręca go na te słowa coraz bardziej.

-Nie chciałbyś gdzieś ze mną wyjść później?

-Nie-uciął krótko Barty.

-Nie ciebie pytałam, emosie.-odpowiedziała z przekąsem-Wiesz, ślizgon i gryfonka, to takie romantyczne.-zwróciła się znowu do Evana.

Rosier popatrzył na chłopaków spojrzeniem mówiącym „pomocy"

-Słuchaj, wiem, że jestem nadprzeciętnie przystojny i czarujący, ale lubię w dupę.

Barty ma te słowa uśmiechnął się do dziewczyny wrednie.

-Czyli?

-Merlinie, jaka ty jesteś tępa-szepnął do siebie Barty.

-Wole chłopców.-wytłumaczył Evan.

-Mogę to zmienić.

-Nie, ty akurat utwierdzasz mnie w tym jeszcze bardziej.-odpowiedział Evan, a Barty wystawił jej język-Poza tym mam już kogoś.

Jezioro bez dna (jegulus) (rosekiller)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz