Rozdział XII

169 35 5
                                    

Byłem w lesie, na polanie Misella. Nade mną słońce przedzierało się przez korony drzew, niebo było błękitne i bezchmurne. Nagle zza jaskini wyszedł Misell, ale wyglądał jakoś tak inaczej. Zignorowałem to jednak, myśląc, że to zwidy.
- Seth! Podejdź tu!
Jego głos był przyjazny i nie do końca pasujący do niego. No dobra, teraz przestaje mi się to podobać. Podszedłem do niego ostrożnie. On zaś powiedział, jak gdyby nigdy nic:
- Piękny mamy dziś dzień, nieprawdaż?
Chciałem odpowiedzieć, ale odpowiedź uwięzła mi w gardle, kiedy zobaczyłem jego uśmiech. Mimo, iż nasz wilczy uśmiech nie należy do najpiękniejszych, to ten konkretny mnie przeraził. Misell wyszczerzył zęby w demonicznym uśmiechu i zaczął się przemieniać : zamieniał się powoli, a jego przemiana wyglądała jakby mroczny cień owiewał go i zmywał fałszywą powłokę Misella z innej, piekielnej kreatury. Chwilę później przede mną stał nie kto inny, jak czarny wilk z moich koszmarów. Jego żółte oczy wydawały się ściągać cały mrok z otoczenia, a kły pokryte były zaschnietą krwią. Nagle całe niebo pociemniało. Słodkie białe obłoczki zamieniły się w ciężkie burzowe chmury, zaraz też nastąpiły grzmoty.
Demoniczny wilk zaczął śmiać się pod nosem.Najpierw cicho, później coraz głośniej, aby na końcu zmienić się w już znany mi demoniczny śmiech. Burza rozgorzała na dobre. Deszcz siekł mnie niemiłosiernie, wiatr mierzwił moje futro, a grzmoty huczały w uszach. Demoniczny wilk zawył głośno i przeciągle, wznosząc przy tym łeb w stronę burzowego nieba. Jego wyciu towarzyszył błysk jasny jak słońce i salwa grzmotów. Kiedy opuścił łeb skierował wzrok na mnie. Z jego pyska wciąż nie zszedł ten przerażający uśmiech. Oczy przesiąknięte mrokiem, przewiercały mnie na wylot. Wilk zgiął się do skoku i z rykiem rzucił się w moim kierunku. Wrzasnąłem przerażony i rzuciłem się na niego w geście obrony.
Tak mi się wtedy wydawało.
- Seth, stary, ocknij się! To ja, Eorn! Nie zabijaj mnie!
Obudziłem się na dobre. Pod sobą miałem przerażonego Eorna, przygniecionego przeze mnie do ziemi. To tylko sen, głupku pomyślałem. Szybko uwolniłem Eorna i odsunąłem się.
- Przepraszam.
- W porządku. Nic Ci nie jest? - Eorn wyglądał na zmawrtwionego. Dopiero teraz zobaczyłem, że wszyscy się na mnie patrzą.
- Nie, wszystko w porządku. Po prostu miałem dziwny sen.
Eorn kiwnął głową, po czym zwrócił się do tłumu:
- A wy czego się tak patrzycie? Ty nie ma już nic do oglądania.
Wszyscy odwrócili wzrok i wrócili do przerwanych zajęć. Usłyszałem swoje imię, więc odwróciłem się w tym kierunku. To Pratis mnie wołała. Co jak co, ale chyba wolę już bić się z wysłannikiem diabła, niż z nią gadać. Ale podszedłem do niej, wówczas ona zapytała:
- Wszstko w porządku?
- Tak. Nic mi nie jest.
- To dobrze. Za godzinę kolejny trening. Wyśpij się i wypocznij, żeby nie było więcej takich akcji.
Potaknąłem i podszedłem pod drzewo na krótką drzemkę.
__________________
Hej! Wiem, że dziś kiepskie zakończenie, ale ja mam mało czasu. Dobranoc! AUUUU!

Wilcze sekretyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz