Rozdział 5. Wielki Dzień

16 4 10
                                    

Zendar siedział na swoim wygodnym fotelu na mostku obserwując gwiazdy. Jego gigantyczny okręt ,,Noc", którego kapitanem był kapitan Dorvis, znajdował się miliardy kilometrów od znanej dotychczas galaktyki. Nikt na Neluris czy jakiejkolwiek innej planecie nie wiedział, że w dalekich odmętach Sektora Niezbadanego żyją inne cywilizacje. Tę nieodkrytą część galaktyki Zendar już dawno przejął i kontrolował. Jego celem teraz było wtargnięcie do Envertii, czyli galaktyki, całą swoją siłą i to był jego życiowy plan. Przez lata wybudował gigantyczną flotę i armię, w której całą piechotę nie stanowiły żywe istoty. Jego armia składała się głównie z silnie uzbrojonych i specjalnie zaprogramowanych droidów bojowych. Natomiast jego okręt ,,Noc" był głównym centrum dowodzenia całą przyszłą, nierozpoczętą jeszcze wojną.

Minął już miesiąc od wybuchu Borthan. On oraz jego sztab byli przygotowani na ten dzień. Dzisiaj miała rozpocząć się Wielka Wojna. Wojna, która na zawsze zmieni bieg historii całej Envertii.

Zendar, kapitan Dorvis oraz pięćdziesięciu jeden generałów, znajdowali się w sali przemówień na okręcie ,,Noc". Zendar stał na samym szczycie sali, kilka metrów od niego kapitan Dorvis, którzy patrzyli z góry na stojących na baczność generałów odzianych w czarne stroje.

– Dzisiaj nadszedł wielki dzień, dzień który zmieni bieg historii, dzień w którym cała galaktyka usłyszy o Wielkim Imperium Zendarskim – mówił Zendar. – Naszym dzisiejszym absolutnym celem jest na początek wojny, bezbłędnie przejąć pięćdziesiąt jeden planet. Czeka nas zatem pięćdziesiąt jeden bitew, każdy z was będzie dowodził jedną... Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie, ponieważ ja nie akceptuję porażek... – rzekł ze spokojem skacząc wzrokiem po generałach i wpatrując się po kolei każdemu w oczy.

Na sali panowała niezwykła cisza, najmniejszy choćby szelest dało się usłyszeć, generałowie stali jak wryci w podłogę. W drodze Zendara na szczyt dowodzili wieloma bitwami jego Wielkiego Imperium, a dzisiaj czekał ich jednak największy sprawdzian. Dzisiaj mieli zacząć Wielką Wojnę z Jednością Galaktyczną. Jednak na ich szczęście mieli do wykorzystania niesamowitą flotę, która przewyższała jakością tę, którą dysponowała Jedność Galaktyczna.

Generałowie nie mogli dzisiaj sobie pozwolić na negatywne myśli, dzisiaj musieli tylko myśleć o tym jaką taktykę zastosować i jak wygrać swoją bitwę, a tych szykowało się dzisiaj aż pięćdziesiąt jeden. Pięćdziesiąt jeden bitew o pięćdziesiąt jeden najważniejszych i najlepiej rozwiniętych planet Sektora Horyzontalnego. Wiadomo, że Sektor Horyzontalny jest jednym z najsłabiej rozwiniętych sektorów ze wszystkich w galaktyce, jednak jest to duża część galaktyki, na której Jedności z pewnością zależy.

– Możecie zatem odejść w stronę swoich okrętów i na mój znak zaatakować planety wam przydzielone – rzekł Zendar, po czym generałowie odwrócili się i opuścili salę.

Kilka godzin później Zendar znów zasiadał na swoim fotelu na mostku, tuż obok niego stał kapitan Dorvis. Wszyscy generałowie co do jednego znajdowali się już w swoich superpancernikach, w których to mieli ruszyć na bitwy i to z nich mieli koordynować swoimi bitwami. Prócz superpancerników generałowie dostali również jako wsparcie po trzydzieści tysięcy myśliwców oraz tysiąc krążowników. Potencjał militarny jakim dysponowali był niewiarygodny. Prawdą jest też to, że latami Zendar przygotowywał się do tej wojny, wręcz dziesiątkami lat. Wybudowano przez ten czas gigantyczną armię i flotę dzięki czemu mogą ją dziś wykorzystać.

– Wszyscy są na miejscach, doskonale... Zatem rozpocznijmy zabawę... – rzekł Zendar do generałów za pomocą archipu.

W jednej sekundzie z nadświetlnej wyszło pięćdziesiąt jeden superpancerników, przy pięćdziesięsciu jeden bardzo oddalonych od siebie planetach Sektora Horyzontalnego. Na start, z hangarów każdego superpancernika zostały wypuszczone myśliwce. Natomiast te błyskawicznie rozpoczęły wymianę ognia z myśliwcami obrony planetarnej danych planet.

– Pierwsze wieści kapitanie? – zwrócił się Zendar do Dorivsa.

– Tak, wszystkie superpancerniki zgodnie z planem wyszły z nadświetlnej przy przydzielonych sobie planetach – odparł kapitan Dorvis, nie odrywając oczu od małego ekranu, który trzymał w dłoniach.

Tymczasem w Sektorze Horyzontalnym panował kompletny chaos. Dziesiątki planet w jednej chwili zostały zaatakowane przez tysiące statków i okrętów. Wiadomo, że mało która planeta jest przygotowana na taki atak, nawet w Sektorze Centralnym rzadko, która ma na tyle rozwinięte siły obrony planetarnej. Więc nie trudno się dziwić, że nawet najlepiej rozwinięte planety w Sektorze Horyzontalnym miały wielkie trudności żeby choćby przeciwstawić się siłom Wielkiego Imperium Zendarskiego.

Po trzydziestu minutach połowa planet została już bez sił obrony. Kolejne mimo wielkiej woli walki pilotów Jedności, którzy robili za obronę planetarną również padły po ciężkiej walce. Nie było co się łudzić. Dopóki Jedność Galaktyczna nie wyśle wsparcia to planety te będą pod władaniem Imperium Zendara. Po kolejnej godzinie niemal wszystkie planety zostały zajęte oprócz...

Enversum: Mroczna IskraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz