Rozdział XX

161 24 5
                                    

Samantha uskoczyła, ale ja i Misell nie mieliśmy tyle szczęścia. Misell ugiął się pod ciężarem jednego z wilków, ale odrzucił go i przyjął pozycję do ataku. Ja zostałem powalony na ziemię, ale szybko przerzuciłem mojego przeciwnika na bok i chwiejnie stanąłem, patrząc mu w oczy. Jego ciemnozielone oczy były pełne wściekłość i determinacji. Zawył i rzucił się na mnie. Odepchnąłem go i ugryzłem go w łapę. Po moim pysku pociekła ciepła krew. Czarny wilk zawył, złapał mnie za kark i odrzucił mnie na bok. Przetoczyłem się, prawie spadając w przepaść. Usłyszałem, jak Samantha krzyczy moje imię i spojrzałem w jej stronę. Pomagała Misellowi obronić się przed drugim wilkiem, który miał już pocharatany bok, a jego tylna łapa wisiała bezwładnie w powietrzu. Podniosłem się chwiejnie i obnarzyłem kły, warcząc przenikliwie. Skoczyłem na przeciwnika, starając się przegryźć mu kark, ale w tym samym momencie poczułem, jak jego zęby wbijają się w moją klatkę piersiową. Zawyłem, mimo piekielnego bólu i odzruciłem go na skraj przepaści. Nim zdążył się podnieść, przegryzłem jego gardło. Usłyszałem tylko pisk i mój przeciwnik, martwy, osunął się w przepaść. Odwróciłem się w kierunku Misella i Samanthy, by zobaczyć, czy są cali. Ból przeszywał całe moje ciało. Zobaczyłem, że drugi wilk resztkami sił próbuje uciec, ale Misell przegryza jego kark, skracając mu cierpienia. Przed oczami miałem mroczki, kiedy szedłem w ich kierunku. Nagle straciłem wszystkie siły i osunąłem się nieżywy na ziemię. Usłyszałem jeszcze Samanthę i Misella, biegnących w moją stronę. Ujrzałem jak przez mgłę pysk Samanthy. Później pochłonął mnie mrok.

***
- Seth! SETH! Misellu, czy on żyje?
Otworzyłem lekko oczy. Zauważyłem, że jestem w jaskini i leżę na czymś miękkim. No tak, jestem w jaskini Misella. Nie czułem już takiego wielkiego bólu w klatce piersiowej, tylko pieczenie. Otworzyłem w pełni oczy i próbowałem się podnieść. Zamiast tego syknąłem tylko, zwracając na siebie uwagę Samanthy.
- Seth! Święty Nyehlu, ty żyjesz!
- Nie wstawaj - powiedział Misell. - Odpocznij na razie. Twoja rana jeszcze nie do końca się zagoiła.
Spojrzałem na swoją pierś w celu zbadania obrażeń, ale zobaczyłem tylko okład z jakichś liści.
- Jak ja się tu...
- Samantha cię przyniosła - uciął Misell. - Wtedy, po walce, zaniosła cię do jaskini i znalazła odpowiednią roślinę na okład.
Spojrzałem na wilczycę, która posłała Misellowi zabójcze spojrzenie.
- Dziękuję - powiedziałem.
Samantha zmieszała się lekko.
- To nic takiego. Kiedy byłam mała, mama pokazała mi kilka pospolitych leczniczych roślin.
Posłałem Samancie lekki uśmiech, na który ona odpowiedziała mi tym samym.Przekręciłem się do wygodniejszej pozycji i spojrzałem wokół. Zauważyłem, że chmury zaczęły szarzeć, więc musiałem leżeć dość długo.
- Muszę już iść. Jeśli zobaczą, że znów mnie nie ma...
- Nie, Seth. Zostajesz tutaj - Samantha spojrzała na mnie stanowczo. Zdziwiłem się jej stanowczością w tej kwestii.
- Martwisz się o mnie? - zapytałem z lekko zalotnym uśmiechem na pysku.
- Nie. Wcale nie. To tylko... Och, nieważne! - Samantha zakłopotała się, mrucząc nerwowo pod nosem.
- Ach, kobiety - Misell pokręcił z uśmiechem głową. - A ty, Seth. Odpocznij na razie, niech opatrunek jeszcze trochę Cię uleczy.
Obudzę Cię, jak przyjdzie pora.
Pokiwałem głową, ułożyłem się wygodnie i odpłynąłem do krainy snów.
________________________
I masz już odpowiedź na to, co się z nimi stanie, @Wolf_52! Jak się podoba? Co myślicie? Nie za często rozdziały? Chcecie coś innego? Piszcie komentarze, opinie, i dzięki za okrągłe 100 komentarzy. Papatki! AUUUUUUU!

Wilcze sekretyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz