Rozdział 6. Bitwa o Dangoor

18 4 16
                                    

Transportowiec wyszedł z nadświetlnej. Kolorowe smugi wokół okrętu zostały zastąpione czernią oraz licznymi białymi punkcikami. Za nimi było parędziesiąt dni podróży. Obecnie lecieli w stronę małej planety Ubarau, na którą jako pierwszą mieli wylądować podczas podróży po Sektorze Horyzontalnym.

Kayden i Parjon siedzieli w kabinie mieszkalnej razem ze swoimi dwoma innymi towarzyszami. Coś zaszeleściło, a później z głośników wydobył się głęboki głos oficera.

– Wszyscy na mostek, to pilne – zakomunikował, po czym głośnik ucichł.

Kayden oraz Parjon prędko zjawili się na mostku, na którego szczycie stał oficer Avgar.

– Panowie, zaszła zmiana planów. Tak jak wcześniej było ustalone, lecimy na planetę Ubarau do placówki Jedności Galaktycznej. Jednak nie będziemy tam długo. Przed chwilą dostałem komunikat, że pięćdziesiąt jeden planet w sektorze, w którym właśnie jesteśmy, zostało zaatakowanych... Wiele z nich zostało już przejęte przez siły wroga. Dostałem zadanie, że po wylądowaniu na Ubarau mamy zasiąść za sterami myśliwców i udać się jak najszybciej nad orbitę Dangoor, gdzie obecnie trwa bitwa. Mamy ich wesprzeć do momentu nie przybycia większych posiłków.

Wszyscy żołnierze zaczęli się rozglądać między sobą. Wszyscy byli zszokowani, Kayden co chwilę słyszał rozmowy innych żołnierzy ,,Zaatakowali planety?!", ,,Jak to możliwe?". Rozmowy nie ustępowały przez następne kilka sekund, dopóki oficer nie uniósł swej czerwonej ręki, uciszając wszystkich.

– Kiedy wylądujemy, ludzie z placówki zaczną wyładowywać zaopatrzenie z naszego transportowca, a my w tym czasie polecimy na bitwę nad Dangoor. Będę dowodził w trakcie batalii. Jedność mi zakomunikowała, że naszym priorytetem jest jak najdłużej utrudniać wrogowi przejęcie planety.

– A co z flotą Jedności? Czterdzieści naszych myśliwców nie da rady przeciwstawić się jakiejkolwiek flocie – odezwał się jeden z żołnierzy, po drugiej stronie tłumu.

– Jedność wysłała już posiłki, lecz jako że my znajdujemy się akurat w Sektorze Horyzontalnym, to przydzielono nam zadanie, że do momentu aż nie dotrze wsparcie, musimy bronić planety Dangoor – odpowiedział oficer Avgar patrząc głęboko w oczy żołnierzowi, który mu te pytanie zadał. – Są jeszcze jakieś pytania? Nie... W takim razie szykujcie się, za godzinę lądujemy, a wtedy musimy natychmiast wsiąść do myśliwców...

Godzinę później wszyscy żołnierze byli już gotowi do wyjścia i ruszenia ku myśliwcom. Po chwili transportowiec opadł na powierzchnię lesistej planety Ubarau. Kiedy wyszli z transportowca, około sto metrów dalej znajdowała się placówka Jedności, a tuż obok hangary z myśliwcami.

– Biegiem panowie! – krzyknął oficer, po czym wszyscy żołnierze ruszyli prędko w stronę hangarów.

– Nie tak wyobrażałem sobie transport zaopatrzenia do Sektora Horyzontalnego – prychnął podczas biegu Kayden do Parjona.

Po kilkunastosekundowym biegu, każdy z żołnierzy wsiadł do swojego myśliwca. Po chwili czterdzieści jeden pokrytych lśniąco złotych myśliwców opuściło hangary i wystrzeliło w górę. Z daleka wyglądało to jak czterdzieści jeden małych złotych kropek, za którymi ciągnęły się białe, długie smugi dymu. Planeta Dangoor, której lecieli na ratunek, znajdowała się względnie niedaleko. Dzięki napędowi nadświetlnemu, prędko się tam znajdą, do tego czasu flota obronna planety powinna jeszcze się trzymać... Przynajmniej taką mieli nadzieje żołnierze lecący w tej chwili dla niej z odsieczą.

Minął kwadrans, wszystkie myśliwce dotarły na miejsce bitwy przy orbicie planety Dangoor. Cóż to był za widok. Tysiące lśniących czarnogranatowych myśliwców ostrzeliwało kilkaset złotych myśliwców Jedności. Bitwa musiała się rozpocząć nie dłużej jak półtorej godziny temu. Świadczyły o tym wraki myśliwców Jedności, których w porównaniu do tych na polu walki, stanowiły ¼.

– Panowie – odezwał się za pomocą archipu do wszystkich oficer Avgar. – Za moment znajdziemy się w zasięgu bitwy, plan jest taki abyśmy ostrzelali generatory osłon ich superpancernika. To z pewnością ich centrum dowodzenia, bo jak widać nie bierze czynnego udziału w bitwie. Jak widzicie, to też z jego hangarów wylatują kolejne myśliwce. Tak więc w pierwszej kolejności ostrzeliwujemy ich superpancernik, a w drugiej dopiero ich myśliwce. Powodzenia żołnierze... – przemówił po czym się rozłączył.

Po pewnym czasie ciągłego ostrzeliwania superpancernika, wymiany ognia z myśliwcami wroga i utratą kilku kompanów, odezwał się Parjon, łącząc się archipem z Kaydenem.

– To nic nam nie da. Te generatory są za silne.

– Ale lepszego planu nie mamy.

– A gdyby tak wyłączyć te osłony?

– Że jak? W jaki sposób chcesz je wyłączyć.

– Spójrz, widzisz ich hangary? – mówił Parjon, kiedy przelatywali tuż pod hangarami, z których wylatywały kolejne statki.

– Ta, i co z nimi?

– Co jakiś czas się one otwierają i wylatują z nich kolejne myśliwce, no nie?

– Do brzegu.

– Możemy spróbować wlecieć do jednego z hangarów i wyłączyć osłony od wewnątrz.

– Och... stary, to brzmi jak dobrowolne samobójstwo lub oddanie się w ręce wroga.

– Posłuchaj mnie, spróbujemy się włamać do ich bazy danych i wyłączymy osłony. Jedną z zabaweczek, które dostał w ramach służby Jedności jest urządzenie hakujące, które jest w stanie w krótszym lub dłuższym czasie rozszyfrować i włamać się do każdego kodu danych. Wtedy, jeśli wyłączymy osłony, to uda nam się zniszczyć ich cały ten okręt, a zatem całe centrum dowodzenia.

– To brzmi jak samobójstwo... – stwierdził po raz drugi Kayden.

– Tak, ale w obecnej sytuacji jedyne na co możemy liczyć to zestrzelenie ze strony wroga. Tak przynajmniej pojawi się szansa na zniszczenie ich niszczyciela. To jak, ryzykujemy?

– Nie wiem jak ty mnie do tego cholera jasna namówiłeś, ale dobra, spróbujmy.

Enversum: Mroczna IskraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz