Rozdział 15 Bardzo mroźne święta.

23 3 0
                                        

— Więc Snape zaoferował mu pomoc? Na pewno zaoferował mu pomoc?

— Tak — odpowiedziałam — sądzę, że robił to celowo.

Siedzieliśmy we trójkę w salonie, popijając herbatę, za oknem śnieg tworzył zaspy, był mroźny przedświąteczny, pochmurny wieczór.

— Możliwe, że Draco wie coś, czego nie wiemy — powiedziała spokojnie Sophie — rada pewnie porozmawia z Leach, może ona coś ujrzy...

— Snape zaofiarował się, że mu pomoże, powiedział, że obiecał Narcyzie chronić go, że złożył Wieczystą Przysięgę — rozmyślał głośno ojciec.

— Może on ma wykonać zadanie za Draco, jeśli chłopak zawiedzie? — spytała Sophie.

— Tak, to możliwe... — odparł Syriusz. — Powinienem porozmawiać z Dumbledore'em.

— Syriuszu, jestem z nim w stałym kontakcie jako przedstawicielka sabatu, informuję go o każdej z wizji dotyczącej szkoły lub SamWieszKogo, mówiłam mu o wizjach Leach, on ma swoje podejrzenia, nie sądzę, by był skory rozmawiać o naszych nieoficjalnie pozyskanych informacjach.

— Pewnie masz rację, ale mimo to, porozmawiam z nim.

Wyszedł z salonu i udał się do swojej sypialni, skąd jak przypuszczałam, chciał za pomocą swojego kominka porozmawiać z dyrektorem.

— Cassie, jak się czujesz?

— Jest dobrze, wiem, że Draco mnie nie okłamał, chciał, żebym słyszała, wiedział, że zrozumiem. Jego myśli były dla mnie głośne, wyraźnie zaznaczył, bym nie wierzyła w jego słowa, bo intencje ma czyste.

— Mam nadzieje, że tak jest, gdyby coś się zmieniło, prawdopodobnie już byśmy o tym wiedziały.

Sophie milczała w zamyśleniu, ja patrzyłam w okno, za którym śnieg tańczył na mroźnym wietrze, który malował szronem szyby.

— Sophie. Henry wspominał mi, że wstępując oficjalnie do sabatu, jako pełnoprawny członek, można zyskać jakieś moce i Morgan też coś wspominał...

— Och, tak, zapomniałam Ci o tym powiedzieć. Tak, niektórzy zyskują moce, nie ma reguły, jednak nie jest to częste zjawisko. W naszym sabacie mają je Tira, Finn oraz Edana. Tira posiadła aerokinezę, włada powietrzem, Finn jest grzmotoklaskiem, może wywołać potężną, falę uderzeniową poprzez klaśnięcie, o ile tego zapragnie. Edana Dewar natomiast, jest bioniczną, łączy się emocjonalnie wyjątkowo mocno z każdym lepiej poznanym przez siebie człowiekiem; to moc, która jest prawdziwym ciężarem, zwłaszcza dla empaty, nie dość, że czuje te emocje, to jeszcze nie może się odciąć od nich, jeśli ktoś jej bliski cierpi, ona także czuje ból nieważne czy jest tuż obok, czy setki mil od danej osoby, ale czuje też szczęście, podniecenie czy euforię, temu Edana trzyma się z boku, jest obecnie połączona z dwiema osobami, obie są dość sędziwego wieku, jednak kontakt z osobami młodymi, czy w średnim wieku, które połączyłyby się z nią, mogłyby być dla niej, niestety śmiertelne. Nigdy się z nikim nie wiązała, bardzo cierpiała w młodości z powodu zawirowań miłosnych.

Więc coś nas łączy pomyślałam, a Sophie lekko się uśmiechnęła.

— Czyli możliwe, że ja nie będę miała żadnej z nich, to dobrze.

— Dobrze?

— Sądzę, że jak na ten moment, wystarczy mi to, co mam. Już przywykłam do intuicji i empatii, ale kolejny dar, moc czy jak zwał, mógłby być ponad moje siły, zwłaszcza teraz gdy i tak sporo się dzieje.

— Taki już nasz los, moc może przyjść dziś, jutro, za miesiąc, rok lub wcale, ale będzie niespodzianką, czymś, co odkryjesz przypadkowo, o ile ją otrzymasz, wówczas, podzielisz się informacją o niej z sabatem, bo w tej kwestii nie ma tajemnic. Moc Tiry i Finna, przydatna będzie w walce, jednak moc Edany... nakazuje trzymać ją z dala od ludzi, praktycznie rzecz ujmując, więc sama rozumiesz, że to istotne, by wiedzieć z czym, mamy do czynienia.

— Tak, rozumiem, ale sądzę, że mnie to nie będzie dotyczyć, Ty nie masz takiej mocy, Vi i Roslin także, Morgan i Samuel również.

— Tak, to prawda. Co do Morgana, jest jeszcze szansa, jest w sabacie, ale jako adept, pamiętaj o tym.

— Faktycznie... więc może, gdy skończy siedemnaście lat i będzie członkiem jak ja, to zyska moc.

Sophie przytaknęła.

Ciekawe, jaką moc mógłby mieć... Zamyśliłam się, ale powrót ojca wyrwał mnie z zamyślenia.

— I jak Syriuszu?

— Miałaś rację, Dumbledore wysłuchał mnie i powiedział, że docenia naszą troskę, lecz on jest spokojny o to, co musi nastąpić. Dumbledore ufa Severusowi, i to ma nam wystarczyć.

— Wszystko sprowadza się do tego, czy wierzymy w osąd Dumbledore'a, czy nie. Ja wierzę. Wynika z tego, że ufam też Severusowi Snape. — powiedziała spokojnie Sophie.

— Tak, ale Dumbledore'owi też zdarza się popełnić błąd — sprzeczał się ojciec. — Sam mi to powiedział.

Nieco przejęłam się tym, jak ojciec zareagował, bałam się, by nie wywiązała się kłótnia, ale ulżyło mi, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.

— To Morgan — powiedziała Sophie.

Nieco się spięłam, wyczułam, że to on, ale nie wiedziałam, co robi tu o tak późnej porze.

— Dobry wieczór państwu. Cześć Cassie. Pozwoliłem sobie wpaść dziś, ponieważ, cóż, Roslin i Vi... ujmę to tak, są mocno zajęte sobą i nie bardzo...

— Och nie tłumacz się, siadaj z nami, żaden problem, dziewczyny potrzebują czasu dla siebie, więc może już czas poszukać własnego lokum co?

— Tak, na dniach planuję się od nich wyprowadzić, zabawiłem i tak za długo.

— Dziś każę Ci przygotować pokój obok Cassie, zostań z nami na te kilka dni, a później poszukasz czegoś na spokojnie.

— Dziękuję, tak zrobię.

Morgan przysiadł obok mnie, kładąc obok siebie niewielki bagaż, a Sophie zniknęła w kuchni.

— Tato, to ja pójdę do pokoju, zabiorę Morgana, porozmawiamy sobie, a zobaczymy się już jutro na śniadaniu okej?

— Dobrze Kekasmai, dobrej nocy.

— Dobranoc tatku.

— Dobranoc panie Black.

— Dobranoc Morgan.

Wyszłam z Morganem, zaprowadziłam go do pokoju, jaki zajmowałam i zaczęliśmy rozmawiać, jednak już chwilę później przerwała nam Sophie.

— Przepraszam Cassie, chciałam Ci tylko powiedzieć, że zasady jak w wakacje, nic się nie zmieniło, życzę wam, spokojnej nocy.

— Dzięki Sophie, dobranoc.

— Dobranoc.

— Zasady? — spytał Morgan, gdy Sophie wyszła.

— A, tak, no ogólnie nasze skrzydło jest wyciszone zaklęciami, możemy tu czarować, krzyczeć i inne nikt nas nie usłyszy, nie namierzy.

— Genialnie.

— Tak, to zapewne pomysł Sophie i jej inicjatywa, nie żeby tata wtrącał się z kim czy jak spędzam czas, ale pewnie woli udawać, że nie wie, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami.

— Rozumiem. Moi rodzice są inni, nie mam z nimi kontaktu, ale nie narzekam, mam przyjaciół, oni są moją rodziną, właściwie tu mam Roslin, Vi i Ciebie.

— Od jutra będziesz miał jeszcze Henry'ego, to brat Tiry, mój przyjaciel, super chłopak, bardzo go lubię i można mu zaufać.

— Czy Ty i on...?

— Nie, nie... on jest zajęty i młodszy od nas.

— Rozumiem.

Morgan dopytywał o szkołę, o moich przyjaciół, o to, co czuje w związku z jutrem i spotkaniem z Samuelem. Opowiedziałam mu o wszystkim, śmialiśmy się wspólnie, denerwowaliśmy się i kpiliśmy w tych samych momentach. Poczułam, że łączy nas więcej niż przypuszczałam, powoli traktowałam go jak przyjaciela.

— Wcale nie chce mi się iść spać — powiedział, gdy leżeliśmy na moim łóżku, a magicznie wyczarowane niebo skrzyło się gwiazdami nad naszymi głowami.

— Ja też nie jestem senna, jak pomyślę, że ona może być z nim w ciąży, a on przyjdzie tu jutro z nią i pewnie znów będzie mnie traktował jak zło konieczne to... uch...

— Może warto podjąć inną taktykę?

— Co masz na myśli?

Morgan zdradził mi plan, jednak nie do końca byłam do niego przekonana, uznałam, że mimo wszystko warto spróbować.

— Okej, zrobimy tak, ale muszę wtajemniczyć Henry'ego i ojca, pasowałoby także jakoś uprzedzić Sophie, ale czuję, że ona będzie po naszej stronie...

— Świetnie więc jutro zaczniemy. Chociaż właściwie, czy musimy czekać do jutra? — spojrzała na mnie spod zmrużonych oczu, z obłędnie seksownym uśmiechem na twarzy.

— Rozumiem, że chcesz przećwiczyć pewne kwestie już dziś...

Uśmiechnęłam się i pocałowałam go, kładąc mu dłoń na klatkę piersiową.

Poranek obudził mnie wyjątkowym chłodem, okazało się, że spałam nie dość, że naga, to całkiem odkryta, Morgan także spał odkryty obok mnie, a kołdra leżała na podłodze.
Czasem najlepszym prezentem na święta jest zwykła obecność drugiej osoby. Pomyślałam, uśmiechając się.
Podniosłam kołdrę i nakryłam chłopaka, a skoro już wstałam, zaczęłam przeszukiwać szafę w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego na dzisiejsze świąteczne śniadanie.
Gdy już zdecydowałam, co włożę, wyszłam po cichu pod prysznic w samym szlafroku, gdy wróciłam, Morgan siedział na łóżku, pół przytomny.

— Cześć.

— Cześć Cassie. Ślicznie wyglądasz.

— Wczuwasz się?

— Nie, po prostu tak uważam, jesteś promienna i te mokre włosy, och pobudzasz wyobraźnię.

Zaśmiałam się — jeszcze Ci mało po nocy?

— Ciebie zawsze będzie mi mało — powiedział, mrużąc seksownie oczy, a jego usta drgnęły w zawadiackim uśmiechu.

— Wiesz, powiem Ci, że jeśli to nie podziała na niego, to odpuszczam. — westchnęłam — Nie chcę już walczyć, już dawno o tym myślałam, ale chyba czas najwyższy...

Ślizgonka z wyboru 6Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz