Rozdział 4. Transportowiec

14 4 6
                                    

Minął miesiąc. Kayden mimo tego, że był nowy w armii, to miał za sobą niemałe doświadczenie wojskowe. Przez ostatnie cztery lata kilka razy w tygodniu był szkolony jako rekrut. Zatem potrafił dobrze operować bronią, spędził wiele godzin na symulatorze bitewnym oraz przechodził liczne treningi fizyczne. Teraz kiedy był już oficjalnie żołnierzem Armii Jedności Galaktycznej mógł być wysyłany na prawdziwe misje, a i jego pensja dzięki temu również bardzo wrosła, co go niezmiernie cieszyło, bo żeby utrzymać mieszkanie w Generis City to potrzeba było mieć niemałą sakiewkę z telirami. Kayden przez ostatni miesiąc zdążył mieć już za sobą obchód na kilku planetach oraz został wysłany czterokrotnie na misję zlikwidowania gangów przestępczych, dwa razy na jego rodzimym Neluris, raz na Divarii oraz raz na Rantith. Wszystkie te misje się udały choć nie ma co się oszukiwać, banda gangusów zawsze będzie mieć mierne szanse z dobrze uzbrojonymi i wytrenowanymi żołnierzami Armii Jedności Galaktycznej.

W tej chwili znajdywał się na transportowcu, gdzie razem z Parjonem i grupą czterdziestu innych żołnierzy mieli za zadanie dostarczyć zaopatrzenie na kilka planet Sektora Horyzontalnego. Sektor ten znajdował się połowę galaktyki od nich. Żołnierze mimo że mogli wydawać się zbędni w dostarczaniu czegoś z miejsca na miejsce, to jednak często takie transportowce są celem grup przestępczych, a wtedy żołnierze mieli za zadanie chronić okręt.

Kayden i Parjon wdali się w niemałe zaskoczenie, gdy zostali wysłani na wspólną misję. Jednak z racji tego, że mieszkali nieopodal siebie oraz niedaleko lądowiska Jedności skąd startował transportowiec, na którego pokładzie obecnie przebywali, można było dojść do prostych wniosków, że ta decyzja aż tak nie dziwiła. Jedności zależało na czasie i wzięli żołnierzy mieszkających w promieniu kilkuset metrów.

W podróży znajdowali się już od zeszło czterdziestu dni. Tyle trwała podróż z centrum galaktyki na jej niemalże znany kraniec, do Sektora Horyzontalnego, mimo napędu nadświetlnego, rewolucyjnej technologii stworzonej niemal 4 tysiąclecia temu.

– A ty co, dalej śpisz? – odezwał się głos, a metalowe drzwi gruchnęły o ziemię wybudzając Kaydena.

Małe czarne oczka Parjona wlepiły się w ospałego Kaydena, który rozejrzał się po kabinie. Małe, otoczone metalowymi ścianami pomieszczenie mieściło 2 piętrowe dennej jakości łoża ze starymi materacami. Do tego kilka żelaznych półek na ubrania oraz dwa krzesła.

– Po jaką cholerę mnie budzisz. Sen to najciekawsza rzecz na jaką można tu liczyć – powiedział zeskakując z piętrowego łoża, które zaskrzypiało przy tym niemiłosiernie. Usiadł na małe krzesło obok i gestem ręki wskazał Parjonowi drugie.

– Myślę, że akurat wiadomość, którą mam Ci do zafundowania rozwieje twoje myśli o śnie – odparł Parjon siadając i upewniając się, że drzwi kabiny na pewno są zamknięte. – No to słuchaj, siedziałem przy panelu sterowania na mostku i przypadkiem usłyszałem rozmowę naszego oficera z kapitanem transportowca i... nie wiem jak to powiedzieć nawet... – zamyślił się Parjon.

– Nie trzymaj mnie w niepewności, powiedz wreszcie o co chodzi.

– Planeta Borthan, na którą mieliśmy między innymi dostarczyć zaopatrzenie... Eksplodowała.

– O czym ty mówisz – otworzył szeroko oczy.

– Nikt nie wie dlaczego, i co się właściwie tam stało.

– Ale jak to możliwe? Ona sama eksplodowała czy było to spowodowane czynnikami zewnętrznymi?

– Nie mam bladego pojęcia, kiedy oficer rozmawiał z kapitanem transportowca to też powtarzał, że nie wie co tam się stało, i że na razie dostał tylko tyle informacji.

Przez chwilę siedzieli w ciszy. Kayden analizował to, co przed chwilą usłyszał. Jak planeta mogła eksplodować? Miliardy istnień, co tam się do cholery stało?! Z natłoku myśli wyprowadziło go krótkie szumienie z głośników, a następnie niski głos:

– Mówi oficer, cała załoga jest wzywana natychmiastowo na mostek.

Niedługo później wszyscy na pokładzie dotarli do pomieszczenia, na którego szczycie stał wysoki czerwonoskóry oficer Avgar. Jego małe oczka osadzone w czułkach obserwowały zebranych. Po dwóch stronach mostku usytułowane były rzędy komputerów, przed którymi siedzieli nawigatorzy, operatorzy systemów oraz technicy.

– Panowie, żołnierze, droga załogo, dzisiaj wydarzyła się rzecz straszna. Planeta Borthan została zniszczona, miliardy osób straciło życie. Jedność Galaktyczna ma pewność, że za przyczyną katastrofy ktoś stoi. Nie dostałem na ten moment bardziej szczegółowych informacji. – westchnął. – Czuje, że dzieje się coś bardzo, bardzo złego...

Enversum: Mroczna IskraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz