A chuj wam wszystkim w dupę.
Barty po przeteleportowaniu się do „domu" dostał jasne polecenie, aby przyjść do biura swojego ojca.
W biurze zastał stosy kartek papieru poukładanych w stosy i całą ścianę książek o magii. Usiadł na fotelu i oczekiwał na swojego ojca, który jak zwykle miał ważniejsze sprawy niż własny syn. Jedyny syn.
Kiedy ten wreszcie raczył się zjawić, zaczął od słów:
-Zawiodłeś mnie.
-A dzięki, ciebie też miło widzieć.-odpowiedział sarkastycznie.
-Barty, nie zaczynaj.-ostrzegł go ojciec i usiadł na przeciwko niego przy swoim obrotowym krześle.-Już dość wyrobiłeś.
-Ale wiesz co?-zaśmiał się sztucznie-Wreszcie się zainteresowałeś czymś innym niż moje oceny.
-Barty! Staram się! Pracuje cały czas! Masz wszystko czego chcesz! Masz pieniędzy jak grzybów po deszczu a ty odwalasz takie rzeczy!
-A wiesz, że pieniądze to nie wszystko? Znasz takie pojęcie jak miłość rodzicielska?
-Wiesz ile mi nerwów przysparzasz?
-Przynajmniej daje twoim komórkom mózgowym rozrywki-prychnął Barty.
-Nie tym tonem! Jak ty się zachowujesz?
-Tak jak mnie wychowałeś! A nie, przepraszam.
Tak jak ja siebie sam wychowałem bo ciebie nigdy w domu nie było.-wstał z krzesła-Masz jeszcze coś do powiedzenia? Bo idę jebnąć w płuco.Ojciec Barty'ego również wstał.
-Czy ja od ciebie tak dużo wymagam? PROSTE RZECZY! Dobre oceny i żebyś nie zachowywał się jak dureń. Znalazłbyś sobie może jakąś porządną dziewczynę, to by cię ogarnęła.
-Mam już kogoś.
-No proszę, to kiedy ją tu przyprowadzisz?
-Jego.
O kurwa.
O chuj
-Słucham?
-Praca ci mózg wygrzała czy jak? Mam chłopaka.-powtórzył Barty, jednak jego ojciec nadal patrzył na niego jakby zobaczył ducha-Osobnika płci męskiej.
-Wynoś się stąd.-Crouch Sr. złapał się za nasadę nosa-Idź do swojego pokoju. W tej chwili.
-Bo co? Bo się zakochałem? Bo istnieje dla mnie coś ważniejszego niż praca? Bo odrzuciłem zaloty innych dziewczyn dla niego?
-Powiedziałem wynoś się stąd!-podniósł głos i złapał syna za rękę, wykręcając ją.-Już!
-Jasne, idę nakarmić raka.
-Jesteś tragedią a nie synem! Nie chce cię na oczy oglądać!
-Och zobacz!-powiedział Barty po otwarciu drzwi-Mnie nie chcesz oglądać tylko ty, ciebie za to nikt nie chce.-i wyszedł.
Przechodził przez ten sam smutny i pusty korytarz. Żadnego zwierzaka czy rodzeństwa. Nikogo.
Jego matka od kiedy się praktycznie urodził zawsze chorowała i spędzała czas w szpitalu. Ojciec pracował dniami i nocami, więc go też nigdy nie było w domu. Codziennie przechadzał się po ogromnym, ale pustym domu. Kiedy wreszcie nastał jego jedenasty rok życia, a za razem również Hogwart, czuł się dziwnie. Każdy się nim nagle interesował, bo był synem ministra magii, każdy chciał się z nim przyjaźnić, poznać go, być z nim, a przede wszystkim być NIM. Barty nie chciał takiego życia.
Wolałby już spać pod mostem, ale mieć kochających go rodziców. Zawsze kiedy komuś na to narzekał, każdy mówił: „Powinieneś się cieszyć" „Tak mówią tylko bogaci" „Jesteś niewdzięczny" czy inne tego typu.
CZYTASZ
Jezioro bez dna (jegulus) (rosekiller)
RomansRegulus Arcturus Black,pan idealny,praktycznie dziecko,które boi się samotności ale zarazem nie lubi przebywać wśród ludzi. Chłopak,który tonie w jeziorze uczuć i samotności,które jakby mogło się wydawać nie ma dna. Sam je sobie wykopał i napełnił...