Rozdział 11 Schadzka. (+18!)

17 4 0
                                    

[ Rozdział zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej 18 roku życia, czytasz na własną odpowiedzialność] 


Kolejne dni mijały dość spokojnie, nikt z nas już nie podejmował tematu Draco, każdy zdawał się być zajęty swoimi sprawami a dokładniej nauką jak w przypadku mnie, Pansy i Blaise'a lub nauką i randkami w przypadku Henrego.
W połowie października był pierwszy termin wycieczki do Hogsmeade. Zastanawiałam się, czy te wycieczki są jeszcze dozwolone pomimo zasad bezpieczeństwa, mimo to cieszyłam się, że możemy wyjść. Teraz była to jedyna możliwość znalezienia się przez parę godzin poza terenami zamku.
Obudziłam się wcześnie w dzień wycieczki. Ogarnęłam poranną toaletę i założyłam dzień wcześniej przygotowane ubranie. Ranek okazał się burzliwy, a ponieważ jeszcze było dużo czasu do śniadania, zajęłam się czytaniem swego podręcznika „Zaawansowane Warzenie Eliksirów". Ostatnio często leżałam w łóżku, czytając książki; zachowanie tego rodzaju, jak Pansy określała, było nieprzyzwoite, chyba że było się Hermioną lub właśnie mną, które byłyśmy w tym niesamowite. Pogoda zdawała się zrozumieć, że dziś nie wypada grymasić i niewiele później chmury rozstąpiły się i ciepłe promienie jesiennego słońca padały na zamek i okolice, woda w jeziorze połyskiwała od ich promieni.

Puk, puk!

— Proszę.

— Hej wam.

— Cześć Henry.

— Właśnie spotkałem Draco.

Spojrzałam na Henry'ego. Co w tym niby dziwnego? W końcu to normalne, że mógł go spotkać, jesteśmy w jednym domu.

— I co w związku z tym? — spytałam.

— No, jakoś tak wyszło, że do mnie zagadał...

— On?

— No tak, sam się zdziwiłem.

— Czego chciał?

— Ce, daj mu skończyć, przerywasz mu, więc jak ma Ci opowiedzieć?

— Dzięki Pansy.

Przewróciłam oczami, a Henry kontynuował:

— Zapytał mnie, czy wybierasz się do Hogsmade... — znów chciałam spytać, co mu odpowiedział, bo Henry zawiesił głos, ale ugryzłam się boleśnie w język, Henry uśmiechnął się i znów kontynuował — Więc powiedziałem mu, że z tego, co wiem, to tak. Draco zapytał więc, czy mógłbym pomóc mu w zorganizowaniu przypadkowego spotkania.

Spojrzałyśmy z Pansy po sobie.

— No to powiedziałem mu, że okej, ale pewnie i tak poznasz moje myśli, więc... poprosił, żebym ja w jego imieniu poprosił Cię o spotkanie o jedenastej w waszym miejscu, no co prawda nie wiem gdzie, ale Ty masz wiedzieć.

— Chyba wiem, o jakie miejsce mu chodzi.

— To spotkasz się z nim? — Spytała Pansy pełnym napięcia głosem.

— No... chyba tak, czemu nie ale... dlaczego chce gadać poza szkołą?

— Nie mam pojęcia.

Wyjęłam inne ubranie z szafy i poszłam się znów przebrać. Skoro miałam się spotkać z nim w naszym miejscu, czyli lasku niedaleko Wrzeszczącej Chaty, zapowiadało się, że będziemy spacerować, więc musiałam się ubrać mimo wszystko cieplej.

— ...I wtedy on powiedział, że chętnie się ze mną wybierze nocą na spacer do Zakazanego Lasu — powiedział poważnie Henry, częstując się kiełbaską i zerkając na mnie.

— To super, cieszę się.

— Ce, wcale mnie nie słuchasz!

Faktycznie nie słuchałam uważnie, co mówił Henry, zerkałam ukradkiem na Draco, który uparcie gapił się w swój talerz, ewidentnie główkując nad czymś.

— Wybacz, masz rację, zamyśliłam się — odwróciłam się w stronę przyjaciela — co mówiłeś?

— Nic, mniejsza o to, powiem Ci, jak wrócimy, bo teraz masz głowę zajętą kimś innym.

— Przepraszam, faktycznie myślę o tym spotkaniu, nie wiem, dlaczego sam mnie o to nie zagadał, przecież mógł no i o czym chce gadać.

— Spokojnie, nie przejmuj się na zapas, nie wiem, czy dobrze go rozczytałem, ale myślę, że tak, czułem, że on się bardzo denerwuje, przejmuje czymś i martwi...

— Cholerka, może jednak coś z zawaliłam, no i on ma jakiś problem...

— Nie sądzę. Myślę, że chodzi o coś innego.

— Obyś miał rację.

Nie przełknęłam niczego, wypiłam jedynie sok i spakowałam sobie jabłko, po czym wyszłam z Wielkiej Sali razem z przyjaciółmi.

Filch stał w dębowych drzwiach jak zwykle, odfajkowując nazwiska ludzi, którzy mają pozwolenie na wyjście do Hogsmeade. Przebieg trwał jednak tym razem dłużej niż zawsze, jako że Filch potrójnie sprawdzał wszystkich swoim Sekretnym Czujnikiem. Spacer do Hogsmeade był przyjemny. Słońce miło grzało, mimo chłodnych podmuchów wiatru, które atakowały nas co jakiś czas bez najmniejszego ostrzeżenia. Ludzie wokół śmiali się i żartowali, umilając sobie wędrówkę do miasteczka, jednak ja szłam spięta jak struna i nawet dłoń Henry'ego, która ściskała mnie mocno i dawała poczucie bezpieczeństwa, wsparcia, nie dawała mi takiego spokoju jak zazwyczaj. Kiedy w końcu dotarliśmy do Hogsmeade, ruszyłam chwiejnym krokiem dobrze znaną alejką prowadzącą aż za wioskę, szłam sama, pozostali rozeszli się po sklepach, umawiając się ze mną o trzynastej przy wyjściu.
Drżałam, nie miałam pojęcia dlaczego, aż tak się denerwuje w końcu to tylko zwykłe spotkanie, rozmowa, nic szczególnego jednak czułam, że to będzie coś ważnego. Gdy dotarłam na miejsce, Draco już na mnie czekał.

Ślizgonka z wyboru 6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz