Rozdział X

195 35 1
                                    

Dni mijały, ja wciąż spotykałem się z Misellem i trenowałem do upadłego. Nadal spędzałem dnie z Eornem i Feltem i nie było żadnych zmian. Aż do dziś.

Obudziło mnie dziś wycie, długie i głębokie. To był mój ojciec, a wycie było sygnałem zwołania watahy. Zauważyłem, że już prawie wszyscy są na miejscu, więc wstałem szybko i pobiegłem do reszty. Znalazłem po drodze Eorna i Felta. Razem usiedliśmy z przodu grupy, razem z innymi dwulatkami, tuż za starszyzną. Ze skały dobiegł mnie głos mojego ojca:
- Młode wilki! Wystąpcie.
Całe zgrupowanie przesunęło się w tył, by zrobić z przodu miejsce dla nas. Gdy skończyło się całe zamieszanie usłyszałem cichy szept ojca:
- To twoje pięć minut. Nie zawiedź mnie.
Zastanowiło mnie, do kogo on mówił. Moje wątpliwości szybko się jednak rozwiały.
- Jak już pewnie wiecie - zaczął - powinniście zacząć już trening, by móc stać się pełnoprawnymi członkami naszej watahy i móc uczestniczyć w polowaniach. Znalazłem wam idealną trenerkę do tego celu.
Gdy zobaczyłem naszą przyszłą trenerkę przeżyłem ciężki szok.
Zza Kerta wyszła chuda wilczyca o popielato brązowym futrze. Miała duże łapy, ostre i zakrzywione pazury, a futro pełne ubytków. Gdybym spotkał ją w nocy w lesie uciekłbym z piskiem do domu.
- Mam na imię Pratis - przedstawiła się kiwając na powitanie głową. - Wasza alfa wyznaczyła mnie do poprowadzenia waszego szkolenia. Czuję się tym faktem zaszczycona.
Po oziębłym i twardym tonie jej głosu wywnioskowałem, iż nie jest ona miłą wilczycą. Aż mnie deszcz przeszedł na myśl o spędzaniu z nią dni na treningu.
- Pratis będzie trenowała nasze młode wilki i wilczyce przez następny miesiąc. Od tej pory zajęcia będą wypełniały większość waszego dnia, nie będzie już tyle czasu wolnego - na te słowa przez nasz szereg przeszła głośna fala zawiedzionych głosów. - Macie być jej całkowicie podporządkowani. Jest od tej pory drugą po mnie najważniejszą osobą, której macie się słuchać. To oczywiście dotyczy jedynie dwulatków. Pozostała część stada niech traktuje ją jak normalną członkinię watahy. Trening młodych zaczyna się dziś o zachodzie słońca. Koniec zebrania. Wracajcie do swoich zajęć.
Po tych słowach wszystkie wilki rozeszły się, a młodzi zbili w grupki i żywo dyskutowali o zaistniałej sytuacji.
- Widzieliście tego potwora? - zapytał z obrzydzeniem Felt. - Jest jak z moich najgorszych koszmarów!
- Wydaje się być bardzo surowa - dodał Eorn. - Nie będziemy mieli lekko.
- Mam nadzieję, że na początku da nam trochę luzu - powiedziałem. Myślami miałem jednak inne zmartwienia. Tej nocy nie mogłem się spotkać z Misellem na naszym treningu. Musiałem mu o tym powiedzieć.
Rozmawiałem jeszcze krótko z rodzeństwem, a później pod jakimś pretekstem udało mi się od nich odłączyć. Natychmiast pobiegłem do wodospadu. Miałem nadzieję znaleźć tam Misella. I nie przeliczyłem się. Był w jaskini, właśnie konsumował resztki jakiegoś jelenia.
- Co sprowadza Cię tu tak wcześnie? - zapytał zdziwiony.
- Misellu... Mam złe wieści... W mojej... watasze... zaczynam trening i... nie będę mógł spotykać się... z tobą - po biegu byłem okropnie zziajany.
- Rozumiem. W takim razie będziemy musieli wymyślić inne rozwiązanie. Na razie odsapnij obok. Możesz poczęstować się jedną z kości.
Padłem na ziemię obok niego, podziękowałem i wziąłem średniej wielkości kość z kawałkiem mięsa leżąca bliżej mnie. W czasie gdy ja zajadałem się jelenim szpikiem, Misell rozmyślał. W końcu powiedział :
- Niestety, ale chyba na ten okres będziemy musieli zaprzestać naszego treningu. Nie możesz opuszczać treningu w watasze, ponieważ mogliby zacząć podejrzewać coś.
- Nie! - zawyłem zrozpaczony. Mimo tego, że Misell mnie nie oszczędzał nie chciałem zaprzestać spotkań z nim. Nie wiedziałem, czy kiedyś jeszcze go zobaczę.  - Musi być inne wyjście!
- Niestety, nie wiem tego. Ty teraz spiesz się. Zaraz zaczynasz trening. Jeżeli znajdziesz wolną chwilę, wpadnij tu do mnie.
Miał - jak zawsze - rację. Słońce już chyliło się ku zachodowi, barwiąc czubki drzew na różowo i pomarańczowo. Zebrałem się i pobiegłem do watahy. Gdy byłem na miejscu, okazało się, że wszyscy zaczęli się już zbierać na środku. Prawdopodobnie na trening.
- No to powodzenia - powiedziałem sam do siebie i poszedłem na zbiórkę.
_______________________________________

No hejka, hejka! Jak tam wam mija wasze życie? Jejku, aż nie mogę uwierzyć w to, co teraz dzieje się u mnie na Wattpadzie! Wszyscy zaczynają mnie obserwować, moja historia ma już prawie 900 wejść... LUDZIE, KOCHAM WAS!!!!!!!! A teraz takie małe info, żeby sprowadzić nas na ziemię : wakacje mam zapełnione pod korek (poważnie, mam tylko około 1 tygodnia wolnego w domu), więc rozdziały będą się pojawiać rzadziej, zwłaszcza na początku sierpnia. Ale i tak całe wakacje będę głównie leżeć i zbijać bąki. XD Jak coś to chętnie pogadam na privie. Cześć, miłych wakacji i jeszcze raz WIELKIE, OGROMNE JAK MOUNT EVEREST DZIĘKI, za waszą inicjatywę.WYMIATACIE, LUDZIE!!!!! AUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!!!!!

Wilcze sekretyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz