Rozdział 31/Nauczcie się pukać.

176 18 22
                                    

Przerwa świąteczna dobiegła końca i wszyscy uczniowie i uczennice musieli wrócić do Hogwartu i swoich codziennych czynności. Regulus wszedł do dormitorium jako pierwszy. Arietis, którą zajmowała się Zoya już czekała na niego w pokoju. Chłopak do niej podszedł i pogłaskał, a później zaczął ogarniać swój kufer. Posegregował rzeczy, mimo że były segregowane. Kiedy już skończył zaspokajać perfekcjonizm, dał Ari jedzenie i usiadł na swoim łóżku. Znów powrót do codzienności. Niestety nie będzie mógł już z Jamesem widzieć się codziennie, ale przynajmniej ma spokój od rodziców. Od rodziców może i spokój ma, ale nie od lokomotyw. Drugi wszedł Barty. Wyglądał jakby miał kaca, poza tym miał zaczerwieniony lekko policzek.

-Dzień dobry-powiedział od niechcenia zmęczonym głosem-Proszę mnie nie denerwować, mam kaca-dodał jeszcze i nawet nie wziął kufra spod drzwi. Po prostu legł na swoje łóżko, a tak właściwie łóżko, które dzieli z Evanem.

Jak już o Evanie mowa, ten przyszedł pare chwil później. O dziwo nie miał większych urazów prócz przypalenia na ręce. Może jego ojciec wreszcie się ogarnął? A przynajmniej po części, bo od praktycznie pierwszego roku Evan przychodził cały pobity po przerwach świątecznych. Też był troche nie w sosie, ale łatwo było się domyślić, że ich rodzice raczej nie poklepali ich po główce i stwierdzili, że kolejne tysiące funtów na nich wydane są niczym, chociaż fakt, przy ich stanie majątkowym to są grosze.

-Opowiadaj-usiadł naprzeciwko Regulusa Evan.

-Co mam ci opowiadać?

-Jak było? Pierwszy raz to zawsze duże wydarzenie.

-Nie było żadnego pierwszego razu.

-Co? Nocowałeś u swojego chłopaka i go nie ruchnąłeś?

-Nie uwierzysz, ale ludzie mają inne rzeczy do roboty, na przykład gotowałem z jego mamą, w sumie z jego ojcem też, i chodziliśmy po Londynie, nie wiesz  ile mugole mają do zaoferowania, aż dziwne.

-Przekonałem się ile mugole mają do zaoferowania ma koncercie, musimy to kiedyś powtórzyć.

Barty podniósł się nagle z miejsca.

-Pójdziemy w któryś dzień na jakiś mało znany koncert w jakiejś zapchlonej dziurze i będziemy tańczyć pogo?

-I będziemy pić piwo?-zapytał Evan.

-I będziemy pić piwo.-dodał Barty.-A ty gdzie, Reg?

-Pouczyć się w bibliotece.-odpowiedział zbierając się do wyjścia.

Po chwili wyszedł z dormitorium.

-Założysz się, że wróci wyruchany?-Barty zwrócił się w stronę Evana.

-Słonko, wszyscy to wiemy. Merlinie, ale tym nastolatkom dzisiejszym hormony buzują!

-Nawet my się tak nie zachowujemy.

-Dokładnie-Evan spojrzał kątem oka na Barty'ego a po chwili już przeszli do innych czynności.

Regulus poczuł się dużo swobodniej wracając do swoich codzienności, chociaż brakowało mu wspólnych wieczorów z Jamesem, który grał dla niego na gitarze. Upewnił się, że wszystko ma w torbie i ruszył w stronę biblioteki. Siadł tam gdzie zazwyczaj, ustronne miejsce. Na miejscu już była Zoya i Addie. Chłopak dosiadł się do nich i zaczęli się wspólnie uczyć. Po paru chwilach dziewczyny wstały i poszły odpocząć na błonie. Po chwili usłyszał pukanie do okna. Wstał i zauważył czarną sowę, która napewno należała do jego rodziców. Odetchnął i otworzył okno. Wziął list i odesłał sowę z powrotem. Usiadł i powoli roztargał kopertę. Wyjął list i zaczął czytać.

Jezioro bez dna (jegulus) (rosekiller)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz